2015.03.04 Zermatt, Szwajcaria (dzień 4)

Kolejny dzień na nartach. Niestety dzisiaj już zostałem sam w górach. Tata z mamą wrócili do Polski, a Ilonka pojechała pociągiem do Berna.
Postanowiłem cały dzień spędzić w rejonach Matterhorn (Matterhorn glacier paradise) i jak otworzą wyciągi na szczyty to zjechać do Włoch.
W Zermatt wybudowali ciekawą gondolę. Zaczyna się w Zermatt (1620m) i wyjeżdża aż do Trockener Steg (2939m), gdzie znajduje się lodowiec Theodul i wspaniałe tereny narciarskie. Gondola, jak gondola, nie miałaby nic w sobie specjalnego gdyby nie możliwości przesiadek. Ma aż sześć przystanków, gdzie można się przesiadać na inne wyciągi, iść do baru, albo po prostu wysiąść i zjechać na dół.
Ja, po sprawdzeniu, że wszystko w górach jest czynne postanowiłem jechać do końca, na lodowiec.
Jechałem jakieś 25 minut i pokonałem ponad 10 km. Myślałem, że jak wysiądę to już będzie słoneczna pogoda. Niestety, słońce się czasami przebijało przez potężne opady śniegu. Ale słabo to mu wychodziło.

519698921.jpg

Nie jest źle, przynajmniej będzie dużo puchu, tak sobie pomyślałem i zapakowałem się na chyba jeden z najdłuższych orczyków (T-bar) na świecie. GPS mi powiedział, że jechałem nim przez 4 kilometry, 15 minut i wyjechałem do góry 550 metrów.

Szwajcaria (106).JPG

Tylko 550 metrów, nie jest to dużo jak na taką odległość. Ale dobrze, że nie było stromo, bo im stromszy lodowiec tym jest bardziej spękany i narciarstwo na nim staje się niemożliwe.

Szwajcaria (123).JPG

Dalej niestety nie było słoneczka. Robiło się coraz jaśniej, ale dalej śnieg sypał.
Ale była zabawa. Cisza..... Jadąc na nartach nic nie słyszałem. Żadnego haratania nart o nic twardego. Klasyka. Tak bym mógł jeździć cały dzień. Czasami śnieg po kostki, a czasami po kolana, który przy większych prędkościach aż uderzał mnie pod szyje. Czasami wyjeżdżałem na stromsze odcinki, żeby się pobawić w puchu przy większych prędkościach. Oczywiście jechałem po śladach ludzi, bo nie miałem przewodnika i bałem się o szczeliny lodowcowe.

Szwajcaria (124).JPG

Obserwowałem lokalnych jak się bawią na ścianach w głębokim puchu. Bardzo płynnie im to szło. Więc ja za nimi, ale mi to już tak idealnie nie wychodziło. Wiadomo, zjechałem na dół, ale nie takim stylem, który by mnie zadowalał.

Szwajcaria (126).JPG

Oczywiście nie miałem nart na puch, ani też nie mam super nóg i nie jeżdżę 200 dni w roku na nartach. Aklimatyzacja (a raczej jej brak) też na pewno dorzuciły swoje dwa grosze.
Zawsze chciałem się super nauczyć jeździć w puchu. Niestety w Stanach na wschodnim wybrzeżu puchu jak na lekarstwo, więc nie ma gdzie praktykować.
Muld nie lubię, a ubity teren mam już dobrze opanowany, zresztą on się szybko nudzi i jest niebezpieczny. Za duże prędkości...!!!
Mam w planie w najbliższej przyszłości zrobić jakiś tygodniowy kurs jeżdżenia w puchu. Gdzieś w odludnej British Columbia tydzień z instruktorami był by wypasem. Czy ktoś też się chce nauczyć bawić w puchu?
Pogoda się popsuła i widoczność spadła prawie do zera.

Szwajcaria (109).JPG

Im wyżej tym większa szansa na słoneczko. Postanowiłem wyjechać najwyżej jak można, czyli na Klein Matterhorn (3883m). Najwyżej jak można wyjechać w Europie kolejką.
Niestety, tutaj też jeszcze dochodziły chmury. Przebijały się na przemian ze słońcem, ale to nie było to co bym chciał.

Szwajcaria (113).JPG

Lubię być w wysokich górach nad chmurami. Wszystko jest pokryte białym oceanem, a pojedyncze szczyty wystają jak wyspy.
Cóż, czas na Włochy....

Szwajcaria (107).JPG

Cervinia jest mniejsza niż Zermatt, ale też ciekawa. Dużo rożnego rodzaju terenu, wiele wyciągów, szerokie pola do zabawy. No i oczywiście widać Matterhorn z drugiej strony.

922585085.jpg

Zjechałem parę razy, ale musiałem się zbierać do Szwajcari bo wiatr się wzmagał i jak zamkną wyciągi na przełęcz to już nie wrócę. Będę musiał czekać do jutra. Główną kolejkę na przełęcz już wstrzymali ze względu na wiatr, więc "uciekłem" z Włoch krzesełkami. Musiałem wsiąść aż 5 wyciągów krzesełkowych, żeby wyjechać na przełęcz.

373173735.jpg

Uffff.... Udało się. Jestem znowu w domu. Pobawiłem się jeszcze trochę w puchu, trochę na trasach i postanowiłem zjeżdżać do Zermatt, do którego miałem jeszcze kawałek.

Szwajcaria (63).JPG

Przy zjeździe na dól zachodzące słoneczko ładnie oświetlało Matterhorn, więc oczywiście robiłem wiele przystanków na super fotki.

Wracam do naszego hotelu, a tu widzę moje nartki za zewnątrz, oparte o ścianę. Yupiiiiii.....!!!!! W końcu.... Airberlin jesteś najlepszy. Przywiozłeś mi nartki trzy dni później.
Poszedłem do wypożyczalni, oddałem im nartki, wziąłem rachunek, żeby go wysłać do Airberlin. Wyślę im też za nowy kombinezon. Ciekawe co zrobią...
Przy okazji zrobiłem sobie pełny serwis moich nart, bo chyba nie był robiony w tym sezonie.
W tym czasie Ilonka wróciła z Berna i poszwendaliśmy się po miasteczku.

Szwajcaria (131).JPG

Jak to zwykle bywa, swoim magnesem przyciągnęła nas knajpa Brown Cow Pub, który znajduje się w Hotel Post. W tym hotelu jest 5 barów i 3 restauracje, także jest w czym wybierać, ale nasz wybór i nasz hamburger był chyba najlepszy. Polecamy swiss burger z kiszoną kapustą.

Szwajcaria (134).JPG

Była idealna pogoda, gwieździste niebo, -11C.... Idealna, do wypicia dobrego winka na balkonie z pięknym widokiem.

Szwajcaria (136).JPG

Podsumowanie dzisiejszego dnia:

175511499.png
Previous
Previous

2015.03.04 Berno, Szwajcaria (dzień 4)

Next
Next

2015.03.03 Zermatt, Szwajcaria (dzień 3)