Traveling - it leaves you speechless, then turns you into a storyteller.

Maroko Ilona Maroko Ilona

2015.09.25-26 Casablanca, Maroko (dzień 7-8)

Początek i koniec naszej Marokańskiej przygody. To tu wylądowaliśmy tydzień temu i stąd za dwa dni startujemy znów do domku. Ponieważ w Casablance samochód nam nie był potrzebny to oddaliśmy go i Darek wreszcie mógł odetchnąć z ulgą. Jak już parokrotnie pisaliśmy jazda po Maroku jest zwariowana i trzeba mieć oczy wokół głowy. Tak więc do Casablanki wjechaliśmy taksówką. No i Pan taksówkarz myślał, że to nasz pierwszy dzień. Tak więc bardzo chciał nam opowiedzieć dużo rzeczy, niestety po francusku. Pół na pół go rozumieliśmy ale jedno zapamiętałam: “Casablanca, tu są pieniądze.”. No tak Fes i Marrakesz to stare miasta, historia i król siedzący w pałacu. Rabat to rząd i polityka a Casablanca to pieniądze. Podobno jest to najbardziej nowoczesne miasto, największa metropolia w Maroku. Muszę przyznać, że znów nas rozczarowało.

Pomimo, że jest to pierwsze miejsce w Maroku gdzie zobaczyliśmy Starbucks to nadal jest brudno. Budynki są od czasu do czasu nowe ale chodnik się obok nich rozlatuje. W Casablance nie ma dużo zabytków tak więc na naszej liście znalazły się Sacre Coeur (katedra), Meczet Hassana II i stara Medina. Zwiedzanie zaczęliśmy od Sacre Coeur bo znajdował się blisko restauracji, które wybraliśmy na dzisiejsząkolację......Sacre Coeur jest rzymsko-katolicką katedrą wybudowaną w 1930 roku. Przykre, ale był to kolejny zabytek w ogóle nie zadbany. Znajduje się w ładnym parku ale sam budynek jest zamknięty, zniszczony i oczywiście otoczony śmieciami.

Kolacji też nam nie udało się tam zjeść bo wszystko było pozamykane. Jak się potem dowiedzieliśmy w hotelowej restauracji ze względu naświęto nie można serwować alkoholu komuś kto jest muzułmaninem. My nie mieliśmy z tym problemu, ale jak dwóch lokalnych mężczyzn weszło do hotelowej restauracji i chcieli się napić to kelner im odmówił podania. Pewnie dlatego większość restauracji w mieście była zamknięta. Na szczęście nasz hotel (Val D'Anfa) ma 3 restauracje więc spokojnie udało nam się wybrać coś fajnego. Kelner był bardzo miły i skakał koło nas pokazując nam nawet surowe ryby i mięso, które będzie dla nas przygotowywał. Hotel oprócz restauracji ma też 2 bary tak więc bardzo fajnie było sobie odpocząć przy basenie i napić się drinka na lepsze trawienie.

Rano się nie spieszyliśmy już tak bardzo. Wiedzieliśmy, że Casablanca nie ma wiele do zaoferowania a my mieliśmy cały dzień przed sobą. Tak więc pospaliśmy i ruszyliśmy wybrzeżem do Meczetu. Meczet Hassan II jest położony nad samym oceanem. Jest to połączenie lądu i wody. Meczet ten jest największy w Afryce jak i siódmy co do wielkości na całym świecie. Jego dominującym kolorem dekoracji jest kolor zielony uznawany za kolor islamu.

Zanim jednak dotarliśmy do meczetu minęliśmy wybrzeże, a na nim wiele opuszczonych hoteli. Wygląda, że parę lat temu były tu duże hotele z kompleksami basenów. Teraz część jest opuszczona i niszczeje, a obok budują się nowe, wypasione pięcio-gwiazdkowe hotele. Byliśmy zaskoczeni wielkością przypływów. Często woda zalewała baseny przy hotelach. Fale były ogromne a woda dochodziła dość daleko. Tak więc kolejne kontrasty. Z jednej strony budują się piękne hotele a z drugiej są upadłe hotele lub bloki gdzie mieszkają ludzie.

