IDM Travels

View Original

2020.07.09 Yellowstone National Park, WY (dzień 6)

Welcome to Silver Gate - dla nas to raczej pożegnanie. Nie do końca wyspani (bo materac był beznadziejny) ruszamy po raz kolejny do Yellowstone. Park Yellowstone można zwiedzić w trzy dni jak się chce tylko zobaczyć najważniejsze atrakcje turystyczne. Jeśli natomiast chcesz się zagłębić w lasy to jest też bardzo dużo szlaków górskich. W parku można też uprawiać różnego rodzaju sporty wodne a co mnie chyba najbardziej zdziwiło, można też łowić ryby.

Rzek i jezior to jest tu trochę - nie wiem natomiast jak to jest z rybami. Szkoda, że nie pojechał z nami kolega wędkarz bo byśmy pewnie mieli dobrą i świeżą kolację. My park Yellowstone zwiedzaliśmy jak zawodowi turyści czyli od punkty obserwacyjnego do punku. W Yellowstone nie ma wysokich gór ale za to jest dużo unikatowych gejzerów, gorących źródeł i innych geologicznych ciekawostek więc na tym się skupiliśmy. W górki to chętnie pójdziemy w parku Grand Teton.

Park Yellowstone można zwiedzić w 3 dni. Pierwszy dzień mieliśmy od punktu Maddison, przez Mammoth Hot Springs i Tower do Silver Gate. Drugi dzień skupiliśmy się na Maddison, Canyons i Lake Village. Natomiast na dziś został nam najbardziej popularny odcinek parku czyli od Maddison do Grant Village. Odcinek ten jest najbardziej popularny ze względu na Grand Prismatic Spring. Ale zanim tam dojedziemy musimy przejechać dolinę Lamar.

A tu jak zawsze dużo bizonów. Byliśmy przed 9 rano i potwierdziło się powiedzenie, że im wcześniej tym zwierzęta są bardziej aktywne. Bizony przebiegały przez drogę, chodziły, biegały, piły wodę - zupełnie inaczej niż w ciągu dnia gdzie wolą się nie ruszać.

Spełniło się Darka marzenie. Najpierw chciał zobaczyć w ogóle bizona, potem całe stado a na koniec stado przebiegające przez jezdnię. Obserwowalibyśmy i fotografowali dalej ale inny kierowca do nas zagadał i powiedział “dalej w dolinie jest całe stado wilków”. WOW - wilków to nam brakowało do kolekcji.

Przejechaliśmy dolinę ale wilków niestety nie widzieliśmy. Natomiast trochę dalej już w lesie zobaczyliśmy dużo samochodów zaparkowanych przy drodze. My też stanęliśmy, pytamy się co tam jest a tu misiu jest. Chodził sobie brązowy niedźwiedź. Na taką odległość mogłam go obserwować i robić mu zdjęcia. Szybko jednak uciekł ze słońca w chłodny busz więc i my wróciliśmy do auta i pojechaliśmy dalej.

Wilka udało nam się wypatrzyć troszkę dalej na bagnach. Ciekawe dlaczego był samotny. Wilki często występują w grupach ale może on tu czuje się bezpieczny i zdarzają się przypadki odizolowania. WOW - tyle zwierząt na jeden dzień. Na koniec się jeszcze kaczki załapały. A czemu nie?

Czas wrócić do zwiedzania gejzerów. Na początek odwiedziliśmy Fountain Paint Pots. Jest to obszar w parku, gdzie na trasie 1 km (0.5 miles) można zobaczyć prawie wszystkie termiczne zjawiska. Są tu gejzery, gorące źródła, fumarola i błotne wulkany (mudpots).

Wszystko było ciekawe choć “mudpots” najbardziej mnie zainteresowało. W błocie co jakiś czas pojawiała się bańka z powietrzem po czym pękała. I tak w kółko. Sprawiało to wrażenie jakiejś gry czy zabawy gdzie się jedno naciska a inne gdzie indziej wyskakuje.

Oczywiście były też piękne gorące źródła z niebieską wodą, i gejzery tryskające wodą z wnętrza ziemi. Jak tak się chodzi po tych deptakach, po tych terenach gdzie ciągle coś się gotuje, coś wypluwa, coś paruje to tylko sie człowiek zastanawia kiedy to wszystko wybuchnie. Dużo tego się nagromadziło pod ziemią i ciągle coś próbuje się wydostać.

