IDM Travels

View Original

2017.04.21 Kuala Lumpur, Malezja (dzień 13)

To już jest koniec - no prawie. Wracamy do punktu zero. Dwa tygodnie temu wylądowaliśmy w Kuala Lumpur. Nie wiedzieliśmy czego oczekiwać, czego się spodziewać i jak to będzie. Dziś wracamy do tego miasta z głową pełną wrażeń, kartą pamięci zapełnioną na maksa no i paroma godzinami video.

Na tych wakacjach (nie licząc połączenia US - Malezja) wewnątrz samej Azji mieliśmy 7 samolotów. Muszę przyznać, że miałam wielkie obawy, że będą poopóźniane, że nie uda nam się zrealizować wszystkiego co zaplanowaliśmy ale na szczęście się udało. Dziś tylko jeden samolot nawalił. Byłoby zbyt pięknie jakby wszystko udało się bez dodatkowego biegu przez lotniska.

Z wyspy Flores (Komodo) wylecieliśmy z 30 min opóźnieniem. Mieliśmy 2h na przesiadkę więc jakoś strasznie nie panikowaliśmy. Do momentu kiedy nie zobaczyliśmy lotniska na Bali. Po pierwsze to nas wysadzili pośrodku płyty i kazali gdzieś iść. Nie do końca wiedzieliśmy gdzie ale jakoś znaleźliśmy wyjście.

Nasze bagaże wyjechały na linie ostatnie. Widać, że tu się nikomu nie spieszy. Ogólnie na Bali ludzie są bardzo powolni. Pomału, zrelaksuj się, nie ma pośpiechu, w końcu jesteś na wakacjach. No tak ale nie jak masz przesiadkę i musisz złapać następny samolot. Udało się - dostaliśmy plecaki i sprint na międzynarodowy terminal. Biegliśmy z tym wózkiem, że już nas nawet nikt nie zaczepiał o taksówkę. Zdążyliśmy - byliśmy godzinę i jedną minutę przed odlotem czyli teoretycznie minutę przed zamknięciem nadawania bagaży. Ale Pani nic nie mówiła. Uśmiechnęła się tylko i przyjęła nasze bagaże. Udało się....godzinę później siedzieliśmy już w samolocie Malaysia Airlines do Kuala Lumpur.

Planując wakacje długo zastanawiałam się jakie linie lotnicze wybrać. Jest duży wybór, od linii znanych jak Malaysia Airlines czy Sinapore Airlines, poprzez znane ale budżetowe jak AirAsia, Tiger czy JetStar do małych które nie wiele nam mówią. Spróbuję tu podsumować te które mieliśmy okazję wypróbować.

Malaysia Airlines - pewnie każdy słyszał niezbyt miłą historię o zaginionym samolocie. Niestety wypadki się zdarzają nawet najlepszym. Na Malaysia można wyrwać bardzo dobrą cenę na Business class jak się kupi bilety odpowiednio wcześnie. Zazwyczaj BC jest 2x droższa niż economy ale jak za economy płacisz $25 za osobę to za business można $50. Linie są spoko. Na czas, sprawnie, posiłek na pokładzie i standardowa ilość miejsca. Należą też do OneWorld więc jak ktoś zbiera mile American Airlines to powinien być pierwszy wybór.

SilkAir - linie te należą do Singapore Airlines. Latają one tylko po okolicznych miastach. Spodziewałam się serwisu najwyższej kategorii, bo przecież Singapore Airlines są najlepszymi liniami na świecie. Serwis był bardzo dobry ale porównywalny do Malaysia czy Garuda. Standardowo bagaż i przekąska na pokładzie były w cenie.

Garuda Airlines - ostanie linie lotnicze z kategorii regularnych. One należą do SkyTeam więc można zbierać mile w połączeniu z Deltą. Są to narodowe linie Indonezji. Bardzo dużo samolotów i to naprawdę wielkich ptaków widać na lotnisku w Yogyakarcie. Podobne do Silk i Malaysia.

Wszystkie powyższe linie oferują bardzo podobny serwis i ciężko wybrać te najlepsze. Wybór powinien być ukierunkowany programem partnerskim do jakiego się należy.

Air Asia - należą do kategorii tanich linii lotniczych ale przy dobrym zaplanowaniu są całkiem fajne. Ponieważ są to tanie linie to nie oferują ani darmowego bagażu ani posiłku. Proponuję wykupić sobie wcześniej walizki. Można kupić cały zestaw gdzie płacisz mniej niż za walizkę jak wykupujesz na lotnisku a masz wliczone: możliwość wyboru miejsca, nadanie 1 bagażu i jakąś kanapkę.

