2020.02.25 Zermatt, Szwajcaria (dzień 4)

Przerwa, po dwóch intensywnych dniach na nartach Darek stwierdził, że zrobi sobie przerwę. Przerwa jednak nie oznacza siedzenia w hotelu i spania… przerwa oznacza pobudkę o 6:30, śniadanie, nie ma czasu nie ma czasu i o 9 rano wskoczenie w gondole do Schwartzsee.

img-2872_orig.jpg

Tak, dziś Darek zrobił przerwę od nart ale nie od hiku. Wolny dzień też trzeba spędzić w górach tylko inny sport uprawiać.

Album_2020.02_Zermatt (85).JPG

Plan był dość ciekawy. Wyjechać kolejką w górę, zejść do doliny a potem iść doliną jak najdalej się da.

Album_2020.02_Zermatt (86).JPG

Schodziło się super choć ze względu na zdjęcia które pstrykaliśmy w koło, dość wolno. No ale sami przyznacie, że widoki niesamowite.

Album_2020.02_Zermatt (90).JPG

Nawet na tej wysokości, szlaki były bardzo dobrze oznaczone. Pomimo, że Darka ściągało na trasy narciarskie to musiał się mnie słuchać i chodzić za mną po trasach dla pieszych. Dziś bowiem byliśmy w moim królestwie.

Album_2020.02_Zermatt (102).JPG

Nie przeszkodziło mu to jednak wypatrzyć znaku do baru. Zanim jednak tam dojdziemy to minie trochę czasu bo hike najważniejszy. Po piwku ciężko by było sie zmobilizować na spacer.

Album_2020.02_Zermatt (100).JPG

Obeszliśmy Matterhorn prawie ze wszystkich stron. Czasem szliśmy blisko tras narciarskich a czasem wchodziliśmy w las i przez długi czas nikogo nie widywaliśmy.

Album_2020.02_Zermatt (116).JPG

Doszliśmy do Stafelalp. Knajpy, którą bardzo lubimy ze względu na fondue i super widok na Matterhorn. Tak jak jednak pisałam. To będzie później.

Album_2020.02_Zermatt (119).JPG

Obeszliśmy knajpę i poszliśmy w głąb doliny. Kawałek szliśmy drogą ale potem szlak zakręcił i tu już było nie odśnieżone.

Album_2020.02_Zermatt (118).JPG

Tutaj zaczął się prawdziwy, odludny hike. Nie było narciarzy, zapadaliśmy się co chwila bo śnieg był nie ubity.

Album_2020.02_Zermatt (120).JPG

Ale nie w takich śniegach się szło więc dawaliśmy radę. Potem tylko moje odciski powiedziały, że chyba to nie był najlepszy pomysł ale co tam….odciski się wyleczy i zostaną tylko zdjęcia i piękne wspomnienia.

Album_2020.02_Zermatt (124).JPG

Doszliśmy do miejsca gdzie bardzo ładnie widać lodowiec. Oczywiście tu musiała być przerwa. Siedzieliśmy przy piwku i dyskutowaliśmy o globalnym ociepleniu. I o tym jak za parę lat pewnie zniknie lodowiec z Matterhorn'a bo jest już dość skromny.

Album_2020.02_Zermatt (121).JPG

Już mieliśmy się zbierać kiedy na nartach biegowych podjechał do nas jakiś lokalny. Szkoda, że mówił mieszaną angielszczyzną bo ciekawa osobowość z niego. Podobno 6 razy wyszedł na Matterhorn. Też jego pierwsza reakcja, jak usłyszał, że jesteśmy z Polski świadczy, że kocha góry. Od razu wymienił naszych najlepszych himalaistów i podsumował, że Polacy są wyśmienitymi górołazami/himalaistami.

img-2940_orig.jpg

Porobiliśmy sobie nawzajem zdjęcia i ruszyliśmy w drogę powrotną. My na późny lunch a kolega pewnie do Bern bo stamtąd pochodzi.

Album_2020.02_Zermatt (125).JPG

Skoro byliśmy w tych rejonach to wybór restauracji był oczywisty. Stafelalp. Byliśmy tu pięć lat temu i jako powrót do przeszłości chcieliśmy znów tam wrócić. Niestety knajpa się spaliła dwa lata temu ale szybko ją odbudowali. Znów wszystko w drzewie ale mam nadzieję, że tym razem mają lepsze alarmy przeciwpożarowe, bo knajpa naprawdę super.

Album_2020.02_Zermatt (132).JPG

Tradycyjnie postawiliśmy na ziołowe fondue z winkiem. Było przepyszne. Objedliśmy się jak głupie świnki i wcale nam się nie chciało stąd wychodzić. Czekał nas jeszcze dość długi spacer powrotny. W Zermatt jest bardzo dużo poukrywanych restauracji w górach. Są one bardzo dobre - często nawet lepsze niż w mieście. Jest to plusem jak się jeździ na nartach albo idzie na długo w góry. Można zjeść pyszny obiadek a nie przepłacać za odgrzewanego w mikrofalówce hamburgera za $20 w Killington.

Album_2020.02_Zermatt (134).JPG

Wracaliśmy troszkę na około. Darkowi się tak podobały tutejsze szlaki, że wybrał trasę widokową. A przy trasie widokowej to i ławeczki są i polanki i dużo innych miejsc gdzie można odpocząć i podziwiać Matterhorn. Tak więc wcale nam się nie spieszyło do hotelu a wręcz przeciwnie, korzystaliśmy z każdej okazji, żeby podziwiać widoki.

Album_2020.02_Zermatt (138).JPG

Ściemniało się już jak wróciliśmy. Byliśmy dość zmęczeni i tak najedzeni serem, że nawet nie myśleliśmy o kolacji tylko prysznic i łóżeczko.

Previous
Previous

2020.02.26 Zermatt, Szwajcaria (dzień 5)

Next
Next

2020.02.24 Zermatt, Szwajcaria (dzień 3)