2015.03.03 Zermatt, Szwajcaria (dzień 3)

Dzisiejszy wpis będzie krótki, bo dzień był bardzo długi. Wczoraj wieczorem w barze lokalni polecili nam parę barów i dzisiaj odwiedziliśmy dwa z nich. Ponieważ jest to ostatni dzień moich rodziców w Zermatt, więc w barach było dobrze.
Ale od początku.....
Wczoraj (znaczy się już dzisiaj) poszliśmy spać koło drugiej rano z przyczyn czysto technicznych. O 6:30 obudziło nam mocne walenie do drzwi i krzyki, dlaczego jeszcze śpicie jak Matterhorn już wstał. Wylatujemy z Ilonką na balkon i zobaczyliśmy to co raczej utkwi nam w pamięci na długo, albo nawet na całe życie. Najsłynniejsza góra na świecie była oświetlona w promieniach wschodzącego słońca a reszta miasteczka jeszcze spała.

758863996.jpg

Jest to najbardziej fotografowana góra na świecie i wznosi się 3 kilometry (10,000 ft) nad Zermatt.

Szwajcaria (42).JPG

Dzień zapowiadał się wspaniale, więc po szybkim śniadaniu wraz z tatą wyruszyliśmy w góry. Ilonka z mamą postanowiły, że później wyjadą kolejką na Gornergrat. Dojechaliśmy do dolnej stacji kolejek i tu wspaniała wiadomość, dużo wyciągów jest otwartych. Wysoko w górach jest słonecznie i lekki wiaterek. Parę wyciągów na same szczyty dalej są nieczynne, ale prognozy przewidują, że później mają je otworzyć. Oczywiście lokalni też się dowiedzieli o wspaniałych warunkach i zrobiła się już duża kolejka do pierwszego wyciągu.

Szwajcaria (51).JPG

Tutaj zauważyłem kolejną różnicę między Europą a Stanami. Wczoraj tego nie widziałem, bo było mało ludzi. W Stanach wszystko jest uporządkowane, kolejki poukładane, wszyscy stoją czwórkami do wyciągów. Tutaj to tak jakby każde krzesełko było ostatnim. Ludzie pchają się na chama. Wjeżdżają na twoje narty, przepychają się i oczywiście nie ma nikogo z obsługi kto by to kontrolował. Dokładnie, nawet na orczykach (T-bar) nie ma nikogo. Sam, się obsługujesz, sam łapiesz orczyk i sam się w niego wpinasz. Tak samo przy gondolach, nie ma nikogo z obsługi. Ale co się dziwić, jak lokalne dzieci w szkołach na zajęciach W-F muszą jeździć po lodowcach.
Rozmawiałem z lokalnymi, tutaj każda minuta się liczy i nie ma czasu na następne krzesełko. Pytałem się lokalnego ile kosztuje pass na sezon a on się zaśmiał i powiedział, że tu nie ma passu na sezon, tylko jest na cały rok. Tutaj można jeździć na nartach 365 dni w roku. Po wyjechaniu na Trockener Steg ukazał nam się raj. Nazywa się to Matterhorn Glacier Paradise.

Tutaj bawiliśmy się jakoś dobrą godzinkę, było idealnie. Słonecznie, minus parę stopni, przepiękne trasy..... no jak w raju....!!! Chcieliśmy pojechać do Włoch i na mały Matterhorn, ale niestety wiatr był za mocny. Z drugiej strony dziewczyny jechały na Gornegrat i umówiliśmy się tam z nimi koło południa. Żeby tam dojechać to potrzebujesz przynajmniej godzinę jak dobrze jedziesz.
Troszkę pobawiliśmy się w puchu na off piste (poza trasami) i zaczęliśmy jechać w kierunku Gornergrat.

Szwajcaria (87).JPG

Po drodze dla ochłody, pobijaliśmy prędkości na ubitych trasach.

Szwajcaria (120).jpg

Znaleźliśmy fajną trasę, która okrąża Matterhorn i można go zobaczyć z drugiej strony (trasa 52). Ale tam było super. Cisza, spokój, nie ma nikogo..... i potężny Matterhorn który wyrasta ponad dwa kilometry nad tobą.

Szwajcaria (66).JPG

Po dojechaniu do Furi wzięliśmy gondole do Riffelber, a następnie pociąg do Gornergrat i około południa byliśmy już wszyscy razem. Tam jest przepięknie. Znajdujesz się w środku akcji. Lodowce okrążają ciebie z 3 stron i znajdujesz się w cieniu Monte Rosa, najwyższego szczytu Szwajcarii, 4634 m.

663800742.jpg

Po wypiciu piwka i paru pamiątkowych zdjęciach wzięliśmy się do roboty. Wyjechaliśmy na Hohtalli, gdzie znajdują się jedne z trudniejszych tras w Zermatt. Jechaliśmy paroma, ciekawe.......

Szwajcaria (85).JPG

Potem udaliśmy się na Rothorn. Dzisiaj było otwarte. Udało się. Super widoki na cały świat narciarstwa w Zermatt. Tam jest trochę południowych stoków, więc śnieg był trochę podtopiony (ciężki), ale dało się zjechać.

