IDM Travels

View Original

2022.11.13 Vail, CO (dzień 2)

Vail jest chyba najsłynniejszym resortem w Stanach. Posiada potężne przestrzenie zwane bowlami. I nie ma ich 2-3 tylko 7

Kiedyś prym wiódł Aspen, ale to było kilkanaście lat temu.

Resort Vail się rozbudował do tego stopnia, że powstało miasteczko z supermarketami, szkołami, biura, szpital, lotnisko….

Kiedyś często jeździliśmy do Vail bo był on na moim bilecie i miałem po znajomości darmowe mieszkanie. Parę lat temu zmieniłem mój bilet na inne resorty, bo więcej jeździłem na nartach na wschodzie Stanów. Teraz się trochę pozmieniało i więcej jeżdzę na zachodzie, więc chyba pora zmienić bilet na Epic na którym miedzy innymi jest Vail.

Vail już jest czynny od jakiś dwóch tygodni więc postanowiliśmy tam się wybrać. Nie mam biletu na ten resort, ale Ilonka ma wszędzie znajomości i się udało coś przekombinować.

Z Copper do Vail samochodem zajechaliśmy w niecałe 30 minut. Odebrałem bilecik i wsiadłem do Gondoli. Ilonka poszła poznawać miasteczko i okolice. Zobaczyć jak bardzo się zmieniło przez ostatnie 10 lat.

Vail jest potężnym resortem. Oczywiście dzisiaj wszystko nie jest czynne. Nie można zjechać na dół. Trzeba do dolnej bazy też wrócić gondolą.

Wyjechałem do połowy góry pierwszym wyciągiem a tam już zima w pełni.

Dalej na szczyt jeździł szybki 6-osobowy wyciąg krzesełkowy. Muzyka grała, ludzie tańczyli, słońce świeciło… wow, ale nastrój.

Nawet nie było dużej kolejki i w ciągu paru minut wyjechałem na szczyt. Jak jest pełnia zimy i wszystko jest otwarte to można dalej jechać w góry. Niestety teraz jedyną opcją jaką jest to powrót do tego samego wyciągu.

Na szczęście wiele tras zjazdowych było otwartych i mogłem sobie wybierać.

Od łatwych zielonych do trudnych przez las

Śnieg też był znacznie lepszy niż wczoraj w Winter Park. Było go o wiele więcej i był bardziej puszysty. Jednak Vail to Vail.

Mimo, że tylko jeden wyciąg chodził, to praktycznie bez kolejki się jeździło. Czasami stałem może parę minut, ale w słoneczku i z pięknymi widokami to aż się chciało postać.

Trasy zjazdowe może nie były długie (dalej dolna część góry była zamknięta) ale wystarczające żeby się zmęczyć. Znacznie dłuższe niż wczoraj w Winter Park.

Mimo, że większość terenów dalej była zamknięta to uważam, że się dobrze wybawiłem.

Jeździłem do końca. O 15:30 zamknęli górny wyciąg i gondolami zwieźli wszystkich narciarzy na dół.

W miasteczku przywitała mnie Ilonka i już razem pochodziliśmy sobie po Vail. Resort nie jest jeszcze zatłoczony bo to dopiero początek sezonu. Bez tłumu można było się szwendać uliczkami i zaglądać w stare kąty, powspominać czasy jak w każdą zimę się tutaj imprezowało.

Widać było trochę zmian i parę nowych knajp, ale w większości wszystkie słynne bary i restauracje dalej były. Jednak Vail to Vail, jak ci się uda tutaj otworzyć knajpę to pewnie jest to dobry interes.

Na kolację wybraliśmy niemiecką knajpę Pepi's Bar & Restaurant. Nie pamiętam czy w niej kiedykolwiek jadłem, więc tym bardziej trzeba było ją wypróbować.

French Onion Soup i lekko wypieczona sarnina. Te dwie potrawy mnie zaciekawiły. Zupa jak zupa, była dobra, ale mięsko było pyszne. Pół surowe w jakimś ciekawym sosie. Jak tu wrócimy w  środku zimy to obowiązkowo tu zjemy kolację. Pewnie w sezonie trzeba robić rezerwacje parę dni/tygodni wcześniej ale niestety coraz więcej ludzi podróżuje i trzeba planować o wiele wcześniej.

Po kolacji wróciliśmy do naszego resoru Copper. Jutro tutaj jest wielki dzień. Pierwszy dzień w tym sezonie. Nie byłoby to nic zwyczajnego gdyby nie to, że jest to specjalny sezon. Dokładnie 50 lat temu ruszył tutaj pierwszy wyciąg. Organizatorzy planują otwarcie z pompą. Muzyka na żywo przy dolnej stacji, nagrody dla pierwszych 100 narciarzy, burmistrz przecinający wstęgę na pierwszym krzesełku….

Na pewno będzie się dużo działo i mam nadzieję, że będę brał w tym czynny udział.

Jak narazie zrobiła się idealna pogoda na jutro. Jakieś -10C, bezwiecznie i intensywne opady śniegu.

Nie mogę się doczekać poranka…..