Traveling - it leaves you speechless, then turns you into a storyteller.
Destynacje
- Anglia 7
- Argentyna 1
- Austria 4
- Belgia 4
- Bermuda 2
- Canada 19
- Chile 9
- Czechy 2
- Ekwador 12
- Francja 28
- Gibraltar 1
- Grecja 4
- Hiszpania 13
- Holandia 5
- Hong Kong 2
- Indonezja 4
- Islandia 14
- Korea Południowa 6
- Macau 2
- Malezja 9
- Maroko 7
- Niemcy 4
- Nowa Zelandia 26
- Polska 17
- Portugalia 9
- Qatar 1
- Singapur 7
- Szwajcaria 17
- Słowenia 6
- UAE 3
- USA - Alaska 19
- USA - Colorado 61
- USA - DC 2
- USA - Nowy Jork 38
- USA - Pennsylvania 2
- USA: New England 50
- USA: Northwest 24
- USA: Southeast 17
- USA: Southwest 66
- Włochy 7
- _NY - Adirondacks 46er 20
- _Parki Narodowe USA 38
2016.02.27 Barolo i Barbaresco, Włochy
Tak jak wczoraj Ilonka opisała, pożegnanie z Meribel było długie i intensywne. Jak dzisiaj o 5:30 rano dzwonił budzik to nam się naprawdę nie chciało wstawać. Wyznając zasadę, że na wakacjach nie wolno się wylegiwać tylko zwiedzać, to mieliśmy już zarezerwowane pierwsze spotkanie z właścicielem winiarni w Piemont we Włoszech na 11 rano. Czas jaki jest potrzebny żeby tam się dostać to około 4 godziny samochodem. Właściciele pensjonatu nawet nie chcieli słyszeć, że wyjedziemy od nich głodni, już powstawali razem z nami i przygotowali nam pożegnalne śniadanie. Croissanty oczywiście. Bardzo miło z ich strony. Są to ludzie, którzy są tak zakochani w Meribel i swoim kraju, że nawet nie chcą słyszeć, że gdzie indziej może być ładniej albo lepiej. Francja jest najlepsza i koniec!!! A Meribel jest super położone górskie miasteczko w którym się najlepiej czują. Opowiadali nam trochę o tym miasteczku. Jest małe, mieszka około 2,000 ludzi, a na zimę liczba ta się podnosi do 40,000 ludzi i jest wypełnione po brzegi (po góry).
Około 7 rano wyjechaliśmy i po 20 minutach zjechaliśmy na dół gdzie przywitała nas wiosna. Wjechaliśmy na autostradę i udaliśmy się w stronę Włoch. Geograficzna granica przebiega w 13-to kilometrowym tunelu du Fréjus. Jest to czwarty co do długości tunel samochodowy w Europie, a dziesiąty na świecie.
Wjeżdżając do tunelu od strony francuskiej było ładne słoneczko i plus parę stopni. Po stronie włoskiej niespodzianka. Zima z dużymi opadami śniegu, które towarzyszyły nam przez wiele kilometrów, zanim nie zjechaliśmy niżej. Potem był już deszcz, który lał przez cały dzień. Myślałem, że w Piemont będzie cieplutko, chyba się jednak pomyliłem.
Mieliśmy umówione dwa spotkania w dwóch najsłynniejszych wioskach jakie produkują wina w Piedmont. Jedno w Barbaresco, a drugie w Barolo. Winiarnia Cascina Bruciata w Barbaresco była pierwsza na naszej liście. Francesco, który jest odpowiedzialny za produkcję win przywitał i oprowadził nas po wszystkich zakamarkach winiarni.
Ja go już wcześniej poznałem, jak był w moim sklepie w Nowym Yorku. Bardzo dobrze mówi po angielsku (pracował przez cztery lata w winiarni w Virginii), więc ze szczegółami opowiadał nam historię winiarni, a także sposób w jaki produkuje wina.
Wina dopiero produkują od 2000 roku. Wcześniej, przez ponad 100 lat mieli plantacje winogron ale je sprzedawali innym winiarnią. Aktualnie mają pola w wielu miejscach w Barbaresco, Langhe czy nawet Barolo. Francesco nam dokładnie tłumaczył jak bardzo miejsce z którego zbierasz owoce wpływa na jakość wina.
Oczywiście inne czynniki takie jak rodzaj gleby, kąt nachylenia i kierunek stoku, wyżej czy niżej na górce, ilość zebranych winogron, czas i temperatura w jakich się zbiera......mają również duży wpływ na jakość wina. Winiarnia jest mała, produkuje około 30,000 butelek wina rocznie. Stawiają na jakość, a nie na ilość. Parę ich win już testowałem w NY, ale wszystkie niestety nie wysyłają do Stanów. Dzisiaj mieliśmy okazję spróbować ich wszystkich produktów.
