2016.02.19-20 Les 3 Vallees, Francja (dzień 1)

Przynajmniej raz w roku staramy się jeździć na zimowo-narciarskie wakacje. Byliśmy już w Japonii, w zachodnich stanach i w Europie. Po ostatnich wakacjach w Zermatt w Szwajcarii, Ilonka powiedziała, że Europa jest inna, jest bardziej przyjazna dla narciarzy i hikerów. Nie ma tyle ograniczeń i zakazów co resorty w Stanach, jest inny klimat i après ski jest zupełnie inne, ciekawsze.
Nie było innego wyboru jak znowu odwiedzić Europę. Tym razem wybór padł na Francję, na Les 3 Vallees (trzy doliny).

3 Vallees znajdują się w południowo-wschodniej Francji w prowincji Savoie. Jest to największy resort narciarski na świecie. Osiem wiosek narciarskich takich jak Courchevel, Meribel, Val Thorens jest połączonych 169 wyciągami i kolejkami górskimi w jeden wielki system. Codziennie 73 ratraki ubija ponad 600 km tras. Ratraki pracują na dwie zmiany od 17 do 7 rano. Wydaje się, że prawie wszystko ubijają. Na szczęście nie, ubijają tylko 6% całego obszaru jaki tam jest. 94% terenów zostaje nietknięta, żeby można się było wyszaleć w puchu. Ten resort jest niewyobrażalnie potężny. Cały obszar to 64,500 akrów. 12 razy większy niż Vail w Colorado, 43 razy większy niż największy resort na wschodzie stanów, Killington. 25 szczytów, 6 lodowców, setki barów.... to wszystko powoduje, że tam się powinno jechać na sezon a nie na tydzień. Miejmy nadzieję, że pogoda i kondycja dopiszą i że jak najwięcej tego raju uda nam się zwiedzić.​

Będziemy mieszkać w Meribel. Miasteczko to położone jest w środkowej dolinie, więc dostęp do innych dolin nie powinien zająć aż tak dużo czasu. Trze Doliny też są idealnym miejscem na zimowe hiki. Ilonka już ma cały plan na swoje wspinaczki. Ja też zapakowałem raki do butów narciarskich i w miarę czasu i możliwości będę chciał jej towarzyszyć w hikach w wyższe partie gór żeby sobie później zjechać po dziewiczych trasach.
W sumie lecimy na 10 dni, bo mamy jeszcze w planie się dokształcić z winek i odwiedzić dwa najsłynniejsze miasteczka w Piedmont we Włoszech, Barolo i Barbaresco. Tutaj podziękowania dla mojej szefowej, bo dzięki jej znajomościom będziemy mieli możliwość poznania właścicieli dwóch słynnych winiarni, którzy obiecali nam zrobić prywatny tour. Miejmy nadzieję, że będziemy mogli wejść do "piwniczek" i odkurzyć parę butelek. Praca w winach ma swoje plusy, tak jak i praca w travel. Do Europy oczywiście lecimy jednymi z najlepszych linii, Emirates i to w dodatku prawie za darmo.
Zapowiadają się intensywne i ciekawe wakacje. ​

Praca w winach ma też swoje minusy. Piątek jest najlepszym dniem dla businessu. Co za tym idzie? Ilonka musiała z całym sprzętem się zapakować do taxi i jakoś dotrzeć na lotnisko. Ja prosto po pracy, wieczorem, dojechałem na JFK gdzie już razem zrobiliśmy odprawę i rozpoczęliśmy wakacje.

W Emiratach możesz mieć po dwa bagaże na osobę i nie ma znaczenia jakie. Więc narty lecą jako normalna walizka, a nie jak np. w Lufthansa gdzie za nartki musisz płacić €150 w każdą stronę.
Samolot nie był wypełniony, siedzieliśmy gdzie chcieliśmy. Ciekawe jak im to się opłaca? Pewnie tak, skoro latają.... Ten samolot po lądowaniu w Mediolanie leci dalej do Dubaju, pewnie tam jest pełny i tam robią kasę.

