IDM Travels

View Original

2014.11.23 Polska & Włochy (dzień 1)

Vincent: But you know what the funniest thing about Europe is?
Jules: What?
Vincent: It's the little differences. I mean, they got the same shit over there that we got here, but it's just...it's just, there it's a little different.
Jules: Example?”
Pulp Fiction


Tak więc pierwsza różnica po wylądowaniu na lotnisku we Frankfurcie to Duty Free. Tak, Duty Free jest na każdym lotnisku ale bardzo rzadko jest dostępne po wylądowaniu. I nie mówimy tu o małym sklepiku gdzie możesz kupić małą buteleczkę wina ale o całodobowym sklepie gdzie poza możliwością kupienia whiskey w wymiarze 4,5L możesz też kupić McLarena. Tak więc Darek poczuł atmosferę Świąt i chciał zrobić zakupy ale jak to Daruś zapomniał PINa do karty.

Niedziela, 6 rano....samolot do Krakowa mamy za 2,5 godziny. No to jak najlepiej zabić ten czas? Nie ma to jak dobre niemieckie śniadanie czyli parówki, sałatka ziemniaczana no i.....piwo.... Tak, pomimo ze jest niedziela a Niemcy są bardzo katolickim krajem to zdecydowanie im to nie przeszkadza.....bo przecież każdy jest wolnym człowiekiem (prawie jak w Stanach) i może robić na co ma ochotę bez względu na porę dnia.

Tak więc siedząc przy bramce, piszemy bloga i kończymy nasze śniadanie. Tu chciałam dodać, że jednym z plusów latania przez Niemcy jest fakt, że bary są przy bramce więc nie musimy siedzieć jak te kołki i odliczać minuty.
Następny przystanek – KRAKÓW – mamy nadzieję, że nasze walizki dolecą bo na JFK padł system komputerowy Lufthansy i opisywali nasze bagaże ręcznie....witamy w 21 wieku.

O dziwo bagaże doleciały całe i na czas....tak więc mamy prezenty. W końcu jesteśmy ciocią i wujkiem z Ameryki. Zanim uderzymy na Włochy jeden dzień spędzamy w Polsce.....trzeba się przywitać z częścią rodzinki. A jak to bywa z rodzinką... nie robiliśmy nic innego jak tylko jedliśmy, piliśmy i znów jedliśmy i piliśmy i tak w kółko. Jest to sposób na zabicie JetLaga. Przesiedzieliśmy do 11 w nocy, zmęczeni padliśmy i przespaliśmy całą noc.