IDM Travels

View Original

2021.03.10 Steamboat, CO (dzień 12)

Dzisiaj już niestety jest to ostatni narciarski dzień w Colorado na tym wyjeździe. Spędziłem go w Steamboat, odwiedzając wszystkie zakamarki resortu. 

W nocy trochę posypało. Spadło jakieś 10 cm. Nie jest to dużo jak na Colorado, ale wystarczająco żeby tak ładnie wszystko pokryć świeżą warstwą puchu. Dzisiaj jest środa, czyli mało ludzi w górach, czyli tak szybko tego nie rozjeżdżą!

Pogoda dzisiaj była ciekawa. Trochę słońca, trochę chmur, mgła, wiatr, opady śniegu.... cokolwiek tylko natura wymyśliła to rzucała to na Steamboat. Ciekawe widoki i kontrasty się tworzyły.

Czasami była tak gęsta mgła, że nic nie było widać. Dobrze, że jest to już mój piąty dzień w tym resorcie, więc aż tak często nie błądziłem. Chociaż czasami się jechało i jechało.....  a tu dalej nic. Dobrze, że mają dobry serwis w górach z mapami na telefon i mogłeś dokładnie określić swoje położenie. Jak jechałem lasem już parę minut i nikogo nie widziałem lub nie słyszałem to telefon stawał się moim najlepszym przyjacielem!

Większość porannych godzin spędziłem po drugiej stronie góry, w rejonie Morningside. Jakoś ten rejon mi wcześniej nie przypadł do gustu. Za płasko i tylko jeden wolny wyciąg na końcu z reguły z dużą kolejką. Dzisiaj dałem mu kolejną szansę i dobrze zrobiłem. Morningside odbudowało swoje negatywne punkty. Odważniej wjechałem w głębsze rejony doliny, gdzie stromsze zbocza i więcej śniegu sprawiło ciekawsze zjazdy. Na dole przy wyciągu też prawie nikogo nie było, więc parę porannych fajnych zjazdów udało mi się zrobić. Pożegnałem się z obsługą wyciągu i wróciłem do głównej części resortu. 

Zjechałem sobie paroma ciekawszymi trasami w głównej części resortu. Niestety nie pojechałem w super strome rejony. Nikogo tam dzisiaj nie było. Nie chciałem ryzykować i samotnie się zapuszczać w te tereny. 

Natomiast obowiązkowo pojechałem w południowe rejony resortu z chęcią odwiedzenia najlepszego Tacos w górach. Niestety nie udało mi się ich znaleźć. Nawet śladu po nich nie było. Chyba przy tak małej ilości ludzi i złej pogodzie nie opłacało im się odpalać ratraka i wyjeżdżać w góry. Poszedłem do schroniska odpocząć. Nawet tu było bardzo mało ludzi. Tak jak mówił lokalny, środa jest najlepsza w górach. Prawie nie ma nikogo. 

Po przerwie zjechałem sobie tutaj parę razy. Troszkę śniegu znowu sypnęło, co przy tak małej ilości ludzi powodowało zabawy w mini puchu. 

Wróciłem do głównej części resortu która przywitała mnie słońcem. Co za zmienna pogoda dzisiaj. 

Zbliżała się godzina 16. Ilonka już pisze, że dochodzi do głównej bazy, więc najwyższy czas zjechać na dół. 

Zjeżdżałem bardzo pomału. Dopracowywałem każdy zakręt i chciałem się nacieszyć każdą sekundą w tych górach. Nie wiem kiedy tu znowu będę zjeżdżał. Kiedy znowu wrócimy do Steamboat na dłuższy weekend czy na tydzień albo dwa. 

Na dole słoneczko, ale nie za ciepło. Myślę, że było koło 0C. Dalej dobra pogoda żeby usiąść gdzieś na piwku i coś przekąsić. 

Steamboat to nie Vail czy Whistler nie ma setek knajpek ale zawsze coś można znaleść. Usiedliśmy w Traffle Pig i przy nóżkach z kaczki i chłodnym, lokalnym piwku żegnaliśmy się z resortem. Wspominaliśmy ostatnie 12 dni jakie tu spędziliśmy.

Ogólnie jesteśmy bardzo zadowoleni z wyboru Steamboat na nasze główne wakacje zimowe. Góry może nie są tak wielkie jak Whistler, Vail czy Zermatt ale mają też swój urok. Dużo ciekawych tras i terenów, które jak się pozna to można się dobrze zabawić. Mniejsza ilość narciarzy z dalekich krain też ma swoje plusy i nie ma dużo ludzi w górach. Chyba, że spadnie śnieg i jest puch, ale wtedy w każdym resorcie są potężne kolejki. 

Ogólnie bardzo polecam Steamboat i z chęcią tu kiedyś wrócę na narty. 

Dzisiaj za wiele już nie chodziliśmy po miasteczku. Wróciliśmy do hotelu trochę się spakować i obowiązkowo odwiedzić hotelowy bar i pożegnać się z barmanką. Oczywiście jak to w barze, nie można tak wejść na jedno piwko. Lokalni nam nie pozwolili szybko wyjść, więc się „trochę” przeciągło. Ale przynajmniej dowiedzieliśmy się paru cennych informacji, gdzie można jeszcze jechać na wiosenne narty. 

Także może jeszcze w tym sezonie uda nam się wrócić na zachód Stanów. Będziemy próbować. Jak narazie za tydzień czeka nas rodzinny wyjazd na narty do Windham. Resort ten jest położony w górach Catskills, 2.5h na północ od NYC. Chyba będzie mi się trochę inaczej jeździło w Windham po prawie dwóch tygodniach jeżdżenia w Colorado. Wyznając zasadę, że nie ma złego dnia na nartach na pewno bedzie fajnie. Pewnie nie będzie wpisu na blogu, bo już ten resort opisałem w styczniu.