2019.09.17 Singapur & Macau (dzień 3)

Album_2019.09 Singapore (125).JPG

Stój, idź, szybciej, wolniej, do kolejki, nie tędy, następny, w lewo, w prawo, buty, bluza, laptop, telefon, a po co, a dlaczego.....!!!
Tak już przywykłem do okrzyków i komend „robotów” z amerykańskich lotnisk, że jak na lotnisku obsługuje mnie uśmiechnięty człowiek który zna słowa proszę i dziękuje to aż chce się żyć i wraca wiara, że może świat nie jest cały taki do dupy.

Album_2019.09 Singapore (126).JPG

Lotnisko w Singapurze Terminal 4. Jak do tej pory wywarł na mnie największe wrażenie ze wszystkich terminalów na jakich byłem. A byłem na „paru”. Nawet pobił terminal 1,2 albo 3 w Singapurze z tego co pamiętam. Chociaż mogę się mylić, bo niedawno otworzyli tam las tropikalny. Tak, dobrze przeczytaliście - las, z wodospadami i innymi bajerami. Jak za niecałe dwa tygodnie będziemy wylatywać z Singapuru to oczywiście pójdę tam na grzyby i zdam relacje.

Album_2019.09 Singapore (129).JPG

Tokyo, Doha, Dubai, Kuala Lumpur, Frankfurt..... te lotniska są świetne, ale dalej terminal 4 w Singapurze wygrywa czystością, organizacją, miejscem czy logistyką. Nie bez powodu lotnisko w Singapurze wygrało po raz siódmy z rzędu jako najlepsze lotnisko na świecie pod wieloma względami.
Jest tam tyle urządzeń, ludzi i miejsca do obsługi pasażerów, że żadnych kolejek nie ma prawa być. Począwszy od przywitania przez obsługę miłym dzień dobry, poprzez odprawę bagażu, kontrolę paszportową do umilania czasu w oczekiwaniu na samolot. Wszystko jest robione z uśmiechem, życzliwością i podziękowaniem za to, że jest się ich klientem.

Album_2019.09 Singapore (127).JPG

Zamiast uzbrojonych po zęby funkcjonariuszy znajdujemy uśmiechniętych celników, którzy służą pomocą na każdym kroku przy odprawie paszportowej czy prześwietlaniu bagażu. Na pewno jak zajdzie potrzeba to odpowiednie służby są w pogotowiu i zareagują odpowiednimi siłami. Ale po co siła i przemoc ma być pokazywana światu, jak nie ma takiej potrzeby.

img-4038_orig.jpg

W ciągu niecałych ośmiu minut od przyjechania na lotnisko byliśmy po odprawie bagażu, z kartą pokładową w ręce, po prześwietleniu, odprawie paszportowej, zdjęciu twarzy do kontroli, odcisku palców... i to wszystko bez śmiesznych TSA Pre, Global entry, Mobile Passport... czy innych temu podobnych zachodnich wynalazków. Chce się - da się!!! Tak to wszystko podsumowałem i aż sobie usiadłem pod drzewkiem z wrażenia. W takim to byłem szoku.

20190917-071356_orig.jpg

Terminal 4 jest duży. Musieliśmy przejść kawałek żeby dostać się do naszych bramek. Jeżdżą co prawda małe Melexy co podwożą pasażerów, ale my w sumie chcieliśmy się przejść przed lotem. Idąc tak, doszliśmy do.... kina. Nie jest to może kino gdzie wyświetlają filmy (przynajmniej rano ich nie było), ale ciekawe paro-minutowe kabareciki. Wszystko po to żeby jak najbardziej umilić podroż.

Idąc dalej spotkałem pana na wózku co jeździł i zbiera śmieci. Wydaje się to takie proste i logiczne. Nie tutaj. Gostek nie miał co robić. Pewnie bał się, że straci pracę, bo jego wózek był dalej prawie pusty. Nagle szybko zawrócił, myśląc, że w końcu zobaczył śmiecia. Niestety znowu mu się nie udało. Podjechał pod drzewo, a to się okazało, że to tylko listek z niego spadł. Tak, w Singapurze na lotnisku rosną drzewa, krzewy, kwiaty... wszystko po to żeby poprawić jakość powietrza i wprowadzać zieloną atmosferę do naszego zurbanizowanego świata.
Akurat jak tam byliśmy to włączył się system zraszania, podlewania roślin. Naprawdę wzbudzało to podziw i zainteresowanie.
Trzeba to na własne oczy zobaczyć żeby zrozumieć. Jak bym gdzieś oglądał film z tego lotniska to bym powiedział, że to jest niemożliwe. Że człowiek już nie potrafi tak dbać o czystość w miejscach publicznych. Super czyste dywany, non stop wszystko przecierane, układane, poprawiane, odkurzane.....

