2019.05.24 Madera, Portugalia (dzień 7)

Wczoraj zrobiliśmy sobie przepiękny hike skalistym wybrzeżem północno-wschodniej Madery. Dzisiaj przyszedł czas na to co wyspa ma najlepsze. Odwiedzenie jej środka i hike w niepowtarzalnej i unikatowej scenerii.

Album_2019.05_Portugalia (463).JPG

Wiele ludzi jedzie na Maderę połazić po górkach. Taki cel myśmy też obrali. Nie jest to łatwe do zrobienia bo jest tyle wspaniałych tras, że cieżko jest wybrać tą najlepszą. Wybraliśmy jeden hike na wybrzeżu i jeden w sercu wyspy. Postanowiliśmy wyjechać samochodem na Pico do Areeiro i przejść szlakiem na Pico Ruivo który jest najwyższym szczytem na wyspie i trzecim w całej Portugalii.

Album_2019.05_Portugalia (396).JPG

Pico do Areeiro ma wysokość 1,818 metrów i prowadzi na niego nawet dosyć dobra asfaltowa droga na sam szczyt.

img-3062_orig.jpg

My mieszkamy dokładnie nad samym oceanem, czyli prawie na wysokości 0 m.n.p.m. Wyjechaliśmy rano spod hotelu i 20 km później byliśmy już w zupełnie innej scenerii. Na dole palmy i ciepło, po drodze lasy iglaste a na górze bezleśny krajobraz wysokogórski z temperaturą 13C. W zimie czasami nawet tutaj śnieg sypie. Tak, na Maderze są opady śniegu!

Album_2019.05_Portugalia (353).JPG

Parking na górze jest mały i oczywiście już był pełny. Dużo turystów tu wyjeżdża zrobić zdjęcie ponad chmurami, kupić pamiątkę, czy coś zjeść i wypić. Zdziwiłem się, bo jednak spora część ludzików ubiera lepsze buty bierze plecak i rusza w góry. Szlaków jest wiele, oczywiście najpopularniejszy jest ten nasz i większość ludzi szła w tym samym kierunku.

img-0893_orig.jpg

Tak jak wspomniałem, na górze nie było miejsca i musieliśmy zjechać 400-500 metrów w dół i zaparkować na trawie. Nie było z tym większego problemu tylko dołożyło nam to kolejne 0.5 km w każdym kierunku.

Wyszliśmy na szczyt, znaleźliśmy nasz szlak i ruszyliśmy w dół w kierunku szczytu Pico Ruivo (1862m). Tak, żeby wyjść na szczyt trzeba wpierw zejść do doliny i potem wspiąć się na kolejny szczyt. Można iść innymi, łatwiejszymi szlakami na Pico Ruivo, ale ten jest najciekawszy i ma najładniejsze widoki.

Ogólnie do zejścia mieliśmy około 500 metrów. Muszę wam powiedzieć, że szlak jest przygotowany super. Szło się jak po chodniku. W miejscach gdzie było większe urwiska i można by polecieć w dół są założone liny zabezpieczające.

Album_2019.05_Portugalia (381).JPG

Szło się cały czas ponad chmurami, które przykrywały ocean i niższe części wyspy. Cudowne widoki!!! Jedyne co nam dokuczało to wiatr. Czasami był tak porywisty, że czapki i kapelusze musiały być trzymane rękami. A musiały być ubrane, bo słońce na tej wysokości geograficznej i nad poziomem morza jest mocne.

Weszliśmy trochę w dolinę, wiatr się uspokoił, a naszym oczom ukazały się jeszcze piękniejsze krajobrazy. Ilonka określiła je jak z filmu Władca Pierścieni.

Strome, wulkaniczne zbocza porośnięte bujną, zieloną roślinnością, a do tego surowe, spalone do czarności wulkaniczne skały, które przeplatały się z wiosennymi żółtymi kwiatami. No po prostu bajka...!!!

