IDM Travels

View Original

2017.03.26 Ateny, Grecja (dzień 2)

Jakby o dzisiejszym dniu miał pisać Darek to wpis wyglądał by tak...
"No więc były kamienie, stare kamienie. Po pierwszych ruinach była przerwa na piwo a potem długo dużo innych kamieni i żadnej przerwy - aż się skarżyłem."
No dobra może by jeszcze wstawił zdjęcie albo dwa....

No więc może ja postaram się wam przybliżyć historię Aten....bo działo się tu wiele i muszę przyznać, że archeolodzy to mają głowy. Nie dość, że mają niesamowitą wiedzę, to jeszcze potrafią poskładać te puzzle. Znajdą jakiś kawałek po parudziesięciu latach jakiś inny kawałek i nagle wiedzą, że to jest posąg np. Ateny i potrafią go nawet jakoś odtworzyć i zrobić kopię, żebyśmy mogli sobie to lepiej wyobrazić.

Dziś zdecydowanie mieliśmy dzień łazikowania. W planie mieliśmy przejść całe (a przynajmniej starą część) Ateny. Pan w hotelu polecił nam zacząć zwiedzanie Akropolu i pobliskich ruin od skrzyżowania ulic Adrianou & Apostolou Pavlou. My jednak zwiedzanie zaczęliśmy od kawy i śniadania, ale posłuchaliśmy Pana i wybraliśmy restaurację na rogu wspomnianych ulic.

Idąc ulicą Apostolou Pavlou po lewej stronie jest park gdzie można zobaczyć Ancient Agorę (stary rynek na którym handlowano czym się da) i świątynie Hephaestus. Świątynia jest fajna, natomiast Ancient Agora to naprawdę sterta kamieni którą trzeba bardzo dobrze zrozumieć, żeby zachwyciła.

Po prawej natomiast jest wzgórze Filopappou. Polecam to miejsce bardzo. Po pierwsze można się wspiąć na Philopappos Monument (pomnik na cześć pisarza Gaius Julius Antiochus Epiphanes Philopappos).

Po drodze i z samego szczytu na którym jest pomnik, jest fajny widok na Akropol. Oczywiście, wzgórze Akropol widać prawie z każdego miejsca w Atenach, ale jak jesteś na podobnej wysokości to przynajmniej można sobie fajne selfie zrobić.

W parku można spędzić prawie cały dzień i odwiedzić więzienie Sokratesa. Są to 3 jaskinie, które potocznie są zwane więzieniem Sokratesa, ale bliżej naszych czasów były wykorzystywane do przechowywania dzieł sztuki czy innego dobytku kulturalnego.

W parku spędziliśmy dobrą godzinę a i tak nie zaglądaliśmy w każdy zakątek. W Atenach na każdym kroku są jakieś ruiny Aż się dziwię, że byli oni w stanie wybudować metro, bo pewnie co zaczęli kopać to pojawiały się jakieś ważne kamienie. Może dlatego metro jest dość głębokie, żeby być pewnym że się na nic nie natną. Ale fajnie tak chodzić, po mieście gdzie co krok coś jest. W końcu przyszedł czas na sławetny Akropol. Słoneczko już mocno smażyło, więc zanim uderzyliśmy na najsławniejsze wzgórze to postanowiliśmy zagasić pragnienie piwem i Pellegrino. Tak na marginesie, to pomimo, że Włochy mają za rogiem, to Pellegrino jest droższe niż w NY.

Akropol....udało nam się kupić bilet z 50% zniżką bo dla nich nadal jest zima. Na zimę mają specjalne promocje. Tak więc jeśli planujesz jechać do Grecji w następnym roku to polecam ostatni tydzień Marca. Nie dość, że ceny hoteli są niższe to jeszcze można zaoszczędzić na biletach wstępu. A do tego pogoda jest super i można spokojnie chodzić w krótkim rękawku.

Akropol w starożytnej Grecji to osiedle, miasto znajdujące się na wzgórzu. W Atenach Akropol to przede wszystkim miejsce kultu. Znajdowało się tam parę głównych budowli:

Partenon – świątynia zbudowana w latach 447–432 p.n.e., na cześć bogini Ateny, patronki miasta.
Świątynia Ateny Nike – świątynia Ateny Zwycięskiej w porządku jońskim
Propyleje (Propyleie) – budowla wejściowa.
Pinakoteka – zbiór obrazów, dzieł sztuki, magazyn, skarbiec

Zanim jednak przekroczy się bramy Propyleje, to można z góry podziwiać Teatr - Odeon Heroda Attyka. Teatr mógł pomieścić 5-6 tys ludzi i jest stosunkowo nowy bo wybudowany w roku 161 n.e. Do dziś stoi i powala swoim pięknem. Niesamowita budowla!

Idąc dalej dotarliśmy w końcu do Partenonu. Budowli, którą każdy chyba zna ze zdjęć. Budowli, która kojarzy się z Grecją Starożytną. Niestety Partenon dużo przeszedł 436 p.n.e jako świątynia na cześć Ateny, potem dostał się w ręce chrześcijan którzy zburzyli jego fasadę i przerobili na kościół katolicki. Potem dobrali się do niego muzułmanie. Największe zniszczenie nastąpiło jednak w 1687 n.e, kiedy to był wybuch i pół budowli uległo zniszczeniu. Aktualnie archeolodzy próbują odbudować co się da, jednak praca z tak delikatną i starą budowlą wymaga czasu.

