2017.05.27 Franconia Notch, White Mountains, NH
Lato. Z czym wam się kojarzy lato? Nam z górami i kempingami.
W tym roku późno rozpoczęliśmy biwakowanie, dopiero pod koniec Maja. Niestety praca i inne obowiązki trochę nas opóźniły w tym, ale w pierwszy długi, letni weekend musieliśmy gdzieś wyjechać. Pojechaliśmy do dobrze nam już znanego kempingu w stanie New Hampshire, do Lafayette Place.
Już w Marcu jak robiliśmy rezerwacje, to ilość miejsc była ograniczona. Ostatnio jak sprawdzaliśmy to oczywiście już nic wolnego nie było. Kemping jest położony w samym środku Franconia Notch, z którego rozpoczyna się wiele hików w przepiękne Białe Góry.
Z Nowego Yorku wyjechaliśmy niestety późno, około 9 wieczór. Po 6 godzinach, czyli o 3 rano wjechaliśmy na kemping.
Było bardzo ciemno i super cicho. Szybko i w ciszy rozbiliśmy namiot, wypiliśmy parę piwek i poszliśmy spać. Jutro (w sumie już dzisiaj) czeka na nas ciekawy hike.
Dobrze że noc była zimna (jakieś 6-7C) to mogliśmy pospać do 10 rano. Czasami w upalne lato słońce już o 8 rano tak nagrzewa namiot, że dalsze spanie staje się niemożliwe.
Croissant'y z grilla naładowały nasze wewnętrzne baterie i ruszyliśmy w góry.
Na dzień dzisiejszy, wiedząc że rozpoczniemy hike późno, zaplanowaliśmy średniej długości spacer.
Plan polegał na dojściu do schroniska Greenleaf, trasą Old Bridge i powrót inną, dłuższą, mniej uczęszczaną trasą z powrotem na kemping.
Jednym z plusów tego pola namiotowego jest to, że wiele tras właśnie na nim się rozpoczyna. Nigdzie nie trzeba podjeżdżać samochodem. Prosto z namiotu atakujesz górki.
Trasa do schroniska była nam już dobrze znana. Schodziliśmy już tędy parę razy, natomiast nigdy nie szliśmy do góry.
Widać, że jest długi weekend i szlak jest bardzo popularny. Mijaliśmy wiele ludzi, i tych którzy szli tylko na parę godzin, i tych których brody i wielkość plecaków mówiły nam, że są niezłymi górołazami.
Jak zwykle w górach, im wyżej tym widoki ciekawsze. Tutaj też było podobnie.
Ostatnia godzina hiku była dosyć intensywna. Stromo po skałach do góry. W sumie nie było ciężko, ale ilość ludzi jaka schodziła tym szlakiem była tak duża, że często musieliśmy czekać na swoją kolejkę, żeby przejść wąskie odcinki.
Po około 3 godzinach doszliśmy do schroniska Greenleaf. Fajnie położone, nad jeziorek w cieniu góry Lafayette. Część ludzi tu dochodziła i meldowała się na noc, część tylko odpoczywała przed dalszą wędrówką. My też usiedliśmy w słońcu przed schroniskiem na lunch i odpoczynek.
Siedzieliśmy chyba z godzinę. Odpoczywając, podziwiając widoki i przyglądając się ciągle to nowym przychodzącym albo odchodzącym turystom. Było już popołudniu, więc całe schronisko, a zwłaszcza kuchnia szykowała się do robienia kolacji. Fajny klimat tutaj panował. Aż chciało by się zostać, ale niestety nasz "dom" był parę tysięcy stóp niżej, więc musieliśmy się zbierać.
Żeby urozmaicić sobie trochę życie, na powrót na dół wybraliśmy znacznie mniej uczęszczaną trasę, Greenleaf Trail
Na całym 3 milowym odcinku spotkaliśmy tylko dwie osoby. Zupełnie inny klimat niż na tym ciężko uczęszczanym szlaku jakim wychodziliśmy do góry. Skala trudności była mniej więcej porównywalna do tej drugiej trasy. Górna część stroma, a później się już spłaszczało. Widoki były ok, ale chyba z pierwszego szlaku były ciekawsze.
Widać, że mimo końca maja, śnieg dalej leżał w paru miejscach. Nie dziwię się, w sumie mieliśmy jeden z najlepszych sezonów narciarskich od wielu lat.
Po około dwóch godzinach zeszliśmy na dół. "Niestety" do naszego pola namiotowego mieliśmy jeszcze dwie mile.
Fajny, łatwy, płaski szlak w ciągu godziny zaprowadził nas na nasz nasz kemping. Znów poczuliśmy zapach ognisk i grillowanych potraw. My też szybko zabraliśmy się do roboty i kolacja wraz z ogniskiem natychmiast powstała.
Oczywiście nie mogło zabraknąć długich, polaków dyskusji przy ognisku do późnych godzin. Nie za późnych, bo jutro rano wczesna pobudka i duży hike nas czeka.
Lafayette Place kemping znajduje się w samym sercu Franconia Notch. W miejscu gdzie jest dużo niedźwiedzi. Rok temu misie nas tutaj odwiedziły, więc żeby nie powtórzyła się sytuacja wszystko musieliśmy posprzątać. Potem przebrać się w czyste, nie pachnące żadnymi potrawami ubranka, wejść w ciepłe śpiwory, bo zapowiadała się zimna noc i smacznie zasnąć.