IDM Travels

View Original

2021.03.01 Steamboat, CO (dzień 3)

Dziś opowiem wam troszkę o historii miasteczka Steamboat. Tak naprawdę miasteczko nazywa się Steamboat Springs. Każdy jednak mówi na nie Steamboat (łódź parowa) albo po prostu Boat (łódka). Nazwa Steamboat podobno wzięła się kiedy w latach 1800-tnych grupa Francuskich traperów usłyszała dźwięk podobny do dźwięku jaki wydaje silnik łódki parowej. Jak się potem okazało, dźwięk ten był z gorących źródeł które znajdują się w tych okolicach.

Steamboat leży w dolinie Yampa. Przez tysiące lat Indianie ze szczepu Ute i Arapaho przybywali tu na polowania. Oba szczepy Indian lubili też korzystać z gorących źródeł mineralnych. Szybko bowiem odkryli ich lecznicze właściwości i uważali je za miejsca święte.

Pierwszym osadnikiem był James Crawford. Nie dość, że sam się osiedlił to jeszcze spędził trochę czasu w mieście Boulder przekonując innych do przeprowadzki. W 1885 roku pięć innych rodzin się tu osiedliło i miasto pomału zaczęło powstawać.

W 1900 roku oficjalnie powstało miasto nominując James Crawdord na burmistrza miasta. Dwa lata później miasto miało już 3 hotele, 3 stajnie, 3 banki, 4 sklepy wielobranżowe, 2 sklepy mięsne itp.

1909 roku powstała tu kolej. Jak można się domyślać kolej przyczyniła się do rozwoju gospodarczego tego rejonu. Steamboat był głównie rolniczym rejonem z dużą ilością farmerów bydła. Po wybudowaniu kolei w tym rejonie Steamboat stał się największym centrum wysyłki bydła na zachodzie. Jednocześnie turystyka zaczęła się rozwijać i coraz więcej ludzi przyjeżdżało podziwiać piękno natury albo relaksować się w gorących źródłach.

Z początkiem 1915 Norweg Carl Howelsen otworzył skocznie i oficjalnie stworzył narciarstwo jako sport w tym rejonie. Park Howelsen jest najdłużej działającym kompleksem skoczniowym i nadal cieszy się popularnością wśród kadry sportowej USA czy Kanady.

W 1960 roku góra Storm została przekształcona na resort narciarski. Projekt nadzorował James Temple. Kilka lat później góra została przemianowana na Mt. Werner, na cześć lokalnego olimpijczyka (Buddy Werner), który to niestety zginął tragicznie w lawinie.

Na dzień dzisiejszy Steamboat ma wiele do zaoferowania. Destynacja jest popularna w zimie głównie ze względu na światowej klasy resort narciarski. A w lecie oferuje wędkarstwo, golf, rowery górskie, no i oczywiście nieskończoną ilość szlaków górskich.

A jak miasteczko wygląda teraz? Jest ciekawe, z niską zabudową. Ma klimat i pozostałości z lat 1900 i brakuje chyba tylko Saloon’u z wahadłowymi drzwiami. Myślę, że Steamboat się jeszcze rozrośnie. Ma dużo terenów gdzie pewnie powstaną kolejne hotele, domy i apartamenty pod wynajem.

Poruszanie się między centrum Steamboat a resortem jest dość łatwe i szybkie. To znaczy zależy jaki transport się weźmie. Ja wybrałam nóżki i tak z hotelu szłam około 45 minut. Z kolei z hotelu do resortu mam około 20 minut. Można oczywiście pojechać autem i to zajmuje około 6 minut. Jest też autobus który krąży między resortem a miastem. Tak, że wybór jest duży.

Ja miasteczko zwiedzałam wczoraj. Darek poznawał resort narciarski a ja poznawałam miasteczko. Najpierw poszłam drogą. Niby chodnik jest idzie się cały czas wzdłuż drogi number 40 więc jest dość głośno. Z powrotem szłam już trasą rekreacyjną wzdłuż rzeki Yampa.

Trasa jest przeznaczona na rowery i spacery. Jest bardzo przyjemna i w lecie musi być nieźle oblegana. Przypomina mi trasę w Stowe choć tu wydaje mi się dłuższa. W końcu na zachodzie wszystko jest większe to i trasa powinna być dłuższa.

Miasteczko Steamboat Springs jest bardzo przyjemne z dużą ilością sklepików i restauracji, no i oczywiście browarów.

Darek szalał dziś znów na nartach. Już bardziej obeznany z resortem zapuszczał się coraz głębiej i tylko pisał mi smski:

“Koniec obijania się. Pierwszy EX zrobiony!!! Było stromo ale bez cliff. 10 minut podejścia…”

“Siedzę właśnie na lunchu w taco place. Taco z Elk jest dobre.” - no tak bo tu łosie są słynne i można nawet jeść ich mięso.

No i ostatni sms….

“Znajdź jakieś jungi dunki i napisz” - w naszym slangu oznacza to jakiś bar. Czyli koniec pracy dla mnie. Trzeba się zbierać i iść na spacerek do resortu. Lubię tu chodzić po okolicy. Jest bardzo dużo chodników i można naprawdę dużo pochodzić.

Dojście z hotelu do resortu zajmuje jakieś 20-30 minut w zaleźności, którą trasę się wybierze. A po drodze można nie tylko podziwiać widoki ale odwiedzić też starą stodołę Arnolda.

W resorcie pomimo, że był poniedziałek nadal było dużo ludzi. Widać, że większość przedłuża sobie weekend. Pewnie dopiero w środę będą luzy. Pożyjemy, zobaczymy. Póki co relaksowaliśmy się w słoneczku i planowaliśmy jutrzejszy dzień - hike w górach.

Nie mieliśmy co prawda takiej miejscówki jak kolega z parkingu ale też się całkiem fajnie i miło siedziało. Kolega nie dość, że miał swój prywatny dach, pięknym widokiem na góry to jeszcze w aucie miał wszystko inne. Samowystarczalność na maksa.

W Colorado jak tylko zajdzie słońce to robi się dość chłodno. Dlatego posiedzieć na zewnątrz można tylko tak do 5-6 ale potem już lepiej się przenieść gdzieś gdzie jest ognisko albo do środka. My nadal unikamy większych skupisk w lokalach więc wybraliśmy ognisko. Pojechaliśmy do browaru tylko kupić jakieś piwko do hotelu ale jak zobaczyliśmy ognisko to postanowiliśmy spróbować po jednym piwku zanim zdecydujemy się na zakup.

Nawet przy ognisku jednak było zimno więc wzięliśmy piwko na wynos i testowaliśmy już w hotelu przy kolacji. Jak to dobrze, że możemy sobie sami coś ugotować. Wygodnie, bezpiecznie i smacznie!