Album_2019.09 Singapore (128).jpg

Mamy wejściówki do Business Lounge. Więc poszliśmy tam na śniadanie. I znowu kolejny szok. Wielkie, potężne, a przede wszystkim otwarte non stop 24/7. Nie jak parę dni temu w Newark, czynne od 12 w południe.

img-4039_orig.jpg

Wszystko oczywiście jest tu za darmo. Poza drogimi alkoholami. Poszedłem jako odważniak i zamówiłem sobie Singapurską Laksa (popularna zupa Azjatycka). Było dobre, aczkolwiek za bardzo pikantne jak dla mnie. Sałatki, soczki, różne kawy, jogurty, croissanty, piwa, wina, podstawowe alkohole... wszystko wliczone. Można się wykąpać, położyć na łóżkach, wszystko żeby umilić podróż.

Album_2019.09 Singapore (130).jpg

Pojedzeni wróciliśmy pod nasz rękaw i wsiedliśmy do samolotu. Lecimy do Hong Kong. Wiemy, teraz tam jest nieciekawie. Dzisiaj się tylko przesiadamy na lotnisku na szybki prom i płyniemy do oddalonego o 60km Macau. Za tydzień mamy zwiedzać Hong Kong. Miejmy nadzieje, że się uspokoi. Jak nie, to będziemy musieli pozmieniać plany.

img-4048_orig.jpg

Lecimy liniami Cathay Pacific. Lot ma trwać 4 godziny i koło 14 lokalnego czasu mamy wylądować. Cathay Pacific też należy do piątki najlepszych linii na świecie. Mimo, że lecieliśmy na krótki dystans (w Azji 4 godziny to dalej blisko) to samolot nie był zły. Może nie miał takiego serwisu jak ten co lecieliśmy z NY, czy tyle miejsca, ale miał więcej niż Delta z Nowego Jorku do Pragi. Oceniam ten samolot na 4 gwiazdki w pięciostopniowej skali.
Samolot może był wypełniony tylko do połowy. Ciekawe czy to z powodu zamieszek jakie aktualnie panują w Hong Kongu czy po prostu to jest wtorek rano.

Album_2019.09 Singapore (131).JPG

Wilgotność powietrza jest tutaj taka wysoka, że nawet zdjęcia z samolotu nie wychodzą. Wylądowaliśmy w Hong Kongu planowo, a nawet z pół godziny wcześniej. Nie musimy przechodzić przez odprawę paszportową tylko prosto tranzytem ładujemy się na prom do Macao. Do promu mieliśmy trochę czasu, jakieś 1.5h. Lotnisko w Hong Kong jest też potężnym portem lotniczym. Niestety my byliśmy skierowani na piąty poziom gdzie odpływają wszystkie promy. Tutaj lotnisko przypominało bardziej duży dworzec autobusowy, a nie przepiękne lotnisko jakie ponoć Hong Kong posiada.

Album 2019.09.17-18 Macau (5).JPG

Bagaży też nie mogliśmy odebrać. Skierowali nas do obsługi promu, do firmy Cotai i wzięli nam kwitki na bagaże. Oni ponoć sami nam odbiorą plecaki i przerzucą na prom. Dokładnie o 15:45 otworzyli bramki i można było iść dalej. Ten kto projektował logistykę portu lotniczo/morskiego miał głowę na karku. Ilość schodów ruchomych mijających się międzypietrani, labirynt korytarzy prowadzący w rożne miejsca, metra z różnymi wagonami które zatrzymują się na odpowiednich stacjach. Dużo tego wszystkiego, ale jest to odpowiednio opisane i nie ma problemu z dostaniem się do wybranego celu.

Album 2019.09.17-18 Macau (6).JPG

Wcześniej jak kupowałem bilety na ten prom, to za niewielką dopłatą wybrałem pierwszą klasę. Był to dobry wybór. Nie dość, że mieliśmy cały poziom tylko dla siebie (nikt więcej pierwszą klasą nie jechał) to jeszcze dostaliśmy piwa za darmo i już się zwróciło.

Album 2019.09.17-18 Macau (8).jpg

Prom do Macau płynie około 60 minut i ma do pokonania 60 km. Są to szybkie katamarany, które płyną bardzo stabilnie i nawet ich nie rzucało na falach. Ani razu nasze piwa na stolikach nie były zagrożone. W sumie prom by jeszcze szybciej przepłynął ten dystans ale ze względu na lotnisko w Hong Kongu przez kilkanaście minut musiał płynąć bardzo powili. Nie wiem dlaczego.

img-4064_orig.jpg

Z ciekawostek można dodać, że dokładnie rok temu oddali most łączący Hong Kong z Macau. Jest to najdłuższy morski mosto-tunel na świecie o długości 55 kilometrów. Mimo, że ruch w Hong Kongu i Macau jest lewo stronny to na moście się jeździ po prawej stronie. Most jest przeznaczony dla autobusów, taxi i bardzo niewielu prywatnych posiadaczy samochodów.