Album_2019.05_Portugalia (368).JPG

Co zakręt to inne widoki i oczywiście musiało polecieć zdjęcie i minuta filmu. Każdy tak robił, nie byliśmy wyjątkami.
To, że na Maderze kochają tunele, to już wiemy z wczorajszego dnia, ale, że budują ich wiele na hikach to dopiero dzisiaj się dowiedzieliśmy.

Na tym szlaku przeszliśmy chyba pięcioma. Niektóre były krótkie, ale niektóre były tak długie, że w środku panowało 100% ciemności. Dobrze, że zawsze na hiki bierzemy ze sobą światła, więc nie było dużego problemu.

img-1096_orig.jpg

Weszliśmy na dno doliny. Na dole było bezwietrznie i dosyć ciepło, a nawet można by powiedzieć gorąco. Niestety teraz mieliśmy do góry, jakieś 500 metrów w pionie. Na szczęście jak tylko zaczęliśmy podnosić się do góry to wiatr się wzmagał i nas ochładzał.

img-2990_orig.jpg

Spora część szlaku szła w cieniu i była dobrze przygotowana. Było stromo, ale dzięki metalowym schodom z poręczami było w miarę łatwo i bezpiecznie.

Album_2019.05_Portugalia (451).JPG

Wyszliśmy na przełęcz, gdzie przywitał nas ogromny wiatr, ale to dobrze, bo byliśmy zalani potem. Po krótkie przerwie zeszliśmy lekko w dół na drugą stronę i weszliśmy znowu w inny klimat.

Spokój, cisza, mnóstwo żółtych kwiatów i stare wyschłe drzewa. A to wszystko znowu ponad chmurami. Kolejna bajka...!!!
Tu już było dużo ludzi. Dogoniliśmy wielką grupę ludzi i poczuliśmy się jak na Orlej Perci w Tatrach, albo jak na Evereście podczas okna pogodowego. Rzeka ludzi.

img-0996_5_orig.jpg

Szliśmy za nimi noga za nogą chyba przez 15 minut, aż w końcu Ilonka nie wytrzymała, „włączyła lewy migacz” i zaczęła wyprzedzanie. Nawet jej to skutecznie poszło i za jakieś 10 minut doszliśmy do schroniska pod szczytem.

Czy ja już wam mówiłem, że lubię hiki w Europie? Wchodzisz do schroniska, siadasz, zamawiasz zimne piwo i odpoczywasz. W Stanach nie zamówisz piwa bo nie wolno, bo przepisy, bo głupota.

Album_2019.05_Portugalia (417).JPG

Od schroniska na szczyt jest jakieś 20 minut łatwym szlakiem. Im wyżej tym bardziej wiało. Tutaj znowu były potrzebne przeciwwietrzne bluzy, ale przynajmniej nie było gorąco. Przy podejściu na szczyt spotkaliśmy polską grupę, która przyjechała na Maderę na 8 dni. Dopiero dzisiaj, pod koniec ich wakacji można było wyjść na szczyt. Wcześniej panowały tutaj bardzo złe warunki. Potężny wiatr, deszcz, chmury i zimno. Szczyt nie był zamknięty, ale w takich warunkach staje się to ciężkie i niebezpieczne. A z drugiej strony jak masz zerową widoczność to po co tam iść. Mówili nam, że mamy szczęście i trafiliśmy idealnie w okno pogodowe.

Album_2019.05_Portugalia (427).JPG

Jest! W końcu stanęliśmy na szczycie Pico Ruivo! Góra składa się z trzech szczytów oddalonych od siebie 1-2 minut spacerkiem. Widoki oczywiście były wspaniałe w każdą stronę. Fajne uczucie jak stoisz na najwyższym punkcie na wyspie i widzisz ją cała. Może nie do końca całą bo niektóre dolne części dalej były w chmurach.

