2022.10.30 Nashville, TN (dzień 2)
Urodziny, urodzinami ale ile można słuchać tego country. Męska część wycieczki wczoraj trochę posiedziała jak przystało na typowe sowy. Dziewczyny natomiast okazały się skowronkami i już koło 10 rano, po śniadaniu ruszyłyśmy na miasto.
Ale tu było cicho i pusto. Aż zapomniałam, że takie miasta jeszcze istnieją. Czasem jakiś niedobity wampir czy diabełek wracał zmęczony do domu ale ogólnie miasto odsypiało wczorajszy Halloween.
Najpierw uderzyłyśmy na Clinton Street. Koleżanka coś sobie tam upatrzyła. Mi zależało na spacerze i poznaniu czegoś nowego więc nie narzekałam. Natomiast jakie było moje zaskoczenie jak weszłyśmy do jakiegoś budynku, który okazał się starym warsztatem a teraz jest pełny kameralnych sklepików z pamiątkami, destylarniami itp. Ponieważ padało to trochę się tam schowałyśmy ale bardzo z gustem te sklepiki wyglądały.
Deszcz przestał padać więc ruszyłyśmy w kierunku centrum a szczególnie w kierunku Capitol Hill. Położony na wzgórzu i otoczony Victoria Parkiem jest mekką dla biegaczy. My biegać nie planowaliśmy ale spacerek miałyśmy fajny. A do tego ile graffiti po drodze spotkaliśmy.
Trafiłyśmy na fajny mural (tunel) tej samej artystki co namalowała dość sławne skrzydła. Przy skrzydałach mam zdjęcie z ostatniego pobytu, choć wieczorem też tam podeszliśmy bo akurat byliśmy nie daleko.
Spacerek dość długi nam wyszedł i 15tys kroków udało się zaliczyć. A dzień dopiero się zaczyna. Dziś w planie mamy odwiedzenie Mammoth Caves National Park. Stany muszą zawsze wszystko mieć najlepsze, największe, najwyższe itp. No więc nie mogło paść na żaden inny kraj tylko USA jeśli chodzi o najdłuższe jaskinie na świecie. Trochę Meksyk probuje ich prześcignąć i odkrywają coraz to nowe części ale aktualnie Mammoth Caves są najdłuższe.
Jaskinie są w Kentucky ale to tylko 1.5h samochodem więc wszyscy chętnie wybrali się na popołudniową wycieczkę. Jaskinie zwiedza się z przewodnikiem więc polecam wcześniej wykupić bilety. Jest kilka wycieczek ale podobno najpopularniejsza jest Historic Tour. Też się na nią zdecydowaliśmy bo chcieliśmy się czegoś nauczyć o tych jaskiniach.
Jaskinie zostały nazwane Mamucie po tym jak pewien dziennikarz który pisał o nich artykuł zapomniał prawdziwej nazwy i poprostu stwierdził, że są mamucie. Bo były takie duże. Od tego czasu już nikt nie pamięta starej nazwy i oficjalnie jaskinie nazywają się Mammoth Caves.
Historia jaskini sięga człowieka prehistorycznego. Na podstawie petroglifów, które pozostawił człowiek pierwotny szacuje się, że jakieś 5tys lat temu ludzie odkryli trzy z pięciu poziomów jaskini. Nie do końca wiadomo czego tu szukali. Raczej nie widać śladów osadnictwa czy mieszkania w jaskinie ale zdecydowanie widać, że odkrywali jaskinię i ze ścian zeskrobywali minerały.
Bardziej wyklarowana historia pojawia się w czasie wojny 1812 roku. Jak to bywa w czasach wojny zapotrzebowanie na proch armatni jest dość duże. W jaskiniach są duże pokłady azotanu węgla który jest niezbędnym składnikiem do produkcji prochu czarnego. Przynajmniej był w XIX wieku. Tak więc zanim Mammoth Caves stały się parkiem narodowym były wykorzystywane jako główne źródło azotanu węgla. Po wojnie jednak zainteresowanie trochę spadło. No bo kto chciały sam z siebie wchodzić do dużej, ciemnej dziury w ziemi.
Teraz trochę chętnych jest ale my mamy chodniki, lampy i przewodników. W XIX wieku był tylko przewodnik i nie wiele więcej. Mimo wszystko zaczęły powstawać wycieczki. Można było zapisać się na długie (ok. 46h) albo krótsze 8-9h. Dla porównania nasza wycieczka trwała 2h i zwiedziliśmy więcej niż ktokolwiek inny 200 lat temu.
200 lat temu chodzenie po jaskini nie było łatwe. Przewodnikami byli niewolnicy którzy znali zakamarki na tyle na ile mogli ale i tak trzeba było chodzić po rozrzuconych skałach a wszystko przy minimalnym świetle. Pani przewodnik pokazała nam jak to wyglądało. Najpierw zgasiła wszystkie światła - zrobiła się idealna ciemność. Nie wiem czy kiedykolwiek byłam aż w takiej idealnej ciemności. Nie ważne czy masz otwarte czy zamknięte oczy. Po prostu nic nie widać. Po minucie na szczęście zapaliła małą latarnię. Nie dziwię się, że tak długo zajmowała im wycieczka skoro światło które padało z tej 200 letniej latarni było bardzo słabe.
