IDM Travels

View Original

2021.03.05 Copper & Vail, CO (dzień 7)

Według statista.com stan Nowy Jork ma najwięcej (50) resortów narciarskich. Jednak nie o ilość chodzi a jakość. Colorado podobno ma “tylko” 31 ale za to często w rankingach to właśnie resorty z Colorado znajdują się w czołówce. Vail - od lat uznawany za najlepszy resort narciarski, Breckenridge - najwyżej jak można wyjechać wyciągiem. Można by tak wymieniać w nieskończoność ale po co wymieniać jak można sprawdzić.

Icon pass jest biletem sezonowym na wiele resortów. W stanach można go używać w 31 resortach z czego 6 jest w Colorado. Docelowo pojechaliśmy do Steamboat i to tu Darek najwięcej jeździ ale będąc dwie godziny jazdy od Arapaho Basin (A-Basin) czy Copper byłoby grzechem nie sprawdzić co tam słychać.

Dziś postanowiliśmy odwiedzić Copper. Ze względu na odległość od Steamboat, wyjazd na jeden dzień i jeżdżenie na nartach przez pełne 8h byłoby dość męczące. Dlatego plan był wyjechać koło 9 rano, być tam około 11, pojeździć 4h i odwiedzić Vail w drodze powrotnej. Tak też się stało.

Po śniadanku zapakowaliśmy się w nasze Volvo i ruszyliśmy w kierunku Króliczej Przełęczy (Rabbit Ears Pass). Prawie tydzień temu przyjechaliśmy tą droga z Denver. Niestety jak ją pokonywaliśmy to było już ciemno i poza śniegiem czy preriami widzianymi w światłach samochodu nie wiele było do podziwiania.

Dziś sprawa wyglądała całkiem inaczej i mogliśmy podziwiać piękne góry, polany idealnie pokryte śniegiem i jeziora, które były zamarznięte. Od razu fajniej się jechało jak można było nowe krajobrazy podziwiać.

Do Copper zajechaliśmy w około 2h. Darek szybko zapiął buty i pognał w kierunku wyciągu. Ja tez zawiązałam trzewiczki i ruszyłam na spacer po okolicy. Resort Copper składa się z trzech wiosek East, West i central. Między “wioskami” można przejść się chodnikiem i zajmuje to około 20-30 minut.

Wschodnia część resortu Copper

Bazę resortu Copper ciężko nazwać miasteczkiem czy wioską. Jest to po prostu parę budynków i podnóża góry, w których to są restauracje, bary, sklepiki z pamiątkami czy sprzętem, no i budynki mieszkalne w których to spragnieni śniegu turyści wynajmują noclegi. Najładniejsza z tych wszystkich “wiosek” jest wioska centralna ale głównie dlatego, że jest największa. Wschodnia część za to ma fajne jeziorko widoczne na powyższym zdjęciu. Co prawda jezioro było zamarznięte i zasypane ale ładnie tu musi być latem.

Centralna wioska

Ja sobie spacerowałam a Darek poznawał górki. To był jego pierwszy raz ale nie musiałam czekać długo na smsa “Tutaj są świetne nartki!”. A co dokładnie Darek myśli o Copper?

Vail, największy resort narciarski w stanie Colorado. Byłem w nim pięć, a może i więcej razy. Zawsze jechałem samochodem z Denver słynną autostradą 70.

20-25 minut przed Vail, po tej samej stronie autostrady jest resort Copper. Nigdy do niego nie „wstąpiłem”. Zawsze mówiłem, że następnym razem. Vail jest tak duże, że jakoś nie było czasu.

Dzisiaj żałuje!

Na szczęście teraz było inaczej. Specjalnie jechaliśmy dwie godziny samochodem ze Steamboat żeby sprawdzić Copper.

Pierwsze co mnie zaskoczyło to ilość samochodów na parkingu. Był pełny, mimo, że parę dni temu robiłem rezerwację. Bałem się, że będą potężne kolejki. Na szczęście duża ilość wyciągów szybko sobie z tłumem poradziła i wywiozła narciarzy w góry.

Z dołu, czy z autostrady nie widać do końca całego resortu. Dopiero jak się wyjedzie wyżej to się odsiania cała jago wielkość.

Z góry widać tą drugą, ciekawszą stronę. Copper posiada wielkie, niezalesione tereny, doliny których nie widać z dołu. Coś jak Backbowls w Vail, tylko w mniejszej skali.

Nie miałem czasu za długo tu się zabawić, ale paroma zjechałem. Nic nie ubijane. Jak śnieg spadł tak sobie leży. Miejscami rozjeżdżony, miejscami jeszcze trochę puszku można było znaleźć.

