IDM Travels

View Original

2025.11.28-29 Rzym, IT (dzień 1)

Według tradycji na Święto Dziękczynienia powinien być indyk, ziemniaczki ubijane z sosem spod mięsa, sos żurawinowy, nadzienie indyka z chleba kukurydzianego, fasolka zielona no i ciasto dyniowe...

Czy o czymś zapomniałam? Pewnie tak....ale podstawowe składniki są wymienione. W tradycji nie ma jednak mowy gdzie ten świąteczny obiad powinien być zjedzony... choć oczywiście najlepiej jeśli wśród bliskich osób.

Nasz dziękczynny obiad był dość wcześnie bo już o 2 pm i w dość wyjatkowym miejscu jakim jest lotnisko ale wśród bliskiej osoby. Niestety dość dużej części tych bliskich ludzi brakowało ale to nadrobimy innym razem.

Gdzie tym razem lecimy? Do Rzymu. Aż wstyd się przyznać, że jeszcze nas tam nie było. Bilety kupiliśmy dużo wcześniej. Było to na zasadzie… Delta otworzyła non-stop połączenie, cena jest dość dobra a po środzie już nikt w sklepie alkoholu nie będzie kupował więc czemu by nie polecieć na jakieś dobre makarony, pizzę no i oczywiście tiramisu.

Mam nawet swoją liste….4 dni, 4 makarony…

Carbonara

Cacio e pepe

Pasta alla gricia

All'amatriciana

Mam też listę punktów do odwiedzenia… z tym może być większy problem żeby wszystko odchaczyć ale postaramy się dużo pochodzić. Nie wiem tylko jaką listę ma Darek…mam nadzieję, że jest to lista włoskich win.

Jak na Europejski lot to był to dość długi lot. A wiecie dlaczego….dlatego, że NY jest na tej samej szerokości geograficznej co Rzym. Może nawet NY jest minimalnie niżej (40.7 stopni vs. 41.9). Stopnie sprawiaja, że klimat i długość dnia między tymi miastami jest podobna, natomiast sprawia też, że trzeba lecieć po równoleżniku prawie prosto a to oznacza dłuższy lot. I tak lot do Rzymu zajął nam troche ponad 8h. Dla nas był to dzienny lot więc ze spaniem ciężko było ale lot jakoś zleciał.

O 7 rano (1 w nocy czasu NY) wylądowaliśmy w Rzymie i odrazu pojechaliśmy do hotelu. Pokój na nas czekał bo rezerwację zrobiłam już od czwartku. Fajnie, że Marriott miał deal, że 5 noc gratis więc nam się idealne udało. Tak więc o 8 rano, byliśmy już w pokoiku i mogliśmy nawet na śniadanie się załapać.

Śpimy w Rome Marriott Grand Flora. Pani na dzień dobry powiedziała, że mamy super lokalizację. Pewnie nie najgorszą. Do 30 min można dojść do większości atrakcji. A atrakcji to jest tu trochę… non stop jakieś stare mury, fontanny czy inne niesamowite budowle. Jak to jest, że jak dawniej coś zbudowali to nic temu nie dało rady. A teraz… teraz mocno uderzysz w ścianę i odrazu dziura.

Miasto Rzym, założone około 756 roku przed naszą erą. Kiedyś potęga. Za czasów Imperium Rzymskiego było to najwieksze miasto w Europie a pewnie i na świecie…i co się stało? Wiele.

Ciężko jest być największym… nie ważne czy miastem, krajem czy biznesem. Imperium Rzymskie rozrosło się do takich wielkości, że ciężko było je kontrolować. Stworzenie Imperium które sięga od dzisiejszej Angli przez Portugalię po Maroko aż do Egiptu i dalej do Syrii było niesamowite. Ale ile wojen było potrzebnych do takiego podboju. Koszty wojen, korupcja, zawiść, walka o władzę, niewolnictwo i bieda w najniższej klasie społecznej nie były niestety przykładem mocnego państwa.

W 330 roku naszej ery, Imperium Rzymskie zostało podzielone na zachodnie z siedzibą w Rzymie i wschodnie ze stolicą w Konstantynopolu (obecnie Istambuł). Prawie 150 lat później (476 AD) zachodnie imperium upadło a tysiąc lat później (1453 AD) po upadku Konstantynopola przestała istnieć również jego wschodnia część i zaczął się okres Imperium Bizantyjskiego.

Wow… taka historia ale co jest bardziej niesamowite to, że trochę budowli zachowało się z tamtych czasów. Dlatego po paro godzinnej drzemce ruszyliśmy zwiedzać miasto i uczyć się historii dalej.

Pantheon. Najlepiej zachowana budowla. Dzisiejsza wersja ma prawie 2000 lat bo wybudowana była w 126-128 AD. Pierwszy Pantheon powstał już w 27 BC, niestety zniszczony został przez pożar, potem była jeszcze jedna wersja, też spalona aż w końcu zbudowali coś nie do zniszczenia, coś co przetrwało prawie 2tys lat…wow… potwierdzenie do trzech razy sztuka pasuje tu idealnie.

