Traveling - it leaves you speechless, then turns you into a storyteller.
Destynacje
- Anglia 7
- Argentyna 1
- Austria 4
- Belgia 4
- Bermuda 2
- Canada 19
- Chile 9
- Czechy 2
- Ekwador 12
- Francja 28
- Gibraltar 1
- Grecja 4
- Hiszpania 13
- Holandia 5
- Hong Kong 2
- Indonezja 4
- Islandia 14
- Korea Południowa 6
- Macau 2
- Malezja 9
- Maroko 7
- Niemcy 4
- Nowa Zelandia 26
- Polska 17
- Portugalia 9
- Qatar 1
- Singapur 7
- Szwajcaria 17
- Słowenia 6
- UAE 3
- USA - Alaska 19
- USA - Colorado 60
- USA - DC 2
- USA - Nowy Jork 38
- USA - Pennsylvania 2
- USA: New England 50
- USA: Northwest 24
- USA: Southeast 17
- USA: Southwest 66
- Włochy 7
- _NY - Adirondacks 46er 20
- _Parki Narodowe USA 38
2015.05.17 Cordoba i Sewilla, Hiszpania (dzień 2)
Dzisiaj czeka nas długi dzień. Musimy dojechać do Sewilli, ponad 500 km na południe Hiszpanii. Po drodze chcemy odwiedzić Cordobę i zobaczyć ich słynną katedrę, która została zmieniona z islamskiej na katolicką. Pożegnanie z Madrytem było w lokalnej knajpce przy espresso i croissancie.
Samochód mamy zarezerwowany na lotnisku więc taxi w 20 minut nas tam dowiozło.
Oczywiście jak to u nas, nie mogliśmy przystać przy tym co pierwotnie zarezerwowaliśmy. Udało mi się wyłudzić upgrade do lepszej klasy i po bardzo korzystnych cenach. Niewiele więcej płacąc wyjechaliśmy BMW X1 automatem, z nawigacją i w dodatku diesel. Zapłaciliśmy €90 więcej za 10 dni, ale jak obliczyliśmy to powinniśmy wyjść na to samo. Diesel mniej pali i paliwo jest tańsze o €0.20 za litr.
Dostaliśmy nowe BMW. Przejechane ma tylko 300 km. Jeszcze pachniało nowością
Zapakowaliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy na południe. Wyjazd z Madrytu przebiegł bez większych problemów i już byliśmy na A4, która prowadzi do Cordoby. W Hiszpani autostrady są bardzo drogie. Płacisz €8 za każde 100 km. Nie wiem jak to się stało, ale myśmy nic nie zapłacili i dojechaliśmy do Cordoby.
Droga była ciekawa. Mnie najbardziej zaskoczył brak lasów. Cały czas były pola uprawne i pastwiska. Droga wiodła przez wzgórza, doliny, ale jednak jakość miała wiele do życzenia. Pewnie dlatego że była za darmo, ale przynajmniej prowadziła przez ciekawe tereny, a nie jak płatne autostrady, które lecą przez pustkowia i nic nie widać.
Po około 4 godzinach dojechaliśmy do Cordoby. Najbardziej chcieliśmy zobaczyć Cathedra Cordoba. Wpisaliśmy w GPS jej adres i chcieliśmy tam gdzieś zaparkować. Nie udało się. Były tak wąskie i ciasne uliczki, że nawet nie było mowy o zaparkowaniu. Nawet zakręty musiałem brać na dwa razy, bo nasze małe BMW tam się nie mieściło. Ciekawe jak bym tu jechał jakimś dużym, amerykańskim SUV...!!!
Po jakimś czasie udało się zaparkować trochę dalej od centrum, w podziemnym parkingu. Przynajmniej samochód nie będzie stał w słońcu i tak bardzo się nie nagrzeje. Zajęło nam około 30 minut żeby dojść do Katedry. Szło się wąskimi uliczkami zabytkowej części miasta.