W końcu dotarliśmy do Midway Geyser Basin ze słynnym i przepięknym kraterem Grand Prismatic Spring. Pewnie zdjęcie to wiele razy widzieliście w różnego rodzaju blogach i artykułach a dla mnie przyszedł czas wreszcie zobaczyć to na żywo.

Zanim jednak dojdzie się do Grand Prismatic to mija się Excelsior Geyser, kolejna “dziura” z przepiękną niebieską wodą i buchającą parą - niebieska woda znajduje się bardziej w szerokich, rozległych gejzerach, które wyglądają jak garnek z gotującą się wodą. Są też węższe gejzery i ze względu na mały otwór nie widać niebieskiej wody, za to wybuchają one częściej bo gotująca woda się podnosi i potrzebuje się wydostać na zewnątrz. Te węższe gejzery tryskają wodą nawet kilkanaście metrów do góry.

Rozległe gejzery nie plują wody do góry ale nadal z ziemi wydobywa się masa wody. Na przykład Grand Prismatic Spring „wypluwa” do rzeki około 5tys galonów (18 tys litrów) wody na minutę. Swoją sławę zdobył jednak nie przez wielkość czy moc ale przez wygląd. Jak to bywa w życiu wszystko jest oceniane po wyglądzie więc i Great Prismatic Spring zyskał sławę przez swoje kolory.

Podchodząc do niego przygotowanymi deptakami nie do końca widzi się jego kolory. Owszem jest dość kolorowo, ciekawa faktura ziemi no i oczywiście nieodłączny zapach siarki. Jednak jeśli naprawdę chce się zobaczyć to źródło w pełnej okazałości to polecam przejść się na pobliskie wzgórze. Trasa do wodospadu Mystic, przy czym w połowie odbija się na taras widokowy.

Dużo lepiej nie? A skąd w ogóle biorą się takie kolory? Wszystko dzięki słońcu. Dzięki minerałom zawartym w wodzie promienie słońca rozchodzą się po płaszczyźnie wody wydobywając z niej piękny niebieski kolor. Żółty kolor natomiast to bakterie. Różnego rodzaju bakterie i mikroorganizmy, które lubią ciepło (a wręcz nawet wrzątek), żyją na granicy gorącego źródła i ziemi. Często tworzą one swoisty krater i rozprzestrzeniają się na boki. Tak to właśnie natura tworzy najpiękniejsze kolory.

Grand Prismatic Spring jest jednym z tych obrazów, które chcesz zatrzymać w swojej pamięci na zawsze. Dobrze, że mamy aparaty i jest to możliwe. Następnym przystankiem na naszej trasie był gejzer Old Faithful. Jest to gejzer stożkowy i swoją sławę dostał dzięki regularności wybuchów. Tak naprawdę mógłby być tam zegar, który odlicza minuty do następnego wybuchu. Myśmy przyjechali dokładnie 5 minut przed jego wybuchem więc miejscówki w pierwszym rzędzie nie mieliśmy, ale za to nie musieliśmy czekać 1.5h. Czas pomiędzy wybuchami jest bowiem 90 minut a sam wybuch trwa niecałe pięć minut. Jednak w ciągu tych 5 minut gejzer może wypluć nawet do 32 tys litrów (8,400 galonów) wrzącej wody. Niesamowite ile energii jest we wnętrzu ziemi.

I na tym byśmy się pożegnali z parkiem Yellowstone. Teraz pora wrócić do Grand Teton, do jego oficjalnej części. Tym razem śpimy w Jackson, WY. Powrót do cywilizacji i miejmy nadzieję hotelu z lepszym materacem.

Udało się – dojechaliśmy do Jackson pod wieczór. Pokoik dużo większy niż nasza szopa w Silver Gate, miasteczko całkiem fajne – sześć ulic na krzyż ale na pizze można wyjść a i przejść się jest gdzie. My jednak potrzebowaliśmy spania. Po części ciągłe przebywanie na wysokości ok. 7tys feet (2100 m) robi swoje a po drugie mało snu w dwie poprzednie noce zrobiło swoje. Tak więc jutrzejszy dzień ma tytuł odsypianie – śpimy do 8 rano a potem na lajcie jakaś wycieczka nad jeziorko, gondolą na jakąś górkę i zleci. Trzeba nabrać sił na kolejny duży hike....ale to w sobotę!