Wreszcie dotarliśmy do Meczetu który zdecydowanie nas powalił. Jest super położony nad wodą, otacza go ogromny plac a dekoracje i wykończenie powalają. Można wejść do środka, ale ja nie miałam odpowiedniego ubrania, a do tego musielibyśmy czekać ok. 1h na naszą turę. Nie do końca był to fajny pomysł biorąc pod uwagę duże temperatury i mocne słońce.

Po meczecie mieliśmy ochotę odwiedzić starą medinę, ale jak przeszliśmy parę kroków od meczetu zobaczyliśmy znów brud i śmieci więc zawróciliśmy. Chyba nie do końca był to dobry pomysł aby odwiedzić Medinę. Spacerek z powrotem do hotelu, kolacja i pożegnalny drinek.....to już jest koniec. Jutro wylatujemy.

Jaką mamy opinię teraz po Maroku? Po krótce można to napisać w jednym zdaniu. Brud, śmietnisko wszędzie, w ogóle nie solą ale słodzą bardzo dużo a łóżka mają super twarde. Ale są też pozytywne rzeczy...nie zrozumcie nas źle. Nadal mamy opinię 50/50 na temat tego kraju.
A coś więcej? Zdecydowanie kraj, który każdy powinien zobaczyć, zwłaszcza jak dużo jeździ po świecie. Wiadomo, nie jest to Europa i ludzie muszą troszkę zmienić swoją kulturę. Szczególnie jeśli chodzi o śmieci. Oni mają naturę zostawić tam gdzie się stoi. Nawet kelner w jednej restauracji otworzył nam piwo i wyrzucił kapsle za siebie na podwórko.

Jedzenie, dobre choć spodziewałam się dużo bardziej doprawionych potraw. Oni przecież słyną z przyprawami, kupiliśmy jakieś ciekawe wynalazki, ale nie czuliśmy tego za bardzo w potrawach. Prawie w ogóle nie używają soli natomiast cukru dają strasznie duże ilości. Spokojnie jedna torebka starczała nam na dwie kawy a oni dawali nam po 3 torebki na osobę.
No i łóżka.....we wszystkich hotelach materace były dość twarde....pewnie dlatego, że oni nadal sypiają na ziemi i cienkim materacu. Takie wychowanie, takie przyzwyczajenie. Pomyślicie, francuskie pieski. My lubimy spać na twardych materacach (w domu mamy extra firm), ale te były jeszcze twardsze.
O kupcach i naciągaczach wspominałam już wiele razy. Nadal uważam, że w kwestii robienia kasy i marketingu muszą się podszkolić. Ale może wtedy ten kraj by stracił swój urok...

Zabytki...ten kraj ma niesamowicie długą, ciekawą historię. Zabytki są na każdym kroku, ale zwykły turysta często ich nie zauważy myśląc, że to tylko kolejny brudny budynek. Rząd podobno pracuje nad zwiększeniem turystyki ale powinien bardziej eksponować i zagospodarowaćzabytkowe miejsca. Zanim to wszystko zniszczeje.

Plaże, pomimo, że Maroko ma dostęp do oceanu i bardzo niewielki do Morza Śródziemnego nie ma on wiele resortów. Nie wiemy czy to dlatego, że kraj ma dużą historię i ludzie wolą go zwiedzać niż leżeć na plaży ale z drugiej strony Egipt ma jeszcze większą historię a resortów ma dużo. To co nas jednak zdziwiło to zachowanie ludzi na plaży. Nikt tam nie leżał, każdy chodził w kółko, grał w piłkę. Wyglądało to dość zjawiskowo bo małe punkciki na plaży ruszały się jak małe mróweczki. Ale przecież sport to zdrowie.....lepiej niech grają w piłkę...szkoda tylko, że plaża jest brudna i mało fajnie się na niej leży.

Najlepiej pojedźcie, zobaczcie, pozagłębiajcie się w różne zakątki, ulice i sami wyróbcie sobie opinię. Bo nie ma nic lepszego niż przekonać się na własnej skórze...

Read More