Francesco co chwilę otwierał kolejną butelkę, polewał i opowiadał. Z jaką energią i entuzjazmem on to wszystko robił widać było, że wina to jego życie i pasja. Zaczęliśmy od lekkich jak Barbera D'Alba czy Lange Nebbiolo, a skończyliśmy na Barbaresco Reserva. Niektóre wina były już dobre do picia, a niektóre jeszcze wymagały parę lat poleżenia w butelkach dla lepszego balansu, zmniejszenia cierpkości i pełniejszego (innego) smaku. Próbowaliśmy też bardzo lokalnych szczepów jak Freisa. Podobne do Nebiollo, lekki czerwony kolor i dużo tannins kiedy wino jest młode.
Tak można by godzinami siedzieć i gaworzyć, ale niestety o 14 godzinie mieliśmy kolejne spotkanie w innej wiosce, Barolo. Francesco ma być pod koniec roku w NY, więc na pewno się spotkamy i po testujemy nowych roczników win. Zakupiliśmy parę butelek i udaliśmy się w dalszą drogę.
W Barolo mieliśmy umówione spotkanie z właścicielem jednej z najlepszych winiarni z tego rejonu, z panem Enzo Brezza. Wina Brezza są słynne na całym świecie i produkowane od XVIIII wieku. Wizytę oczywiście rozpoczęliśmy od zwiedzania winiarni, która jest ponad trzy razy większa od Cascina Bruciata i produkuje około 100,000 butelek rocznie. Wydawało nam się to dużą liczbą, ale jak się później dowiedzieliśmy to nie jest to wysoki numer. Są winiarnie co produkują znacznie więcej.
Enzo na początku trochę był nieśmiały, ale później się rozkręcił jak zauważył, że my fajni jesteśmy, lubimy wina i coś tam na nich się znamy. Zaczął opowiadać nam ciekawostki i zaprowadzał coraz to w dalsze zakamarki piwniczek.
W końcu zaprowadził nas do swojego biura i powiedział, że teraz czas na coś przyjemnego, czyli testowanie jego produktów. Nie pamiętam ile dokładnie rodzajów win tam było, ale na pewno było ich kilkanaście.
Próbowaliśmy nawet białe wino (Chardonnay), co jest unikatowe w tych rejonach. Nie było to WOW wino, ale jeśli chodzi o cenę do jakości to dostało dużo punktów. Jak zwykle na początek zostaliśmy "poczęstowani" lekkimi winkami, jak Barbera czy Dolcetto. Potem poszły cięższe działa z Nebbiolo a skończyliśmy na Barolo. Właściciel może wszystko, więc "dokopał" się do Barolo Riserva, a nawet do Barolo z pojedynczych plantacji. Ale to były ciężkie działa. Po paru takich winach mieliśmy tak sucho w ustach, że dużo wody trzeba było pić. Wina z Barolo, jak i z większości winiarni w Piedmont wymagają jedzenia, żeby je w pełni dowartościować. Oczywiście znowu zakupiliśmy parę i miejmy nadzieję, że celnicy w NY nie będą się za bardzo czepiać, bo już tego trochę z nami leci. A zakupiliśmy najlepsze roczniki z ostatnich 15 lat. Ciężko jest je dostać w Stanach, a jak już są to duzo..$$$!!!
Posiedzieliśmy z Enzo, pogadaliśmy, jeszcze trochę innych winek znalazł i tak nam mile płynął czas. Włosi już o wiele mniej wina piją niż kilkadziesiąt lat temu. Konsumpcja win spadła prawie trzykrotnie. Dawniej to codziennie wino w domu było otwierane i każdy pił, nawet dzieci. Teraz jest trochę inaczej. Ceny win poszły w górę, gospodarka włoska nie stoi na najlepszym poziomie, więc mniej ludzi stać na codzienną butelkę. Ludzie mają mniej czasu na popołudniowy relaks przy winie, a jak mają czas to czasami sięgają po piwo, whisky czy inne alkohole. Azja zwiększyła konsumpcje win, więc Enzo rozpoczął eksportowanie jego produktu na ten największy kontynent. Także Stany stały się już trzecim co do wielkości konsumentem wina na świecie, więc producenci z Europy szukają tam rynku zbytu. Enzo mówił, że ma parę win w Stanach. Muszę poszukać ich i mieć je w sklepie. Są naprawdę dobre.
Oczywiście jak odjeżdżaliśmy od winiarni Brezza to dalej padał deszcz. Ponoć to dobrze dla tego rejonu, bo ostatnio było sucho, a to nie jest dobre dla winnic. Niestety zwiedzanie okolic w deszczu nie należy do przyjemności, więc udaliśmy się prosto do Turynu, do którego mieliśmy jakąś godzinkę. Miejmy nadzieję, że te opady deszczu, a w górach śniegu odpowiednio nawodnią glebę i rocznik 2016 w Piedmont będzie super rokiem i za parę lat (najwcześniej w 2022, a najlepiej w 2026 lub później) otworzymy jakieś Barolo z 2016 do pysznego steaku.