2022.09.01 Szczecin, PL (dzień 6)

Kolejny nasz przystanek to Szczecin. Pisałam, że będzie trochę nowych miast, trochę hoteli, trochę kilometrów. Północno-zachodnia Polska jest nam dość nie znana więc będąc w tych rejonach chcieliśmy troszkę pozwiedzać. Po relaksujących dniach w Bornym ruszyliśmy na południe zatrzymując się po drodze w Szczecinie i Wrocławiu. Dlaczego akurat w tych dwóch miastach? Szczecin jest w miarę blisko Gryfina i Krzywego Lasu który chciałam bardzo zobaczyć a Wrocław jest moim ulubionym miastem, a Darek jeszcze tam nie był więc trzeba było to nadrobić.

Dziś wyjechaliśmy z Bornego do Szczecina. Jedzie się około 3h więc idealne miejsce na przerwę. Pozostając wiernym hotelom Marriotta tym razem padło na hotel Moxy. Jest to dość młodzieżowy hotel ale my lubimy te hotele za luźne podejście do życia. W Moxy check-in zawsze jest w barze ale tym razem nie wykorzystaliśmy tego przywileju. Darek spieszył się do pracy (NY się właśnie budził) a ja stwierdziłam że pochodzę po sklepach bo potem może być z tym problem. Wiem... mało podobne do mnie, żeby uderzać do galerii handlowej zamiast poznawać miasto, nazwijmy to optymalizacją czasu.

Jak mi się już znudziły zakupy, a Darkowi praca to spotkaliśmy się w Nowym Browarze. W Szczecienie jest parę browarów i te które ja planuję odwiedzić są w jakiś szczególnych budynkach. Nowy Browar znajdował się zaraz obok hotelu ale znajdował się w budynku z XIX wieku. Budynku dawnej loży masońskiej. Dokladnie w 1853 uzyskano powolenie na budowę.

Wystrój jest niby normalny, piwnice, ceglane ściany i przestronne sale. Piwko co najważniejsze maja bardzo dobre, tak więc usiedliśmy na dwa aby sie zrelaksować po jeździe samochodem. Tak się fajnie siedziało, że do drugiej kolejki poleciały skrzydełka z kurczaka (chicken wings).

Jak je porównuję do tych amerykańskich...nie najgorsze. Przypominały mi trochę te z Korei. A różniły się od amerykańskich, mniejszą ilością sosu którym były obtoczone.

Siedziało się fajnie ale tu zwiedzać trzeba. Nie mieliśmy jakiegoś szczególnego planu na kolacje ale wiedzieliśmy, że chcemy się przejść Wałami Chrobrego i zobaczyć Dźwigozaury.

Wały Chrobrego, to taras widokowy o długości ok. 500 m w Szczecinie na skarpie wzdłuż Odry. Wały Chrobrego, wraz z urbanistyczną zabudową jaką jest Muzeum Narodowe w Szczecinie, Zamk Książąt Pomorskich i katedra pw. św. Jakuba, tworzą nadodrzańską sylwetkę miasta, widoczną z głównych tras dojazdowych od wschodu biegnących przez mosty i wiadukty. Zaprojektowane i wzniesione według koncepcji Wilhelma Meyera-Schwartau w latach 1902–1921 z inicjatywy nadburmistrza Hermanna Hakena, na cześć którego został taras pierwotnie nazwany.

W 1873 rozpoczęło się wyburzanie XVIII-wiecznych fortyfikacji Szczecina. W 1901 podjęto decyzję o realizacji projektu przebudowy terenów byłego fortu na wyniosłych terenach na brzegu Odry. W latach 1902–1907 uformowano, na wysokości 19,3 m n.p.m., taras widokowy. Na szczycie nasypów ziemnych wzdłuż Odry powstała wysadzana drzewami aleja spacerowa, zakończona na krańcach półokrągłymi placykami. Tuż pod nimi znajdują się dwie symetryczne drogi zjazdowe biegnące w dół wzdłuż ziemnych skarp. Na promenadzie zbudowano kompleks tarasów widokowych. U podnóża kompleksu tarasów umieszczono fontannę. Tarasy połączono z nabrzeżem Odry dwoma biegami schodów.

Z tarasów rozpościera się piękny widok na drugi brzeg Odry no i na sławetne Dźwigozaury. Ale o Dźwigozaurach za chwilę. Wracając do Wałów Chrobrego. W latach 1906–1912 w północnej części tarasu powstał kompleks architektoniczny dla ówczesnej rejencji szczecińskiej, w którym obecnie ma swoją siedzibę Urząd Wojewódzki. W centrum rozpoczęto budowę gmachu Muzeum Narodowego w Szczecinie. Wały Chrobrego (Hakenterrasse) przetrwało działania wojenne bez większych uszkodzeń.