Szwajcaria (89).JPG

Była już 4 po południu, a my tylko po szybkim śniadaniu i paru piwkach, no ale dzisiaj był tak wspaniały dzień, że nie było czasu na tracenie go na jedzenie. Po godzinie wróciliśmy do Furi gdzie nawiązaliśmy kontakt a drugą połową naszej drużyny i za pomocą GPS zaczęliśmy szukać knajpki na apres ski, która wczoraj polecili nam lokalni. Knajpa znajduje się pomiędzy Furi a Zermatt. Nikt dokładnie nie wiedział gdzie jest. Ja z tatą z góry z wyciągu wcześniej ją wypatrzyłem, więc teraz łatwiej było nam tam trafić. A poza tym tłum ludzi świadczy, że to tam. ​

Szwajcaria (94).JPG

W tym samym czasie mama z Ilonką:
"Nasz dzisiejszy dzień minął pod tematem Gornegrat. Wyjechałyśmy kolejką na samą górę, pochodziłyśmy po platformach widokowych podziwiając widoki i spotkaliśmy się z chłopakami.

Kiedy po małej przerwie oni uderzyli z powrotem na trasy narciarskie my z mamą poszłyśmy do pociągu. Jednak tym razem nie wzięliśmy go prosto do Zermatt. Na blogach i innych portalach często polecali aby wysiąść na stacji Rotenboden i zejść sobie na dół do Riffelberg aby znów wziąć pociąg Gornegrat. Dla bardziej zaawansowanych można tą trasę zrobić w drugim kierunku. Na szczęście bilet na pociąg pozawala Ci wysiadać na każdej stacji tak więc można sobie robić przerwy na podziwianie widoków.

Szwajcaria (80).JPG

Trasa Rotenboden-Riffelberg jest trasą wyznaczoną tylko dla pieszych. Bardzo szeroka, miejscami stroma ale z pięknymi widokami. Bardzo ładnie prezentuje się Matherhorn a my cały czas byłyśmy otoczone pięknymi górami.

Szwajcaria (83).JPG

Po około godzinie dotarłyśmy do Riffelberg skąd wzięłyśmy pociąg na dół do Zematt. Już nam się troszkę przysypiało bo po pierwsze wysokość i niskie ciśnienie nas osłabiały a po drugie dość intensywne dni ostatnio mamy. Znalazłyśmy jeszcze jednak siłę aby wziąć autobus pod kolejkę do Furi i tym razem na nóżkach wyjść na górę do baru Hennu Stall w której mieliśmy się spotkać z chłopakami. Jedyna znana nam trasa była przez nartostrady. Tak więc zaopatrzone w raki i raczki ruszyłyśmy do góry. Było dość stromo a narciarze jeździli jak oszalali. Ale nie poddałyśmy się i doszłyśmy na górę. Idąc pod górę zobaczyliśmy łagodniejszą trasę obok, tylko dla pieszych. Którą planowałyśmy wziąć w drodze powrotnej. Mamusia powiedziała, że nie ma szans, że będzie schodziła na dół trasą narciarską więc się ucieszyła, że jednak jest inna opcja."
Tak więc dzięki walkie-talkie i GPS udało się. Znaleźliśmy Hennu Stall, miejsce gdzie lokalni spotykają się po nartach.

320156877.jpg

Super miejsce, pełne ludzi, głośnej muzyki i dobrej atmosfery. Wszyscy w butach narciarskich tańczący na podestach, stopniach i czym się dało. Spodobały nam się narty do picia shootów. Kilkanaście małych szklanek podawanych na jednej narcie, która miała otwory, żeby nie pospadały. Klasyka.....!!!
W Szwajcari do picia piwa i wina wystarczy 16 lat i nikt oczywiście nie sprawdza ID, widać, że tu nie mają prohibicji. Nawet te dzieci bardzo nie rozrabiały jak były pijane, przynajmniej myśmy tego nie widzieli.
Po paru piwach zjechaliśmy na dół do Zermatt. Dziewczyny zeszły w rakach.

Po zjechaniu na dół udaliśmy się do kolejnego apres ski baru i też było ciekawie. Oczywiście obowiązkowo jak wszyscy, w butach narciarskich.

Szwajcaria (103).JPG

Pożegnalny wieczór z rodzicami był w fajnej lokalnej restauracji przy pysznym jedzonku. Jutro rodzice wracają do Polski, a my jeszcze zostajemy na parę dni. Ilonka będzie pewnie zdobywać kolejna miejsca, a ja będę odkrywał ciekawe zakątki tych wspaniałych Alp.
Wracam do domu dalej żegnać się z rodzicami.

Szwajcaria (105).JPG

Dzisiejszy dzień uważamy za udany. Dobra pogoda i wiele wspaniałych zjazdów.

304391670.png

Z ciekawostek muszę dodać, że jak tu byłem kilkanaście lat temu, to się zastanawiałem, jak może whisky zamarznąć w zamrażalniku. Nigdy więcej tego nie doświadczyłem, aż znowu do przyjazdu tutaj. Znowu nam Jameson zamarzł. Nie zamarzł na kość, ale był gęsty jak miód. Co oni tu mają za lodówki.......?

Previous
Previous

2015.03.04 Zermatt, Szwajcaria (dzień 4)

Next
Next

2015.03.02 Zermatt, Szwajcaria (dzień 2)