img-4066_orig (1).jpg

Niestety tutaj nastąpiły większe problemy z Ilonki tymczasowym passportem. Podeszliśmy razem do okienka, mój paszport został szybko oddany, natomiast do Ilonki została wezwana inna osoba. Kazano mi przejść dalej, a Ilonkę zabrano do innego pomieszczenia. Nawet nie mogłem na nią czekać przy celnikach, musiałem iść tam gdzie się bagaże odbiera. Nie było jej chyba z 15 minut. Ja już bagaże odebrałem a jej dalej nie było. W końcu przyszła lekko wystraszona. Powiedziano jej, że jak ma tymczasowy paszport to musi mieć wizę. Oczywiście jej nie miała. Dobrze, że Polacy o wizę wjazdową do Macau nie muszą starać się wcześniej tylko na lotnisku wbijają. Wszystko musi być płatne gotówką w lokalnej walucie. Na szczęście są na to przygotowani i mają tam bankomat i dzięki temu Ilonka wyszła.

img-1338_orig.jpg

Z portu wzięliśmy autobus hotelowy do Sheraton hotelu. „Niestety” musimy spać w tych hotelach ze względu na Ilonki pracę.
Wjechaliśmy do Macau, które często nazywane jest Las Vegas Azji. Ekonomia tego Chińskiego rejonu administracyjnego w głównej mierze opiera się na turystyce i hazardzie. To widać na każdym kroku. Więcej o Macau i jego historii opiszemy jutro, dzisiaj zabawiliśmy się w turystów.

Album 2019.09.17-18 Macau (14).JPG

Macau składa się z paru części. Wzięliśmy hotel w rozrywkowej dzielnicy miasta zwanej Cotai i dzisiaj na tej części się skupiliśmy. Catai jest jak centrum Las Vegas, wielkie potężne hotele z tysiącami pokoi, dziesiątkami barów/restauracji, no i oczywiście najważniejsze, z kasynami na dole.

Album 2019.09.17-18 Macau (19).JPG

Na szczęście nas hazard za wiele nie interesuje, ale i tak chcieliśmy spróbować szczęścia i Ilonka postanowiła zagrać na automatach. Na nasze szczęście nic z tego nie wyszło, bo automaty nie chciały przyjąć naszych pieniędzy. Próbowaliśmy dolary z Hong Kongu i z Macao i nic nie brały. Dzięki temu nic nie przegraliśmy i spokojnie mogliśmy iść na dobrą kolację.

img-4077_orig.jpg

A kolacja była pyszna. Steak z dobrym winkiem z Nowej Zelandii dodał nam energii na dalsze zwiedzanie miasta.

Mimo, że była już chyba godzina 22 to dalej było gorąco. Może nie aż tak jak w ciągu dnia, ale wilgotność podchodziła pod 90 procent. Natomiast w środku w kasynach było przyjemnie chłodno.

img-4069_orig.jpg

Tak jak przypuszczaliśmy, większość ludzi w kasynach to przybysze z Chin. Oni uwielbiają kasyna i hazard. Białych to jak na lekarstwo. Po Paryżu udaliśmy się do Pałacu Wynn gdzie wpierw objechaliśmy go całego klimatyzowanymi gondolami a potem już z brzegu oglądaliśmy pokaz fontann.

Odwiedziliśmy jeszcze parę innych kasyn, wliczając Wenecję z jej słynnym placem Świętego Marka.

Wszędzie widać przepych, bogactwo, sklepy najlepszych producentów na świecie. Dużo właścicieli hotelów/kasyn z Las Vegas otworzyło tutaj swoje hazardowe imperia. Nie dziwi mnie to. Makau już w 2012 roku pobiło Vegas jeśli chodzi o zyski i dalej się rozrasta.

Album 2019.09.17-18 Macau (31).JPG

Ponoć rząd Chiński nie lubi Makau. Potężne pieniądze (liczone w miliardach dolarów) są tutaj zostawiane, zamiast inwestowane w gospodarkę chińską.
A Macau z otwartymi ramionami przyjmuje przybyszy z północy oferując im wiele atrakcji, żeby tylko zostawili tutaj swoje wypchane portfele. Miasto się rozwija w niewyobrażalnym tempie, ale z głową. Wiadomo, dalej budują nowe kasyna czy hotele ale też inwestują w inne gałęzi przemysłu. Finanse, fabryki zabawek czy odzieży też powstają jak grzyby po deszczu.

Album 2019.09.17-18 Macau (47).JPG

My natomiast, pustymi ulicami (wszyscy są w kasynach) wracaliśmy do naszego hotelu. Patrzyliśmy jak to jedno z najbogatszych rejonów świata pomału pogrąża się we śnie. Tylko po to żeby jutro rano się obudzić i od nowa rozpocząć swój 24-ro godzinny cykl.
Jutro zwiedzamy zupełnie inne Makau. Zapraszamy na reportaż.

Previous
Previous

2019.09.18 Macau (dzień 4)

Next
Next

2019.09.16 Singapur, SG (dzień 2)