2025.01.12-17 Park City, UT (2)

Poniedziałek, z reguły nie jest to najlepszy dzień tygodnia. Chyba, że się jest na tygodniowych wakacjach i właśnie się wyrusza w nieznane tereny w góry.

Dzisiaj i parę następnych dni postanowiłem spędzić w Canyons. Jest to sąsiedni resort połączony wyciągami.

Z Park City wystarczy wziąć dwa wyciągi, następnie przesiąść się do gondoli i już się wysiada w Canyons. Coś jak w alpejskich resortach. Podróżujesz górami z wioski do wioski.

Canyons jest bardziej rozłożyste niż Park City. Posiada 5 szczytów i wiele ciekawych terenów. Oczywiście poza terenami większość narciarzy przyciągają tu inne rzeczy. Domy! Tak, wypasione chaty, które aż podchodzą pod szczyty.

Niewiele jest takich miejsc w Stanach, gdzie luksusowe domy położone są aż w tak pięknych i niedostępnych terenach. A zarazem normalny człowiek może koło nich przejeżdżać na nartach. Znajdują się wysoko w górach z prywatnymi trasami narciarskimi prowadzącymi do tych rezydencji.

Osiedle posiada 274 domów. Wszystkie są ogromne z wieloma sypialniami, łazienkami i ogromnymi tarasami. Ponoć najtańszy kosztuje 10 milionów dolarów. Większość właścicieli to są potężne korporacje, chociaż znajdują się też bogaci prywatni właściciele jak Taylor Swift, Demi Moore, Larry King, Michael Jordan….

Najgorsze jest to, że większość tych domów jest pusta. Jadąc tymi trasami czy wyciągami można je obserwować i „zaglądać” do ogródka. Ciemne, puste, zasypane śniegiem i brak samochodów pod domem. Przykre, że tak piękne rezydencje stoją puste, ale pewnie ci miliarderzy mają wiele takich domów po świecie i w każdym muszą chwile pomieszkać. Chociaż i tak większość czasu pewnie spędzają w hotelach.

Oczywiście nie przyjechałem tu oglądać domy, a wyjeździć się na nartach. Prawie wszystko jest otwarte, więc bez kolejek można się świetnie bawić.

Canyons jest tak duże, że potrzebujesz z godzinę żeby się przedostać z jednego końca do drugiego. Oczywiście zajmuje to znacznie więcej, bo po drodze znajdujesz tyle ciekawych terenów, że chcesz nimi zjechać i je pozwiedzać. Czasami “niestety” trzeba też podejść kawałeczek.

Dobrze jest mieć plan jakie rejony i w które dni odwiedzać żeby te ogromne połacie gór ciekawie zwiedzić, z zarazem się nie powtarzać.

Plan planem a i tak czasami się wjedzie w jakiś rejon i tak jest pięknie, że trzeba tu więcej czasu spędzić i paroma innymi trasami zjechać. Ale na szczęście nic nie robimy tu na wyścigi tylko dla przyjemności, więc plany można modyfikować w ciągu dnia.

Tak też robiłem. Jak coś było bardzo interesujące to zostawałem w tym rejonie i lepiej go zwiedzałem. Albo po prostu robiłem sobie dłuższą przerwę na lunch i wygrzewałem się w słonecznym Utah.

Większość dni miałem słoneczną pogodę i bez wiatru. W związku z tym wszystkie przerwy robiłem w górach na świeżym powietrzu z pięknymi widokami. Znacznie to preferuje niż zatłoczone bazy z drogim jedzeniem i piciem. Wszystko co potrzebuję mam w plecaku.

Après ski to inna sprawa. W górach w styczniu jak tylko zajdzie słońce to robi się zimno i dalsze przebywanie na zewnątrz już nie sprawia tyle przyjemności. Ale Ilonka zawsze coś fajnego wyszukiwała na ogrzanie się. Można było się czasami przyjemnie zasiedzieć.

Chociaż powiem Wam, że w stanie Utah to nie jest takie proste. Mają tutaj trochę zacofane przepisy. Jak się nie udało nigdzie w bazie spotkać to przy kominku w naszym mieszkaniu też było przyjemnie.

Raz udało mi się zostać dłużej w górach. Wyciągi zamykają o godzinie 16. Na styk wyjechałem na górę i ponownie zjechałem około 16:10. Zapytałem czy mnie jeszcze wpuszczą. Gostek co obsługuje wyciąg już mnie chyba trochę znał i mnie jeszcze puścił. Fajnie tak było wyjechać na górę gdzie już nie było nikogo, tylko ski patrol.

Puściutkimi trasami zjazd należał do bardzo przyjemnych i dołożył „wisienkę na torcie” na zakończenie dnia.

Przez ten tydzień z reguły do południa jeździłem w Park City a później przenosiłem się do Canyons. Tak, żeby sobie urozmaicać dni. W sumie jest ponad 300 tras, więc i tak przez tydzień się tego nie zwiedzi.

Pod koniec tygodnia już 100% tras i terenów było otwarte. Zabawa na całego! Aż się nie chce wracać do domu.

Niestety tydzień szybko zleciał i trzeba nartki spakować do pokrowca i wracać. Miejmy nadzieję, że nie na długo. Zima dopiero się rozkręca i już mamy parę ciekawych planów wyjazdowych.

Jak narazie spędzimy jeszcze sobotę w Salt Lake City i okolicach. Wylot mamy dopiero w niedzielę, a jak to lokalni mówią, w weekend się nie jeździ na nartach.

Co myślę o Nartach w Utah? Blisko lotniska, góry wspaniałe (prawie jak Colorado), śnieg bardzo dobry, brakuje im dobrych après ski. Niestety stanowe przepisy kontrolowane przez Mormonów nie pozwalają barom i klimatycznym restauracją się rozwijać. Miejmy nadzieję, że to się wkrótce zmieni i Utah w tym dogonią inne Stany czy Alpy.

Jak na razie w Park City to narciarz musi wyszukiwać fajne bary a nie bary jego….

Previous
Previous

2025.01.17-19 Park City & Salt Lake City, UT (3)

Next
Next

2025.01.11 Park City, UT (1)