A jak właściwie powstała jaskinia? Jakies 350 mln lat temu było tu morze. Szczątki zwierzątek które żyły w tym morzu przekształciły się w wapień i to właśnie skały wapienne są głównym budulcem jaskini. Około 10 mln lat temu kwas węglowy zaczął drążyć skały wapienne i powstały tunele. Działa to podobnie jak picie coca-coli psuje zęby, też kwas drąży dziury i potem mamy ubytki.
2 godziny chodziliśmy po tej jaskini. Szliśmy przez obszerne groty i wąskie przesmyki. Jedynym z takich przesmyków był Fat man’s misery (przekleństwo grubego człowieka). No muszę przyznać, że niektórzy mogliby tu mieć problemy.
Pokonywaliśmy kolejne mile, podziwialiśmy jaskinię, słuchaliśmy interesujących opowieści Pani, ale nie widzieliśmy żadnych stalagmitów, stalaktytów itp. Okazało się, że jeskinia jest dość sucha, no tak, nic nam na głowę nie kapało. Nawet nietoperze na nas nie nasikały.
Wycieczka się udała, wszystkim się podobało i cieszyli się, że zrobiliśmy coś innego, można kolejny park narodowy zdrapać z mapek zdrapek. Wśród naszych przyjaciół dość popularne są mapki zdrapki gdzie zdrapuje się parki narodowe, stany, albo kraje i cuda świata.
Do Nashville wróciliśmy późnym wieczorem i trochę głodni, tak więc nie pozostało nic innego jak uderzyć na miasto na jakąś kolację.
A po kolacji nie mogło być nic innego jak muzyka, muzyka i jeszcze więcej muzyki.
Dziś postanowiłam zabrać załogę do Robert’s Western World i Legends. Robert’s Westerdn World jest chyba moim ulubionym klubem. Jak byliśmy tu z Darkiem ostatnio to dwa dni pod rząd tu przyszliśmy. W Robert’s rzadko można usłyszeć Tennesse Whiskey ale za to można usłyszeć West Virginia, Sweet Carolina i inne stare szlagiery.
Robert’s sam w sobie ma historię. Już zaraz po wejściu się każdy zastanawia, dlaczego tam właściwie są półki z butami. No więc w 80-tych latach przeniesiono Grand Ole Opry (największą salę koncertową) z Ryman Audytorium do nowo powstałego budynku w rejonach Gaylord Opryland (ciekawostka - Gaylord to też marka Marriotta). Zmiana ta wpłynęła negatywnie (bardziej niż w czasach wielkiego kryzysu) na wszystkie kluby i biznesy na Broadway’u. Dotychczas wszystkie biznesy mogły liczyć na turystów przyjeżdżających do Ryman Audytorium ale niestety wszystko się zmieniło. Dzielnica która kiedyś żyła muzyką, turystami zaczęła zapełniać się sklepami z książkami dla dorosłych i innymi erotycznymi atrakcjami. W tamtych czasach budynek dzisiejszego Robert’s był sklepem monopolowym. Dopiero w 90 latach ulica pomału zaczęła się przemieniać w ulicę handlową. Wtedy w tym miejscu otwarto Western Wear, sklep który sprzedawał kowbojskie buty i odzież. Później dołożono do tego szafy grające, piwo i papierosy. Następnie zastąpiono szafy grające muzyką na żywo i grillem. Definitywnie miejsce to przeszło parę zmian nazwy i zostało Robet’s Western World gdzie nadal można napić się chłodnego piwa, posłuchać muzyki na żywa, zjeść hamburgera na szybko i kupić sobie buty.
O ile muzykę Robert’s ma super to krzesła już ma mniej wygodne. Dlatego po jakiejś godzinie przenieśliśmy się do Legend Corner. Ten bar też zapamiętałam pozytywnie z poprzedniego pobytu. Tam grają już bardziej miksowaną muzykę, nie tylko country. Ale oczywiście Jolene poleciało. Ale grali też trochę Red Hot Chilli Peppers i ogólnie cokolwiek sobie ludzie zażyczyli a oni znali. Niestety znalazł się oczywiście jeden człowiek co chciał coś co zespół nie znał i jak oni grzecznie odmówili to gostek się zdenerwował i zaczął się rzucać…. wow… dlaczego ludzie nie mogą być dla siebie mili. Świat byłyby dużo fajniejszy jakby ludzie byli dla siebie mili.
Dzień pełen wrażeń więc po północy wszyscy zgodnie stwierdzili, że czas zbierać się do hotelu. Jutro kolejna część ekipy nas opuszcza ale najbardziej wytrwali uderzają dalej do Memphis… a może nawet to Arkansas…. po co do Arkansas? Jak to po co, żeby zdrapać kolejny stan z mapy.