Na krańcach promenady mieszczą się drewniane budynki restauracji Columbus i Colorado. To właśnie restauracja Colorado została przez nas wybrana na kolację. Po pierwsze zachęciła nas nazwa, po drugie chcieliśmy sprawdzić jak wyglądają hamburgery w wydaniu polaków a po trzecie perspektywa zjedzenia kolacji z ładnym widokiem jest zawsze kusząca.

Restauracja Colorado przypomina mi restaurację Jeff, która kiedyś (a może nadal jest) była w Galerii Kazimierz w Krakowie. Była to pierwsza amerykańska restauracja w Krakowie i serwowała typowo barowe jedzenie, skrzydełka z kurczaka, smażone kałamarnice w panierce, hamburgery i oczywiście drinki z palemką. Po 20 latach i zwiedzenia trochę Stanów stwierdzam, że zarówno Jeff jak Colorado w Szczecinie czy Whiskey in the Jar we Wrocławiu to są amerykańskie restauracje na modę polską. Jest to bowiem połączenie kuchni i wystroju z różnych amerykańskich knajp. Tak więc menu jest typowo barowe (hamburger, skrzydełka z kurczaka itp), do tego mają parę pozycji które bardziej pasują do steakhouse (steak etc.), a wszystko dopełnione jest typowymi pozycjami z knajpy BBQ (żeberka itp). Sam wystrój też przypomina bardziej knajpę BBQ niż bar czy steakhouse. Do tego drinki… często spotykane są w tych miejscach duże puchary z Margaritą. To z kolei jest typowe dla Meksykańskich restauracji w Stanach. Tak więc w amerykańskiej restauracji w Polsce znajdziesz wszystko - ale może to i dobrze. Pewnie nie ma na tyle chętnych, żeby rozdzielić to na pierwiastki pierwsze. Restauracje te jednak są pełne i świadczy to, że model biznesowy działa i sukces jest gwarantowany.

Hamburger i piwko to zawsze bezpieczny wybór bo ciężko taką potrawę zepsuć. Tak więc chcąc się dobrze posilić ale nie mając ochoty na eksperymenty wybraliśmy prostą i bezpieczną opcję. I wcale nie żałujemy bo hamburgery były bardzo dobre. A porcje typowo amerykańskie czyli za duże. Tak więc objedzeni, ruszyliśmy znów na spacer.

Ściemniało się, więc można były zobaczyć Dźwigozaury. Są to stare dźwigi które zostały ładnie oświetlone i wkomponowane w architekturę drugiego brzegu Odry. Po jednej stronie są piękne stare Wały Chrobrego, po drugiej natomiast bardziej industrialny krajobraz z Dźwigozaurami, młyńskim kołem i innymi atrakcjami dla turystów.

Promenada bardzo nam się podobała. Bardzo przyjemne miejsce do spacerów, czyściutko, przyjemnie i zielono. A do tego chłodno od wody. Ściemniało się więc my ruszyliśmy w kierunku starej części miasta. Lubimy oglądać stare miasta nocą jak są ładnie oświetlone. Tak więc po włóczyliśmy się troszkę po starym mieście kierując się w stronę hotelu.

Ostatnim punktem na naszej liście był browar Stara Komenda. Browar Stara Komenda mieści się w zabytkowym budynku Komendantury Garnizonu Wojskowego z 1867r. Po 1945r. w budynku mieściło się Centrum Rozpowszechniania Filmów do Kin (FILM-ART).

Wg. mnie urok tego miejsca to wystrój. Właściciele odwalili kawał dobrej roboty aby miejsce przypominało starą komendę policji. Super wystrój i przywiązanie do szczegółów sprawia, że miejsce to jest warte odwiedzenia. Menu też wyglądało całkiem sobie. My byliśmy pełni po hamburgerach więc o jedzeniu nie było mowy. Nawet jedno piwo było ciężko znaleźć ale jak to w słynnej nauce o życiu, na piwo zawsze jest miejsce.

Piwo było pyszne i chętnie byśmy posiedzieli ale robiło się późno a jutro znów dzień w drodze. Jedziemy do Wrocławia a po drodze jeszcze krzywy las nas czeka.

Previous
Previous

2022.09.02 Wrocław, PL (dzień 7)

Next
Next

2022.08.30-31 Borne Sulinowo, PL (dzień 4-5)