Budowla powstała w VI wieku i nazywała się San Vincente Bazylika. Była głównym kościołem Cordoby. W 785 roku muzułmanie zburzyli kościół i wybudowali sobie tutaj swój meczet. Który był najważniejszym meczetem na zachodzie, a Cordoba stała się stolicą Al-Andalus.
W 1236 roku, król Ferdinard II podbił Cordobę i znowu zmienił meczet na katedrę. Jest to unikatowa katedra bo jest wybudowana na styl islamski ale posiada akcenty chrześcijańskie.
Zwiedzanie zajęło nam jakąś godzinkę. W klasztorze było nawet chłodno, ale miejsca na zewnątrz były na maxa nagrzane. W drodze powrotnej fajnie było usiąść w cieniu na chłodnym piwku i sobie odpocząć. Ciekawie jak tu jest w czerwcu albo w lipcu. Chyba musi być gorąco. Wróciliśmy do samochodu i udaliśmy się w dalszą drogę na południowy-zachód. W Hiszpani jest limit prędkości 120 km/h. Ludzie tak jadą w okolicach 130 km/h. Jadąc 140-150 zacząłem się za bardzo wyróżniać. Nie chciałem się tłumaczyć policji po hiszpańsku więc droga do Sewilli zajęła nam ponad godzinkę. Około 8:30 wieczorem przyjechaliśmy do naszego hotelu. Mamy już samochód, więc musieliśmy mieć hotel z parkingiem. Novotel spełnił nasze wymagania. Ma parking, blisko centrum i fajne pokoje w niewysokiej cenie. Długo się nie zastanawiając, zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na miasto. Było po 9 wieczorem, a dalej było jasno. Słońce co dopiero zachodziło. Byliśmy trochę głodni, więc zaczęliśmy szukać coś do jedzenia. I tu kolejne zdziwienie, restauracje otwierają dopiero o 8-9 wieczorem i są czynne do późnych godzin nocnych. Hiszpanie w ciągu dnia odpoczywają w chłodzie domowych klimatyzatorów i dopiero wieczorami wychodzą na miasto.
Udaliśmy się w pobliże katedry Sewilla. Jest to gotycka katedra, która jest jedną z największych i najwspanialszych gotyckich kościołów na świecie. Jej budowa została ukończona w 1506 roku. Jest trzecim co do wielkości kościołem na świecie, po watykańskiej bazylice i brazylijskiej. Niestety była już zamknięta. Pochodziliśmy wokół niej, robiąc dużo zdjęć.
Ta katedra jest idealnie oświetlona, wiele różnego rodzaju świateł..... Lubimy chodzić nocami po miastach, a zwłaszcza po ich starych dzielnicach. Nocny klimat dodaje dużo uroku i ludzi jest o wiele mniej niż w dzień. Głód dawał się coraz bardziej we znaki, więc zaczęliśmy odwiedzać knajpki z tapas i innego rodzaju jedzeniem.
Oczywiście przepijając to wszystko zimnym piwkiem. Wiem...., uważny czytelnik powie, a gdzie dobre hiszpańskie winka? Zgadza się... Hiszpania ma świetne wina, ale białe nie są moje ulubione, a w temperaturze 37C nie chce mi się pić ciepłych czerwonych.
Tak też pochodziliśmy po knajpkach i po drodze odwiedzając ciekawe zabytki. Byliśmy koło słynnej, byłej fabryki tytoniu, która aktualnie przerobiona jest na Uniwersytet Sewilli.
Oraz zobaczyliśmy słynny hotel Alfonso XIII. Hotel został wybudowany w latach 1916-1928. Otwierał go król Hiszpanii a aktualnie gości najbardziej wpływowych ludzi świata. Nie braliśmy w nim pokoju bo nie miał fajnych cen na parking.
Około 1 w nocy wróciliśmy do naszego hotelu. Zdziwiło nas, że szliśmy prawie pół miasta na nogach nocą, a wszędzie było dużo turystów, albo lokalnych ludzi. Sewilla, tak jak NYC chyba nigdy nie śpi.....a jak śpi to między 6 rano a 6 po południu. Jutro (już dzisiaj) dalszy ciąg zwiedzania miasta...