Pantheon to aktualnie kościół katolicki. Został on jednak wybudowany jako kościół wszystkich bogów, kościół pogański.

Co nas najbardziej zaskoczyło? Potęga tej budowli. Mury mają na dole 6m szerokości a na górze 2m. A wejście chronią 16 tonowe drzwi z brązu. Tego już nie da się spalić. Kolumny przed wejściem zostały przywizione w jednym kawałku z Egiptu, i jak widać czas im nie straszny. Wnętrze zostało rozgrabione niestety ale sam fakt, że taka budowla przetrwała czas robi wrażenie.

W kopule Pantheonu jest dziura…z początku myśleliśmy, że jest ona oszklona, jednak okazało się, że jest to otwarty otwór przez który pada deszcz. Jednak nie leje on strumieniami bo kopuła jest tak stworzona, że zanim deszcz doleci do ziemi to się skrapla. Zaskoczyło nas to…ale wytlumaczyło to dlaczego środek jest ogrodzony i nie można tam chodzić.

W Pantheonie pochowanych jest też parę znanych ludzi. Raphael najsłynniejszy artysta Renesansu. Ci co czytali Anioły i Demony, Dan’a Brown mogą go kojarzyć bo to jego sztuka jest przewodnim motywem książki.

Poza Raphaelem pochowany jest też król Victor Emmanuel II, pierwszy król zjednoczonego królestwa Włoch, jego syn Król Umberto I i żona Umberto Królowa Małgorzata.

Po Panteonie powłóczyliśmy się jeszcze troszkę i natknęliśmy się na fontannę Trevi. Fontanna jest jednym z najpopularniejszych atrakcji Rzymu. Nie da się ukryć, że jest wspaniałym dziełem architektury Barokowej ale ilość ludzi jaka tam jest nas jednocześnie załamała i rozśmieszyła.

Aby podejść bliżej trzeba stać około pół godziny w kolejce…a to jest koniec listopada i podobno nie ma sezonu. Nie chcę wiedzieć co się tu dzieję w lato przy 40C upałach. My zdjęcie odchaczyliśmy i poszliśmy dalej, na jakieś włoskie piwko.

Bar amerykański ale co się dziwić. Amerykanie w każdym kraju tworzą największy procent turystów a tym bardziej w stolicach Europejskich. A że są dumni ze swoich universytetów to cieszą się jak w barze są proporce ich reprezentacji sportowych.

Na kolację poszliśmy do Rimessa Roscioli. Restauracje Roscioli zostały mi polecone przez kolegę z pracy. Roscioli Salumeria con Cucina wygląda bardziej klimatycznie ale później ją otwierają a my już głodni byliśmy. Poszliśmy więc do siostrzanej lokalizacji i wcale nie żałujemy. Rimessa Roscioli zaczynała jako winoteka a potem dołożyli restaurację. Można wziąć doświadczenie z degustacją wina i jedzenia albo tak jak my po prostu zamawiać z karty.

Zanim jednak udało nam się zamówić wino to Darek zaprzyjaźnił się z somalierem, Francesco który tylko donosił nowe butelki wina i kazał nam każde spróbować. Wcale nie narzekaliśmy. Popróbowaliśmy kilka wcale nie narzekając ale poszliśmy w stare Barbaresco z 2012 roku. U nas tak stare wina Europejskie są trudno dostępne i dość drogie.

Do mięska wino było idealne natomiast do mojego makaronu Carbonara gość szybko przyniósł mi coś innego. Pomimo, że wino pijemy do jedzenia często i Darek zawsze dobiera to dopiero teraz poczułam różnicę co znaczy miec źle dobrane wino.

Z początku makaron mi nie bardzo smakował i byłam trochę rozczarowana. Przede wszystkim był za słony. Jak Francesco zobaczył co jem do Barbaresco to szybko przyniósł mi pomarańczowe wino z Umbri. Smak zmienił się momentalnie. Nagle sól została zbalansowana winem i skończyłam z apetytem.

Tiramisu też było dobrze zbalansowane…Darek jako rodzinny ciasteczkowy potwór ocenia je dość wysoko. Nie najwyżej ale dość wysoko. No nic…będziemy szukać dalej idealnego Tiramisu.

Po takim obrzarstwie trzeba było się przejść. Byliśmy blisko rzeki Tiber. Doszliśmy do zamku świętego anioła (Castel Sant’Angelo). Zobaczyliśmy Bazylikę Świętego Piotra z daleka i porobiliśmy fajne nocne zdjęcia.

I znów nawiązanie do książki Anioły i Demony. To właśnie w tym zamku była wg. książki siedziba Iluminatów.

Spacerkiem doszliśmy do hotelu, po drodze zachaczając o schody hiszpańskie. Pewnie w ciągu dnia są tu takie same tłumy jak przy fontannie Trevi ale późnym wieczorem można spokojnie przejść.

Pierwsze wrażenie Rzymu jest bardzo pozytywne. Miast bardzo fajne, choć ilość samochodów na wąskich ulicach, super wąskie chodniki i duża ilość ludzi nie sprzyja turystom wgapionych w mapy czy stających i robiących zdjęcia.