Copper posiada też szybkie i bardzo długie wyciągi na przedniej części resortu. W parę minut można wyjechać prawie na samą górę. Z której to zjazd na dół trwa już dobrych parę minut, albo i znacznie dłużej jak się wybierze „ciekawsze” trasy.

Bardzo spodobał mi się ten resort i obiecałem sobie, że go kiedyś odwiedzę na więcej niż tylko parę godzin. Następna podróż do Vail pewnie się przedłuży o parę dni.

W Copper nie siedzieliśmy długo po nartach. Jak zamknęli wyciągi wróciliśmy do auta i pojechaliśmy do Vail. Z Vail mamy wiele wspomnień bo jakieś 10 lat temu byliśmy tam prawie co roku. W pewnym momencie czuliśmy się tam jak w domu. Po pięciu zimach spędzonych w Vail zapragnęliśmy poznać inne resorty. Ostatni raz w Vail byliśmy w 2013 roku. Vail jest cudownym resortem narciarskim, z bardzo fajnym miasteczkiem. Jedyny minus to ceny. Wyjazd do Vail na tydzień chyba by się nie zmieścił w naszym budżecie. Poza tym Vail nie jest na Ikon pasie więc musieliśmy się tylko ograniczyć do zjedzenia kolacji tam i przejścia się po miasteczku.

Czy Vail się zmieniło przez ostanie 8 lat? Na pewno więcej się pobudowało, zwłaszcza na obrzeżach miast. Widać więcej świateł domów które pną się wysoko w góry. Samo miasteczko nie wiele się zmieniło, natomiast my się zmieniliśmy. I tak pierwotnie mieliśmy plan iść szlakiem wspomnień i odwiedzić Red Lion gdzie zajadaliśmy się żeberkami. Podeszliśmy pod knajpę ale niestety na stolik trzeba było czekać godzinę więc zwątpiliśmy. Natomiast tłum ludzi w okolicy, pijący piwa na chodnikach jakoś nas nie zachęcał do spędzenia tam czasu. Jakoś było tak za młodo, za głośno i za dużo. Nie chcę wiedzieć co tu się dzieje w czasach nie COVIDu.

Może się troszkę postarzeliśmy, może już od życia oczekujemy czegoś więcej. Odeszliśmy więc do cichszej (pewnie droższej) części miasta. Nadal mieliśmy problem ze zdobyciem stolika i zjedzeniem dobrej kolacji. Na pomoc przyszła nam aplikacja Open Table. Na telefonie mam taką aplikację i mogę zawsze zarezerwować stolik w okolicznych restauracjach. Przydaje się to nie tylko, żeby zrobić rezerwację na przód ale też, żeby znaleźć restauracje które nie są obłożone jak potrzebuje się stolika na teraz.

Zazwyczaj używając tej aplikacji w ostatniej chwili trafiamy na restauracje, które po wyglądzie wyglądają dość drogo i sztywno ale zawsze okazuje się, że wybór jest trafny, jedzenie pyszne a rachunek nadal w granicach rozsądku.

Takim oto sposobem trafiliśmy do hotelu Sonnenalp a w nim restauracji Ludwig’s. Darek nie myślał długo i jak tylko zobaczył steka z łosia w menu to już nawet nie słuchał co było dziś specjalnością kuchni. Ja natomiast wysłuchałam pana kelnera do końca i jak usłyszałam, że serwują spaghetti Carbonara (mój ulubiony makaron) to też długo nie musiałam myśleć.

Dekoracja w hotelu

Restauracja okazała się strzałem w dziesiątkę. Było pysznie, przytulnie, miło i przestrzennie. W dzisiejszych czasach patrzymy nie tylko na jakość jedzenia ale też ile przestrzeni jest między stolikami. Tutaj było wystarczająco, żeby nie słyszeć o czym rozmawiają przy innym stoliku, i tylko czasem jak wstaliśmy od stołu było słychać jak język angielski przeplata się z rosyjskim. No tak - w końcu Vail przyciąga bogatych turystów więc nic dziwnego, że w restauracji słynącej z europejskiej kuchni słyszy się dużo rosyjskiego.

Zdjęcie zrobione na drugi dzień

Po kolacji spacerkiem poszliśmy na parking. Czekała nas jeszcze droga powrotna do Steamboat droga 131. Jest to droga, która chyba bardziej zapadnie nam w pamięć niż sam dojazd do Steamboat. Było już ciemno jak nią jechaliśmy i tylko co jakiś czas pojawiały się światła jakiegoś domu. Dziwiły nas te małe miasteczka z trzema - czterema domami na krzyż. Do dziś nie wiemy co ci ludzie tam robią - może po prostu lubią życie pustelnika. My wolimy, życie wśród ludzi dlatego wróciliśmy do Steamboat, które jeszcze tętniło życiem ale my już byliśmy zmęczeni po całym dniu atrakcji i poszliśmy spać.