2017.04.12 Cameron Highlands, Malezja (dzień 4)

"Chwila jest jak herbata - może być czarna, czerwona, zielona, biała czy owocowa, a każda ma inny smak, kolor, charakter, właściwości."
To by się nawet zgadzało - życie jest różnorodne jak różnorodne są herbaty, a każda chwila (jak i herbata) ma inne działanie. Nasz dzisiejszy dzień był zdecydowanie pod kątem herbaty...i dżemu truskawkowego. A jakiej herbaty? Tym razem zielonej....bo nasz dzień był cały zielony.

Zanim jednak przejdziemy do herbat to trzeba było zjeść śniadanie. A co może być na śniadanie skoro jesteśmy w Strawberry ParkResort - oczywiście w takim wypadku musiał polecieć dżem truskawkowy. Cameron Higlands jest słynne przede wszystkim z plantacji herbat, ale też z plantacji truskawek i innych "polskich" warzyw (np. kapusty). Ponieważ tereny te znajdują się w górach to jest dużo chłodniej i można sadzić coś więcej niż tylko daktyle i inne palmy.

Jak już wspomniałam truskawki są tu tak samo popularne jak herbata i trzeba przyznać, że ich świeży, domowy dżemik truskawkowy jest przepyszny. My jednak nie pojechaliśmy zwiedzać farmy truskawek - to większość z nas pamięta z ogródka babci. Natomiast plantacje herbaty - dla nas to nadal egzotyka.

Nie sądziłam, że Malezja słynie z herbaty. Indie czy Chiny jak najbardziej ale chyba nigdy nie piłam herbaty z Malezji - choć może po prostu nie zwróciłam na to uwagi. Nadal Chiny i Indie przodują i razem produkują ponad 50% herbat na świecie. O dziwo Kenia jest zaraz za Indiami a potem Sri Lanka, Turcja itp. Malezja niestety nie załapuje się do pierwszej dziesiątki ale myślę, że jakościowo na pewno prześcignie parę krajów.

Nie myślcie, że my zwiedzamy tylko winiarnie i browary - bo to nie do końca jest prawda. Wczoraj zwiedzaliśmy BOH Sungai Palas Tea Center, jest to kawiarnia z tarasem widokowym, gdzie można napić się przepysznej herbatki (mają dość duży wybór) jak i zjeść przepyszne ciacho (sernik herbaciany wygrywa). Przypomina to trochę winiarnie. Tutaj nie robisz co prawda tastingu herbat ale możesz sobie wiele zamówić i popróbować a potem iść do sklepu i kupić te co najbardziej ci smakowały.

Dziś z kolei pojechaliśmy na plantacje herbaciarni BOH. Główne plantacje znajdują się troszkę dalej (jakieś 20-30) min od Tea Center. Można ta wyjść na punkt widokowy skąd można podziwiać zielone wzgórza porośnięte krzewami herbaty. Bardzo spokojny, uspokajający i piękny widok. Można tak siedzieć na ławeczce i gapić się przed siebie w nieskończoność.

Znajduje się tam też fabryka herbaty, którą na szczęście można zwiedzać. Tak więc dowiedzieliśmy się o 5 fazach robienia herbaty:

1. Zbieranie i suszenie - oczywiście najpierw trzeba zebrać liście herbaty i je wysuszyć
2. Przeżucanie / rolowanie - specjalna maszyna miesza i wykręca liście tak, że przerywa komórki liście. Jest to potrzebne aby wydobyć soki do fermentacji.
3. Fermentacja - dokładniej powinna być nazwana utlenianiem. Jest to proces chemiczny w którym enzymy z liści wystawione są na działanie tlenu. Liście które zaczynają proces fermentacji są zielone ale po jej skończeniu zmieniają barwę na ciemny brąz. Proces ten zajmuje przeciętnie 1.5h
4. Suszenie - fermentowane liście następnie przerzucane są do suszarni, gdzie w temperaturze 140C - 160C redukowana jest wilgotność (powstała w procesie fermentacji). Proces ten trwa ok. 15-30 min.
5. Sortowane - ostatni etap to sortowanie. Po wysuszeniu herbata jest szatkowana do pożądanych rozmiarów. Każda herbata ma inną konsytencję, grubość ziaren. Każdy rodzaj herbaty to nie tylko inne liście, inne krzewy herbaty ale też inna gęstość i tekstura ziaren.

Oczywiście po zwiedzaniu przyszła pora na małą przerwę przy herbatce. Tu też mają taras i kawiarnię ale dużo mniejszą niż w Tea Center.

Po odpoczynku rozdzieliliśmy się z naszymi przyjaciółmi i my pojechaliśmy do Parku Narodowego Negara (Taman Negara), a Grzesie na Bali odpoczywać. Taman Negara jest najstarszym lasem tropikalnym na świecie i podejrzewają, że ma on ponad 100 mln. lat. My mamy domek w dżungli i mamy nadzieję spotkać jakieś fajne zwierzątka.

Po 4h dojechaliśmy do miasteczka Kuala Tahan skąd łódka (za 1 MYR) przewiozła nas przez rzekę do naszego hotelu. Śpimy w Mutiara. Jest to hotel położony w parku. Ma około 100 domków, które można wynająć. Nasz domek był jeden z mniejszych bo miał tylko 1 sypialnię, dwa łóżka i łazienkę. Był za to położony trochę z tyłu i z balkonu widzieliśmy tylko krzaki dżungli.

Pierwszym zwierzęciem jakie spotkaliśmy była jaszczurka która biegała po naszym pokoju i chowała się po kątach. Darek mnie jednak uspokoił, że to dobry znak - bo jak jest jaszczurka to nie ma komarów i innych robaków bo jaszczurka je skutecznie wytępi. Ja dla świętego spokoju i lepszego snu wolałam wypić drinka na orzeźwienie jak i odwagę. Tak więc poszliśmy do hotelowego baru i zamówiłam bardzo dobry drink z wódką, sokiem z cytryny i sokiem z ogórka. Pychota....polecam. Bar hotelowy to trochę za dużo powiedziane. Tak naprawdę jest to tylko otwarta hala gdzie podają śniadania, obiady a między przerwami piwo i drinki. Mało jest tu barów z klimatyzacją. Czasem jak masz szczęście to jest klima ale drzwi i tak będą otwarte.

Upał nas więc szybko przegonił i jak rozpieszczeni amerykanie wróciliśmy do pokoju gdzie była klimatyzacja. Czasem tylko słyszeliśmy jak małpy skakały nam po dachu a za oknem chrumkały dzikie świnie. Niestety okna są dość małe więc tylko po odgłosach wiedzieliśmy, że coś przyszło nas odwiedzić. Zmęczeni padliśmy szybko spać tak że nawet przespaliśmy kolację. No nic nadrobimy jedzenie innym razem.

Previous
Previous

2017.04.13 Dżungla Taman Negara, Malezja (dzień 5)

Next
Next

2017.04.11 Cameron Highlands, Malezja (dzień 3)