2024.05.03 Reims, FR (dzień 9)

Kolejny dzień w Szampanii i kolejna wizyta w tych jakże unikatowych i prestiżowych winiarniach. Dzisiaj mamy zaproszenie do Ruinart.

Ruinart został założony w 1729 roku przez Nicolas Ruinart i jest najstarszą winiarnią produkującą Szampany. Ponoć mógł zacząć wcześniej produkować szampany, ale prawo nakładało taki sam podatek na jedną beczkę wina co na jedną butelkę bo liczyła się ilość a nie wielkość. Tak więc ze względu na kwestie finansowe wino transportowane było tylko w drewnianych beczkach. Co w przypadku szampana nie miało sensu. Dopiero w 1728 król Francji Louis XV zmienił prawo podatkowe i butelki można było transportować w koszach. Tym oto sposobem produkcja szampana na większą skalę się narodziła. Arystokracja w Paryżu, a później na całym świecie mogła się delektować tym nowym, delikatnym i musującym winem. Myślę, że król też miał w tym interes bo w końcu mógł w swoich zamkach pić pyszny szampan. Miał jednak problem bo szampan musi być zimny, a lodówek wtedy jeszcze nie było. Był to pierwszy produkt na świecie, który trzeba było pić zimny. W zimnych miesiącach lód do schładzania było łatwo dostać. W lato mieli większy problem, ale jak chcesz to potrafisz, więc król kazał swoim podwładnym ściągać lód z lodowców. Chce się - da się!
Na obrazie widać jak szlachta w Paryżu dobrze się bawi popijając schłodzony szampan lodem.

Winiarnia znajduje się w Reims, więc nie musieliśmy za wiele rano jeździć i punktualnie o 10:30 zameldowaliśmy się koło bramy wejściowej. Ochroniarz sprawdził czy znajdujemy się na liście i zaprosił nas do środka gdzie już czekał na nas pracownik winiarni. Tak jak wczoraj w Perrier-Jouët, tak i dzisiaj zwiedzanie zaczęliśmy od zapoznania się z historią tej najstarszej winiarni w Szampanii.

Po opowieściach ruszyliśmy prosto do piwnic. Tutaj pokłady kredy są znacznie głębiej niż w Épernay. Zeszliśmy aż 30 metrów pod ziemię.

Znajduje się tutaj cała linia produkcyjna i oczywiście niezliczona ilość tuneli. Długość tuneli wynosi 12km na 3 poziomach.

Podziemia w Reims różnią się od tych w Épernay. Pierwszy osadnicy którzy osiedlili się w tych rejonach wydobywali kredę głęboko z ziemi. Tworząc pewnego rodzaju podziemny stożek.

Używali skały kredowej do budowy osad. Idealnie się do tego nadawała bo jest miękka. Tak podziurawili ziemię, że teraz w dużo miejsc w Reims nie mogą wjechać ciężkie samochody w obawie, że się grunt zapadnie.

Kiedyś większość tych tuneli była połączona z tunelami z innych winiarni tworząc jeden wielki labirynt. Podczas drugiej wojny światowej tunele służyły za schronienie i za podziemną partyzantkę. Świadczą o tym napisy i ryciny na ścianach.

Ruinart wpuszcza wycieczki do podziemi. Oczywiście musisz wcześniej zrobić rezerwacje i zapłacić dużo Euro za to. Ponoć kilkaset za osobę. Pewnie dlatego nikogo poza pracownikami nie spotkaliśmy na dole. Czasami znajomości opłaca się mieć….

Tak jak i w Perrier Jouet w podziemiach Ruinart znajduje się niezliczona ilość butelek które muszą tutaj parę lat poleżeć żeby były pyszne i klient zapłacił za nie €100+.

W poprzednim odcinku obiecałem, że opiszę produkcję szampana. No dobra, opiszę w skrócie jak to się robi i co się dzieje, że ten napój jest tak pyszny i unikatowy.

Wszystko zaczyna się od winnic. Muszą być odpowiedniego rodzaju, wieku, w odpowiednim terenie, glebie i na odpowiednim stoku żeby później eksperci jak mieszają wino to wyciągnęli z każdego szczepu jak najwięcej.

Jesienią są żniwa. Wtedy winiarnie zatrudniają armie ludzi żeby w odpowiednim czasie, porze dnia i oczywiście ręcznie (zabroniony jest zbiór maszynowy) zebrać dobre winogrona i jak najszybciej je przetransportować do winiarni. Tam są wtórnie segregowane i delikatnie tłoczone. Sok z winogron jest zlewany do wielkich kadzi gdzie podlega pierwszej fermentacji. Każdy szczep jest fermentowany osobno. Następnie młode wino jest wlewane do metalowych zbiorników i musi w nich poleżeć parę miesięcy. Gdzieś na początku roku, czyli parę miesięcy po żniwach, następuje bardzo ważny proces w robieniu szampanów. Młode wina są mieszane razem. W jakich proporcjach z każdego szczepu i jakich winnic jest dokładnie sprawdzane przez ekspertów.
Następnie zmieszane wino jest wlewane do butelek, dodawany jest cukier i drożdże. Ile cukru to zależy od rodzaju wina jakie producent chce osiągnąć. Butelki są zamykane kapslem (tym samym co piwo) i składowane w podziemiach. Rozpoczyna się w nich druga fermentacja, która trwa parę miesięcy. Wtedy właśnie w butelce drożdże zamieniają cukier w alkohol i powstają też bąbelki.