Album_2019.05_Portugalia (426).JPG

Zejście nie było takie szybkie, bo jednak znowu musieliśmy się wspiąć 500 metrów na Pico Areeiro. Mało kto robi ten szlak tak jak my. Dużo ludzi idzie tylko w jedną stronę a potem z najwyższego szczytu schodzi innym szlakiem do miejsca znacznie bliżej i wyżej gdzie ma zorganizowany jakiś transport. Myśmy o tym innym miejscu nie wiedzieli więc musieliśmy przejść trasę w dwie strony. Ale nie żałujemy bo było pięknie. Idąc w drugą stronę widzi się zupełnie inne krajobrazy.

Album_2019.05_Portugalia (433).JPG

Jedno miejsce nas tylko dobiło, gdzie w słońcu musieliśmy się wspinać do góry po nagrzanym stoku. Skały były tak nagrzane przez cały dzień, że jak się ich dotykałeś to czułeś ich wysoką temperaturę. Czarne, wulkaniczne skały potrafią się w słońcu nagrzać na maksa. Było bardzo gorąco, jakieś 40C i bezwietrznie.

Album_2019.05_Portugalia (461)_.jpg

Przypominało nam to jak byliśmy w Indonezji i wspinaliśmy się na wyspie Padar. Też było strasznie gorąco. Wtedy nie wyszliśmy na szczyt bo się nie dało, było za gorąco. Teraz nie mieliśmy opcji nie wyjść. Pomalutku, pijąc dużo niestety już ciepłej wody posuwaliśmy się do przodu, aż doszliśmy do zimnego tunelu. W tunelu było może 12-15C co nas szybko ochłodziło i ruszyliśmy dalej.

Album_2019.05_Portugalia (459).JPG

Reszta wspinaczki przebiegła bez większych emocji i około 18 dotarliśmy na Pico Areeiro. Zmęczeni, ale szczęśliwi zamówiliśmy sobie zimne piwko, usiedli na tarasie i podziwiali te wspaniałe góry w promieniach zachodzącego słońca.

Obydwoje stwierdziliśmy, że to był jeden z tych hików które będziemy pamiętać do końca życia. Myślimy, że jest w dziesiątce najlepszych hików jakie do tej pory zrobiliśmy, a „parę” już zrobiliśmy. Bardzo polecamy, ale ostrzegamy, że nie będzie łatwo. Trasa nie jest techniczna i nie jest długa (13 km), ale pogoda, wiatr i upały mogą zniechęcić albo nawet uniemożliwić przejście tej trasy. Czasami na okno pogodowe można czekać nawet i tydzień.

img-3059_orig.jpg

Nam zostało tylko jakieś 500 metrów do zejścia już pustą asfaltową drogą gdzie czekał nagrzany do czerwoności nas samochód.

To nie był koniec zabawy. Trzeba jeszcze zjechać prawie 2km w dół. Mamy biegówkę terenową Renault z większym silnikiem (musiałem za tą zabawkę trochę dopłacić), więc było się czym bawić.
Zjechaliśmy w dół, zaparkowaliśmy i poszliśmy w końcu coś zjeść.

img-3064_orig.jpg

Staramy się nie jadać w hotelach i nie przepłacać za masowej produkcji jedzenie. Zawsze chcemy zjeść lokalnie i wspomagać miejscowe, małe biznesy, chyba, że nie ma innej opcji i musimy jeść w hotelu. Poszliśmy do lokalnej knajpki Cris. Dobry wybór.

img-3067_orig.jpg

Tatar z krówki może nie był najlepszy jaki jadłem w życiu, ale świnka i kurczak były wyśmienite. Do tego kelner doradził nam ciekawe, portugalskie wino, potem wino Madeira na koniec i była uczta na całego.

img-3068_orig.jpg

Kiedy byliście ostatni raz w restauracji w której cukier podawany jest w kryształowej cukierniczce z łyżeczką? Taka to była lokalna knajpka!
Po kolacji obowiązkowy i pożegnalny spacerek z Maderą. Jutro dalej zwiedzamy portugalskie wyspy. Lecimy na Azory na wyspę San Miguel.

Previous
Previous

2019.05.25 Azory, Portugalia (dzień 8)

Next
Next

2019.05.23 Madera, Portugalia (dzień 6)