Ostanie linie jakimi lecieliśmy to WingsAir. Muszę przyznać, że chyba najgorsze i raczej bym ich unikała, chyba, że leci się tylko z podręcznym bagażem. Po pierwsze to biletów nie można kupić na ich stronie. Należą oni do LionAir więc można próbować przez stronkę lionair.co.id Ciężko znaleźć na stronie regulacje odnośnie bagażu ale na lotnisku się dowiadujesz, że masz limit 10kg na bagaż nadawany. Za każde następne kilo trzeba dopłacić ok. 13tys IDR (czyli $1) niby nie wiele ale oczywiście nie przyjmują kart więc trzeba mieć przygotowaną gotówkę. I najlepiej drobne bo Pani nie ma wydać.

Ciężko jest podróżować między wyspami nie latając. Można wykupić rejs na statku ale to nie to samo. Rada? Planuj wcześniej, staraj się latać normalnymi liniami, żeby zaoszczędzić na dodatkowych opłatach za bagaż i zawsze warto sprawdzić różnicę między business class a economy.

A'propo wcześniejszego planowania to polecam kupić bilety na wieże Petronas Tower z wyprzedzeniem paru dni. My niestety mieliśmy limitowany dostęp do internetu przez ostatnie parę dni więc nam się to nie udało. Po krótkiej przerwie odświeżającej w hotelu ruszyliśmy w kierunku wież. Mieliśmy nadzieję, że może jakieś ostatnie bilety na godzinę 21 dostaniemy. Niestety się nie udało. Zaszliśmy tam koło 7 wieczorem i już wszystko było wyprzedane. Również na jutro. Na szczęście każdego dnia rano dokładają parę biletów które można sprzedać na bieżący dzień. Tak więc postanowiliśmy jutro z samego rana, przed śniadaniem przebiec się pod wieże aby dostać bilety na 19:30. Zobaczymy czy się uda.

Oczywiście wieże są połączone z domem handlowym. My przeszliśmy go bardzo szybko i wylądowaliśmy po drugiej stronie gdzie jest park KLCC. Bardzo przyjemny park a do tego ma fontanny. Przy piwku poczekaliśmy na pokaz światła, muzyki i wody. Pokaz zaczyna się o 20 godzinie i trwa około 15-20 minut. Potem przerwa i znów powtórka.

Fontanny były fajne, ładne kolory, kształty itp. Brakowało mi tylko dynamiki i delikatnego przejścia między piosenkami. Po pierwszej piosence myśleliśmy, że to już koniec a to się okazało, że po minucie puścili następną. Jednak Dubaju nie pokonali.

W drodze powrotnej weszliśmy na jedno piwko do Beach Bar. Fajne miejsce. Mają w akwarium prawdzie rekiny. Takie malutkie ale nadal rekiny. Wyszliśmy tylko jak zaczęło się robić za bardzo clubowo i panienki może 15-20 lat przychodziły i podrywały zagranicznych turystów. Jakoś nie nasze klimaty.

Znaleźliśmy za to miejsce na kolację, które całkowicie odpowiadało naszemu stylowi. BBQ Nights - jak sama nazwa mówi to restauracja z przeróżnego rodzaju mięskiem z grilla. Zamówiliśmy talerz różnorodności, żeby spróbować wszystkiego po trochu. Nie mają oni piwa w ofercie ale Pan pokazał Darkowi gdzie jest 7eleven i "stoliczku nakryj się" piwo się pojawiło. Tańsze niż w barze. Jedzenie było bardzo dobre a Daruś się cieszył, że nie musi jeść papek.

Na szczęście nasz hotel był bardzo blisko (po drugiej stornie ulicy) to skierowaliśmy się w jego kierunku. W końcu jutro trzeba zaatakować wieże.

Tym razem poszaleliśmy i wzięliśmy jeden z lepszych hoteli w Kuala Lumpur. Shangri-la jest siecią ekskluzywnych hoteli, głównie w Azji. Czujemy się w nim trochę jak słoniątka w składzie porcelany ale na szczęście bardzo się nie przejmujemy i ładujemy się z dużymi plecakami do windy. Rzadko mamy okazję spać w pięcio-gwiazdkowych hotelach. Malezja i Indonezja dała nam tą możliwość. Wakacje nie należały do tanich ale nadal utwierdzam się w przekonaniu, że ta część Azji jest tania (poza alkoholem). My po prostu, żyliśmy tu na dużo wyższym poziomie. Lataliśmy business klasą, spaliśmy w wypasionych hotelach i chodziliśmy po restauracjach i barach dla turystów. Troszkę obawialiśmy się, że to co jest 3 gwiazdkami w Malezji będzie 1 gwiazdką w Stanach czy Europie. Myślę, że nie byłoby tak źle. Następnym razem to sprawdzimy - póki co fajnie było pożyć przez dwa tygodnie jak bogatsza klasa.