2021.10.31 Arapahoe Basin, CO (dzień 2)
Tak jak przypuszczaliśmy, przepiękny widok z okna szybko wygonił nas z łóżek. Górki wołają i czekają…!!!
Breckenridge jeszcze nie jest czynne, więc na narty musimy jechać do pobliskiego resoru A Basin. Jakieś 30 minut samochodem. A Basin jest jeszcze wyżej położony niż Breckenridge, dlatego ma więcej śniegu na początku sezonu.
Parking był dosyć pełny, ale i tak udało nam się zaparkować na plaży. Plaża jest to pierwszy rząd na bocznej części parkingu gdzie słońce po południu jakoś mocniej tutaj grzeje. Na wiosnę ludzie biją się o te miejsca na maksa. Każdy po nartach (czytaj: od południa) zjeżdża do swojego wielkiego samochodu włącza muzykę, wyciąga grilla, stół, stołeczki, lodówkę turystyczną z „napojami” (niektórzy mają całe beczki piwa) i rozpoczyna imprezę. Parę razy na wiosnę braliśmy w tym czynny udział. Ciekawie jest…! Teraz jest jesień, więc nic się tutaj nie dzieje. „Niestety” musieliśmy iść na narty!
Z ciekawostek mogę dodać, że w sezonie na plaży zapinasz narty i zjeżdżasz prosto do wyciągów. Niestety nie na jesień. Byliśmy w szoku ile tu normalnie jest śniegu. Teraz miedzy plażą a trasą płynie strumyk i jest 3-4 metrowy wąwóz. Normalnie w zimie wszystko jest zasypane śniegiem.
Jest tylko jeden wyciąg i jedna trasa czynna, więc w kolejce trzeba trochę odstać. Nawet nie było tak źle w lini dla pojedynczych, 5 minut i już siedziałem na krzesełku.
Świetne uczucie jak w październiku jedziesz wyciągiem narciarskim. W dolinach jeszcze jesień, a tu już zima i każdy zadowolony, że sezon narciarki w tym roku rozpoczął wcześniej. Jak wszystko dobrze pójdzie to sezon może trwać nawet 9 miesięcy! Tak, w lipcu czasami też są czynni jak warunki pozwalają!!!
Wyjechałem do połowy góry. Dalej niestety jeszcze wszystko jest zamknięte. Widać już patrol który jeździ wyżej i ratraki co przygotowują teren. Planują otworzyć więcej terenu w następny weekend.
Dopiąłem buty i ruszyłem w dół. Październik i narty….!!! Aż się lepiej zakręciło. Trasa nie jest jakaś długa, ale ma odpowiednie nachylenie, więc było gdzie zagrzać nogi. Zjechałem parę razy i z paroma lokalnymi pogadałem na krzesełkach, aż się chciało żyć! Lubię początek sezonu. Tyle miesięcy, planów, wyjazdów czeka….
A Basin należy do ciekawych resortów, do resortów gdzie dobrzy narciarze mają co robić. Niestety dzisiaj za wiele ich nie spotkałem. Pewnie dlatego, że za bardzo nie ma gdzie jeździć. Jedna trasa i to jeszcze nie jakaś trudna to dla nich za mało. Pewnie przyjechali, zjechali 2-3 razy i siedzą w barze. Trzeba przecież zaliczyć te 100+ dni w sezonie i mieć co opowiadać w barach na wiosnę.
Zjechałem na dół i poszedłem do baru. Tak jak przypuszczałem, bar był pełny!
Na szczęście miejsce przy barze się zrobiło wolne, Ilonka dołączyła do mnie i mogliśmy pierwsze oficjalne piwko narciarskie wypić razem!
Po przerwie wróciłem jeszcze na stok na parę zjazdów. Teraz już bez żadnych kolejek można było dobrze nogi zagrzać i nacieszyć się każdym zakrętem i widokiem.
Około godziny 15 nogi powiedziały, że już wystarczy jak na pierwszy raz na tych wysokościach. Zresztą za wiele dłużej nie można było jeździć, bo o godzinie 17 mieliśmy zrobioną rezerwacje w destylarni Breckenridge.
Dwa tygodnie temu ludzie z tej destylarni byli u mnie w sklepie i nawet posmakowały mi ich wyroby. Jak się dowiedzieli, że lecę do Breckenridge to już musiałem ich odwiedzić i degustować całą gamę ich wyrobów.
Odebrali nas spod naszego hotelu i w ciągu 10 minut byliśmy koło najwyżej położonej destylarni na świecie. Breckenridge Distillery 9,600 ft (2926 m).
Słyną oni z dobrego whisky, które jest zrobione z wysokogórskiej krystaliczno-czystej wody. Bourbon leży w beczkach na tej wysokości parę lat a na koniec jest wlewany do beczek w których wcześniej leżakowały europejskie wina jak Port, Madeira, SAUTERNES….
Produkują też Gin i Wódkę. Gin jest taki sobie, ale wódka z tej wody jest przepyszna. Oczywiście mam już ją w sklepie i zapraszam na degustacje.
Destylarnia słynie też z dobrej restauracji, więc planów na kolację nie musieliśmy już robić. Przystawki i główne dania wjechały na stół. Oczywiście w towarzystwie dobrych koktajli i burbonów.
Jedzenie było dobre, ale nie określił bym tego słowem przepyszne. 8+ w skali 10. Kelnerka się tłumaczyła, że mają problemy z ludźmi do pracy. Zwłaszcza personel kuchenny jest ciężko do zdobycia, dlatego mają limitowane menu.
W czasach Covid-u ceny nieruchomości w resortach narciarskich poszły do góry o wiele. Dużo ludzi nie stać na mieszkanie w nich. Nawet jak mają pracę to i tak wypłata nie wystarcza na opłatę wszystkich rachunków. Resorty mają problem. Będą musieli coś wymyśleć z kwaterami dla nisko zarabiających pracowników. Ceny mieszkań są porównywalne do cen w NYC. Wypłaty dla tych pracowników są porównywalne między resortami a metropoliami jak NYC. Jest jednak różnica. W miastach możesz mieszkać taniej, ale dalej od centrum i dłużej dojeżdżać do pracy. W resortach nie ma tej opcji. Tam dalej nie ma nic do wynajęcia. Albo ciebie stać na mieszkanie w resorcie, albo masz problem.
W destylarnii potraktowali nas jak VIP, pomogli z rachunkiem i zaprosili ponownie.
Po kolacji poszliśmy się przejść do pobliskiego browaru. 20 minutowy spacerek na trawienie dobrze nam zrobił. Browar Broken Compass był polecony przez lokalnych. Trochę na odludziu i trochę dziwne to było miejsce.
Nikogo w nim nie było poza barmanem, który za wiele nie chciał się integrować z nami. Piwo było OK, ale cały klimat i vibe był jakiś dziwny. Może jak jest więcej ludzi to jest inaczej. Wrócimy tu w sezonie to porównamy.
Na dzisiaj wystarczyło przygód. Jutro powrót do Denver, jakiś mały hike w okolicy i dalsze poznawanie miasta.