2022.08.30-31 Borne Sulinowo, PL (dzień 4-5)
Kolejny dzień kolejna przygoda. Borne Sulinowo jest samo w sobie bardzo fajnym turystycznym miasteczkiem gdzie można odpocząć i się zrelaksować. Jest też bardzo dobrą bazą wypadową aby zwiedzać okolicę i okoliczne jeziora.
Na kolejny dzień postanowiliśmy zwiedzić Drawski Park Krajobrazowy. I drogą z Czaplinka do Połczyna Zdrój. Drawski Park został utworzony w 1979 roku i zajmuje powierzchnię 38tys ha. Znajdują się tu cenne obiekty krajobrazowe jak jeziora, wały morenowe, głazy narzutowe. Jest też bardzo dużo unikatowej fauny i flory. My skupiliśmy się na jeziorach i ogólnym podziwianiu krajobrazu.
Największe jezioro w tym parku to jezioro Drawsko. Powierzchnia wody wynosi 1781,5 ha. Ciągnie się ono właśnie od Czaplinka do Połczyna.
W Czaplinku jest mały ryneczek i oczywiście piękne jezioro, natomiast Połczyn nam się strasznie spodobał. Poczynając od browaru, przez piękne park zdrojowy a kończąc na uroczym ryneczku i ulicy parasoli.
Zanim jednak dojechaliśmy do Połczyna to zatrzymaliśmy się w zamku Drahim. Jest to zamek templariuszy z czasów średniowiecza. W końcu XIII wieku na tereny Drawskiego Parku sprowadzony został zakon rycerski templariuszy. Zostali oni powołani do obrony granicy przed narastającą agresją brandenburską.
Zamek przez setki lat przeszedł wiele a w 1759 został spalony. Aktualnie zamek jest trochę odrestaurowany. Odbywają się tu pokazowe turnieje rycerskie i inne imprezy. Chodząc po terenie zamku można przymierzać zbroje rycerskie, pozować z tarczą czy usiąść przy stole biesiadnym z kawką.
Zamek jest nie wielki ale chodząc po nim czułam się jakbym przeniosła się w czasie. Byłam na Wawelu i innych zamkach średniowiecznych ale tutaj ta historia jakoś żyje i wspomnienia ze szkoły jak uczyliśmy się o królach polskich i czasach Piastów czy Jagiellończyków.
Po zamku pojechaliśmy prosto do Połczyn Zdrój. Połczyn jest uzdrowiskiem i jest popularną destynacją aby odpocząć i podreperować zdrowie. Słynie on z wód zdrojowych na których robią piwo. Darek zakochał się w ich piwie… no w końcu to samo zdrowie pić wodę zdrojową… a, że troszkę zachmielona ta woda to nie ważne… smak jest lepszy.
Tak więc na początek odwiedziliśmy browar. Niestety tutaj w browarze jest sklep firmowy ale nie ma możliwości usiąść i wypić piwko. Wrzuciliśmy więc skrzyneczkę do bagażnika i ruszyliśmy w kierunku parku zdrojowego. Przepiękny duży park z amfiteatrem, jeziorkami, mostkami i nieskończoną ilością alejek. Przepiękny. A w środku mała knajpka w której można napić się piwa Połczyńskiego albo przyjść wieczorem na dancing… wygląda, że goście pobliskiego sanatorium często się tam bawią.
Zamówiliśmy po piwie z parasolkami i co przeczytaliśmy na etykiecie piwa?
Nieskazitelnie czyste środowisko, niepowtarzalny mikroklimat Szwajcarii Połczyńskiej, woda czerpana ze źródeł zdrojowych.
Samo zdrowie…. nie?
Źródła zdrojowe stały się podstawą rozwoju funkcji uzdrowiskowej Połczyna Zdroju. Leczniczy charakter wód na trwałe ukształtował jego charakter i pozwolił mu stać się prężnie rozwijającym miastem uzdrowiskowym. W roku 1705 Jakub von Krockow Junior wybudował tu pierwszy dom zdrojowy.
Wody zdrojowej się napiliśmy prosto z fontanny, piwka z parasolkami też spróbowaliśmy… Darek tylko poszkodowany musiał pić tak zwaną zerówkę. W Polsce bardzo mocno przestrzegane są przepisy odnośnie prowadzenia samochodów po alkoholu. Dlatego strasznie popularne są piwa 0%. W Stanach sprawa wygląda inaczej i dozwolone promile różnią się między stanami. Nie żebyśmy chcieli pić dużo alkoholu a potem prowadzić samochód. Jesteśmy przeciwni temu. Jedno piwko pewnie można, choć w Polsce lepiej pić zerówkę, bo głupio by było stracić prawo jazdy przez taką gupotę.
Ostatni punkt programu w Półczynie to oczywiście parasolki. Skoro pojawiają się często na suwenirach, etykiecie piwa itp to trzeba było je zobaczyć. Na długości całej ulicy powieszono kolorowe parasolki. Podobne akcje są dość popularne również w innych miastach Europejskich. Jest to ciekawy sposób nie tylko na przyciągnięcie turystów, którzy chcą mieć fotkę na instagram ale też ładna dekoracja miasta czy ochrona przed słońcem
Dzień zakończyliśmy nad jeziorem Komorze. Akurat trafiliśmy na zachód słońca i było pięknie.
Na tym wyjeździe po okolicy Darek zobaczył kilka jezior. Nie widział jednak jeszcze tego najważniejszego, jezioro Pile. Dobrze, że następnego dnia (środa), taty przyjaciel p.Edward zaprosił nas na swoją łódkę i rozkoszując się ładną pogodą pływaliśmy po jeziorze. Udało nam się nawet sterować łódką przez prawie cały czas wycieczki.
Nas czas w Bornym dobiega końca. W czwartek czas ruszać w dalszą drogę. Plan jak zwykle napięty ale będzie jeszcze parę ciekawych miejsc które wam opiszemy.