IDM Travels

View Original

2024.04.06 Breckenridge, CO (dzień 1)

Trzeba jakoś ciekawie zakończyć ten sezon narciarski. Cały marzec nie byłem nigdzie na nartach, ale niestety tak jakoś dziwnie się to wszystko poukładało. Nie jest tak źle i w planie mamy spędzić 4 dni na nartach w Breckenridge w stanie Kolorado.

W kwietniu z reguły są wiosenne narty. Ciepło, słoneczko, miękki śnieg i dużo chłodnych napojów. Niestety (albo na szczęście) zima w tym roku się przeciąga i wszędzie dalej są intensywne opady śniegu. Nawet u nas, na wschodzie w górach dalej ostro sypie i resorty przedłużają zakończenie sezonu. Chyba w tym roku ocieplanie klimatu zaspało, przynajmniej w Stanach.

Dalej niestety nie mieszkamy w Denver, więc lotnisko LGA w NYC trzeba było odwiedzić w sobotę super wcześnie rano. Ale jak się chce w sobotę już jeździć na nartach to trzeba się poświęcić.
Nie jest źle, lotnisko mamy 12 minut od domu.

LGA należy do nowoczesnych lotnisk (mieli wielki remont przez ostatnie parę lat) w związku z tym z reguły wszystko idzie logicznie i sprawnie i już o 7 rano byliśmy w samolocie. Niewiele później nad chmurami śniadanko i za chwilę śniliśmy o pięknych zaśnieżonych górach skalistych.

Lecąc na zachód goni się czas. W naszym przypadku nadrabiamy dwie godziny, a do tego kapitan powiedział, że ma pomyślne wiatry i nadrobił dodatkową godzinkę. Tym o to sposobem parę minut po 9 rano wylądowaliśmy już w Denver. Tak powinno być zawsze. Niestety nie jest. Czasami nic nie idzie z planem i aż się nie chce latać. Widać, ze tym razem mieliśmy pozytywne moce na pokładzie i wszystko szło sprawnie. Tak, trochę większa grupa leciała z nami.

Ilonka zajęła się bagażami, a ja samochodem. Tu znowu wszystko się zgrało i niewiele później wznosiliśmy się autostradą 70 w góry.

Dzisiaj niestety nie ma wiosny w Kolorado tylko pełnia zimy z potężnym wiatrem. W wyższych partiach gór śniegu zaczęło przybywać, nawet na drodze. W związku tym wszystkie ciężarówki musiało założyć łańcuchy na koła, co oczywiście spowodowało korki.

Na szczęście nie było tak żle i już koło południa byliśmy w Breckenridge. 

Tak jak przypuszczałem, dzisiejsze nartki nie należały do idealnych. Potężny wiatr, opady śniegu i chmury. Wszystkie górne wyciągi były zamknięte.

Oczywiście nie odbierajcie mnie źle. Dalej było fajnie, tylko ciekawiej. Poza górnymi partiami resortu wszystko było czynne.

Pogoda wygoniła dużo ludzi do barów, więc mimo tego, że była sobota to można było bez kolejek jeździć non-stop.

Ale chciało mi się jeździć. Paru lokalnych podpowiedziało mi gdzie w taką pogodę najlepiej jeździć żeby uchronić się od wiatru. Bardziej zalesione i północna stoki były najlepszą opcją.

Ogólnie było ok. Widoczność nie była najlepsza, ale za to śnieg był super. Coraz więcej go przybywało i można było w kwietniu w puszku czasami się bawić. Pod warunkiem, że wiatr nie zwiał wszystkiego.

Na jednym z wyciągów spotkałem ładnie opalonego gościa. Myślałem, że pewnie z Miami jest. Jak się okazało jeździł tu wczoraj i dzień wcześniej. Było zupełnie inaczej, tak wiosennie. 15-20C, słonecznie i bez wiatru!

Miejmy nadzieję, że wiosna tutaj wróci w najbliższych dniach.

Jeździłem do samego końca. Gdzieś o 16:15 zjechałem na sam dół i zacząłem szukać reszty ekipy.

Większość ich znalazłem w naszym ulubionym barze BoLd. Z reguły w kwietniu après ski odbywa się na zewnątrz w słoneczku i przy fajnej muzyce. Tym razem pogoda wygoniła wszystkich do środka.

Na ten wyjazd miało nas pojechać 12 osób. Niestety życie płata ludziom różne figle i pojechało tylko 7 ludzi. Dodatkowo była to też urodzinowa niespodzianka, więc było bardzo wesoło i smacznie.

Po kolacji spacer zaśnieżonymi uliczkami Breckenridge był bardzo wskazany. Mimo mrozu i wiatru każdy potrzebował przetrawić posiłek i dalej się aklimatyzować z wysokością. 

Aklimatyzację zakończyliśmy w naszym hotelu obserwując z okna co tam się wyprawia. Potężny wiatr z dużą ilością opadu śniegu!
Miejmy nadzieję, że do jutra się wypogodzi i będzie można w pięknym puszku ze szczytów uprawiać białe szaleństwo.
Przecież jest wiosna, nie?