Osad z martwych drożdży pozostaje na dnie butelki. W miarę upływu czasu rozkłada się nadając szampanowi unikatowego smaku. W Szampanii, żeby producent mógł swój produkt nazwać szampanem wino musi tak leżakować minimum 15 miesięcy, a szampany z jednego rocznika minimum 3 lata. Z reguły jest to znacznie dłużej i idzie w lata. Podczas leżakowania butelki są często obracane żeby te martwe drożdże przesuwały się w kierunku szyjki butelki.

Następnie szyjka butelki jest zamrażana w roztworze wody i soli. Tym oto sposobem po otwarciu butelki martwe drożdże wraz z zamrożoną częścią szampana są wypychane na zewnątrz przez ciśnienie jakie jest w butelce. Ubytek wina jest uzupełniany innym winem i butelka jest zamykana korkiem do szampana który już każdy z nas zna. Szampan znowu wraca do ciemnych i chłodnych piwnic na trzecie i już ostatnie leżakowanie, które znowu trwa miesiącami lub latami. Następnie szampan dostaje etykietę na butelkę, trafia do sklepu i już można go zakupić i świętować wszelakie okazje, albo tak po prostu degustować do dobrego, lekkiego posiłku. Jakie to wszystko szybkie i proste, nie?!

Tak jak widzicie, nie jest to łatwy i szybki proces. Dobrze, że ktoś to za nas wykonuje, a my możemy się nacieszyć smakiem.

Wyszliśmy z podziemi i udaliśmy się prosto do salonu gdzie pani przyniosła dwa szampany. Tutaj jednak nie było tak prosto jak w Perrier-Jouët. Butelki były w specjalnych sakwach, więc nie wiedziałeś co pijesz. Nalała nam wszystkim do szklanek i powiedziała żeby zgadnąć co pijemy.

Chyba nam dobrze poszło bo pani w nagrodę przyniosła dwie kolejne butelki. Powiedziała, że to są ciekawsze szampany i znacznie lepsze. Znowu musieliśmy się wziąć do roboty i próbować. Oczywiście każdy szampan musiał być w nowej szklance.

Tym razem mieliśmy zgadnąć co to za szampan, który rocznik i jaka ilość cukru jest dosypywana. Nawet nam nie najgorzej poszło. Ponoć możemy tu jeszcze kiedyś wrócić. Dokończyliśmy nasze szampany, podziękowaliśmy za wspaniałe przyjęcie i obiecaliśmy, że jeszcze kiedyś wrócimy.

Z powrotem do centrum mieliśmy jakieś 30-40 minut na nogach. Była świetna pogoda, więc aż się chciało nam spacerku po zabytkowej części miasta.

Po tych szampanach bardzo nam się chciało coś słodkiego. Wydawałoby się, że to nic trudnego we Francji. Niestety nie. Dużo miejsc była zamknięta, albo nie miała ciekawego asortymentu.

W końcu trafiliśmy na małą cukiernię, gdzie serwowali placki domowej roboty. Wyglądały apetycznie i tak też smakowały. A cappuccino z kwiatkami tylko dodało kolejnych unikatowych smaków.

Ciastkarnia była niedaleko katedry więc, aż grzechem byłoby nie wejść. Tak jak Ilonka pisała we wcześniejszym wpisie katedra w Reims jest bardzo podobna do katedry Notre Dame w Paryżu. Porównywalnie robi wrażenie a może nawet i bardziej bo do tej można wejść.

Po kolejnych 20-30 minutach doszliśmy w rejony centrum. Za bardzo nam się już nie chciało chodzić, a tym bardziej iść do hotelu. Poszliśmy do pubu. Tak, w najważniejszym mieście w Szampanii też mają puby gdzie można usta przepłukać czymś chłodnym.

Znaleźliśmy pub który także robi własne piwko. Dobre i świeże. Fajnie się siedziało, odpoczywało i obserwowało jak francuzi ogarniają bar. Można by tak siedzieć znacznie dłużej, ale mieliśmy rezerwacje zrobioną na kolacje i „niestety” trzeba było opuścić browar.

Dzisiaj już jest niestety nasz ostatni wspólny wieczór we Francji. Jutro każdy udaje się w swoje strony. Na dzisiejszą kolację Ilonka znalazła małą, rodzinną restauracje Anna - S.

Niewielka restauracja z limitowanym menu ale starannie dobranym. Wszystko smakowało wyśmienicie. Sposób podawania i jakoś potraw na wysokim poziomie. Lista win też niewielka, ale wystarczająca żeby coś ciekawego znaleźć. Polecam.

Tym razem do hotelu mieliśmy jakieś 20 minut spacerowym tempem. Dobrze tak się przejść po kolacji przed snem. Tym bardziej, w takim pięknym i zabytkowym mieście. Niestety to już koniec pobytu we Francji. Dużo się działo i dużo widziało. Można było się przyglądnąć z bliska jak jest produkowane najlepsze wino musujące na świecie. Niesamowite przeżycie!

Previous
Previous

2024.05.04-05 Reims, FR & London, GB (dzień 10-11)

Next
Next

2024.05.02 Reims & Epernay, FR (dzień 8)