Największe zaskoczenie dla mnie było jak samolot odjechał na lotnisku od rękawa. Po paru minutach kapitan powiedział do załogi żeby usiedli bo startujemy. Co??? W piątek wieczorem na JFK z reguły samoloty jadą dobrą godzinę żeby dojechać do pasa startowego. Emirates w niespełna 10 minut był już w powietrzu. Zapytałem Ilonki o co chodzi, dlaczego mijamy wszystkie samoloty na lotnisku? Ilonka odpowiedziała: because they can (ponieważ oni mogą). Ale o co tu chodzi, spytałem? Nie wiem, ale jak nie wiemy o co chodzi, to chodzi o $$$, Ilonka odpowiedziała. Nie wiem ile Emirates płacą JFK za pierwszeństwo startu, ale co nas to w sumie obchodzi. Ważne, że o godzinę krócej będę siedział w fotelu. W sumie, ich siedzenia są OK. Mają o wiele więcej miejsca na nogi niż większość innych linii i się rozkładają głębiej. Zaraz po starcie dostaliśmy menu co chcemy jeść, ale my już przy rezerwacji wybraliśmy nasz posiłek. Jest to dobry pomysł, bo dostajesz o wiele szybciej niż reszta pasażerów. Menu mają bogate, zamówiliśmy krewetki i łososia. Dobre było......
Zanim reszta ludzików dostała jedzenie to my już byliśmy po i delektowaliśmy się dobrym whisky... Zacząłem oglądać film, Steve Jobs, ale tabletka na sen zaczęła działać i po paru minutach zasnąłem... Obudziłem się nad Anglią, na śniadanie. Podawali jajecznicę, która niestety nie była najlepsza. Zostało już niecałe dwie godziny lotu, przez które podziwialiśmy lot nad Alpami.

​Po wylądowanie w Mediolanie na lotnisku Malpensa odebraliśmy samochód z Alamo i dalej w drogę. Mieliśmy zarezerwowany Alfa Romeo, ale niestety nie mieli go na stanie, wiec zamiast Alfy odebraliśmy Audi A3 sportback. Też fajny samochodzik, dobrze, że diesel bo ceny paliwa są okropnie wysokie we Włoszech.

Z Mediolanu do Meribel jest około 360 km. Zajęło nam to około 5 godzin, wliczając przerwę na lunch. Europa jednak jest droga. Przejazd tego odcinka wyniósł nas prawie €100. Wliczam tylko opłaty za drogę i tunele, jak bym jeszcze wliczył paliwo to fiu, fiu.....
Już z samego Mediolanu widać w oddali ośnieżone Alpy, ale droga cały czas szła dolinami wiec śniegu nie było. Dopiero ostatnie kilkanaście kilometrów cały czas jechaliśmy pod górę, aż wyjechaliśmy na 1500 metrów gdzie miasteczko przywitało nas pełnią zimy.
Było już ciemno, więc nie wiele widzieliśmy, ale udało nam się znaleźć nasz domek. To jest taki mały pensjonat (chyba ma 4 pokoje), prowadzony przez małżeństwo francuskie. Bardzo mili i uprzejmi ludzie. On nic nie mówi po angielsku, natomiast z jego żoną nawet się dobrze można dogadać. Zaprowadzili nas do naszego malutkiego pokoiku, troszkę objaśnili o co tu chodzi i zapytali się na którą jutro rano chcemy śniadanie. Pokoik mamy malutki, ale czysty, świeżo odremontowany, a najważniejsze jest to że ma dwa balkony.
Zmęczeni całą podróżą już dzisiaj nigdzie nie wychodziliśmy tylko szybko padliśmy do łóżek, bo od jutra rano zaczyna się ostra jazda po największym resorcie na świecie.
Właściciele oczywiście jeżdżą na nartach, więc jutro przy śniadaniu mają nam objaśnić jak do tego wszystkiego się najlepiej zabrać.

Previous
Previous

2016.02.21 Les 3 Vallees, Francja (dzień 2)

Next
Next

2016.02.06-07 Bromley i Okemo, VT