Czy wiecie, że tympanon Panteonu przedstawiał Atenę walczącą z Posejdonem o panowanie nad Atenami? Na szczęście Atena wygrała.

Posejdon i Atena to jedna z ciekawszych par w mitologii. Teoretycznie Atena był bratanicą Posejdona. Atena była córką Zeusa, który z kolei był bratem Posejdona. Proste, nie? Prawie, w mitologii nic nie jest proste i ciężko czasem zrozumieć dlaczego Atena była zazdrosna o Meduzę (kochankę Posejdona) i zamieniła jej piękne blond włosy w stado węży. W architekturze często świątynie Ateny występują zaraz obok świątyń Posejdona. Tak jest tutaj w Atenach jak również na półwyspie Sunion (będziemy tam we wtorek). Jeśli natomiast chodzi o Ateny to podobno Posejdon walczył z Ateną o panowanie nad miastem. Jak się możecie domyśleć, stolica ta nazywa się Ateny na cześć zwycięstwa bogini mądrości.

Świątynia Ateny to chyba moja ulubiona budowla. Pewnie dlatego, że najwięcej się jej zachowało. Kolejny raz doceniliśmy czas w którym zdecydowaliśmy się odwiedzić Ateny. Już dziś było dużo ludzi ale nie chcę wiedzieć co tu się dzieje w sezonie. Zrobienie zdjęcia bez tłumów jest nie możliwe a ludzie wchodzą w kadr non-stop.

Akropol to też zbocza północne, południowe, wschodnie i zachodnie. My zboczem południowym zeszliśmy w kierunku Muzeum Akropolu. Po drodze minęliśmy jeszcze parę innych odkryć jak kolejny teatr, Teatr Dionizosa. Ten teatr było dużo większy ale niestety zachowała się jego mniejsza część. Wybudowany w 6 wieku przed naszą erą był w stanie pomieścić nawet 17 tys ludzi. Jest to pierwszy kamienny teatr. Pomimo jego niesamowitej wartości archeologicznej można nadal usiąść na widowni i wczuć się w klimat.

Dla tych co chcą się trochę lepiej wyedukować polecam odwiedzenie muzeum Akropolu. To tam jeszcze bardziej zaczęłam podziwiać pracę archeologów. Tak wiele potrafili odkopać rzeczy ale do tego opisać, zidentyfikować a czasem nawet połączyć te wszystkie puzzle układanki. Niestety w muzeum nie można robić zdjęć więc udało mi się zrobić tylko to jedno.

Nie ma jednak lekko....zwiedzać trzeba dalej. Następnym przystankiem był Stadion Olimpijski, Panathinaiko (znaczy wykonany z dobrego marmuru). Muszę przyznać, że zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Po pierwsze stadion ten ma ponad 2500 lat i nadal jest w bardzo dobrym stanie. Po drugie bycie na stadionie i możliwość chodzenia po budowli nie tylko tak starej ale miejscu pierwszych igrzysk olimpijskich z 1896 roku jest niesamowite. Do tego dostaliśmy audio-tour i mogliśmy po przez nagrane opowiadania i odgłosy przenieść się w czasie o ponad 100 lat a czasem nawet więcej. Bo przecież stadion był używany przez te wszystkie lata aż od 330 roku p.n.e.

Dowiedzieliśmy się, że stadion ten jest w całości zrobiony z marmuru i mieści 68 tys ludzi. Jeszcze przed oficjalnymi igrzyskami olimpijskimi odbywały się tu różne inne zawody sportowe w których często uczestniczyli król i królowa. Mieli oni swoje specjalne miejsca zwane tronami. Dziś Darek poczuł się przez chwilę Królem i "udawał Greka". Zresztą on udaje Greka cały czas, nie tylko na stadionie.

Poszwendaliśmy się po stadionie prawie godzinę. Słuchając opowieści, skakaliśmy po stopniach (które są dość strome), odkrywaliśmy ukryte tajemnice, których nie widać na pierwszy rzut oka. Doszliśmy nawet do jaskini, która prowadzi na zaplecze gdzie odbywały się konferencje prasowe a atleci przygotowywali się do zdobycia największego trofeum.

O 19 godzinie zamykają stadion. My tez już byliśmy troszkę zmęczeni całym dniem nauk, więc poszliśmy do Plaka, starego miasta. Darek całą drogę wspominał zwiedzanie Budapesztu z teściem bo jak twierdzi tam nie umierał na suchoty i nie był tak torturowany jak starożytny Macedończyk. No dobra..wysłuchałam tych próśb o jakiś wodopój i po 8h łażenia poszliśmy na kolację. Ja miałam ochotę na standardowego gyrosa. Udało nam się na szczęście dogadać z kelnerem i zamówiłam gyrosa w postaci kanapki, a Darek tradycyjnie (jak dla turystów) w formie talerza.

Muszę przyznać, że dzień był męczący a jutro znów długi dzień pełen wrażeń. Nie mogliśmy jednak zapomnieć o naszych wiernych słuchaczach i udaliśmy się do pobliskiego baru Party Bar. Gdzie pisaliśmy i publikowaliśmy bloga. Byliśmy tez świadkami jak kelnerki się kłóciły, przez co pomieszały nasz rachunek i zapłaciliśmy mniej. Grecy to jest jednak zamotany naród. Często dostajemy coś za darmo albo płacimy mniej bo ktoś sobie o czymś zapomniał.