Traveling - it leaves you speechless, then turns you into a storyteller.

USA: Southeast Ilona USA: Southeast Ilona

2014.11.01-02 Miami Beach, FL

Podobno miłość do teściów wzrasta wraz z odległością od nich. Ja moich teściów bardzo kocham bez względu czy są w tym samym mieszkaniu czy dalej....ale najbardziej ich kocham jak są w Miami Beach a my możemy sobie zrobić krótkie wakacje w środku szarej jesieni i ich odwiedzić.
Tak więc pierwszy weekend listopadowy zamiast spędzić w deszczowym Nowym Jorku, spędziliśmy w Miami Beach. Typowy wyjazd weekendowy rozpoczął się w piątek po pracy. Zamiast wrócić spokojnie metrem do domu pojechaliśmy parę przystanków dalej i dojechaliśmy na lotnisko....tak to lubię zaczynać weekend.
Trzy godziny lotu i już byliśmy na słonecznej, tropikalnej południowej Florydzie. Wieczorkiem (w nocy) wiadomo, parę drinków, kolacja i do spania. Rano obudziło nas słoneczko, bezchmurne niebo i szum oceanu. Temperatura była idealna aby rozegrać szybki meczyk w tenisa....niestety Darek wygrał, ale to nic...i tak jest 1:1 w setach.

548512130.jpg

W Miami i okolicach byliśmy już kilka razy, więc nie nastawialiśmy się na wycieczki na Everglades, do akwarium czy w inne popularne miejsca, które każdy turysta ma na swojej liście. W zamian za to Tatuś wziął nas na wycieczkę rowerową...i szczerze...jest to najlepszy sposób na zwiedzanie Miami Beach. Miasto ma bardzo dużo deptaków (wzdłuż Ocean Drive). Jak i ścieżek rowerowych w parkach i nie tylko. Lokalny przewodnik jest zdecydowanie dużym plusem i takim sposobem zobaczyliśmy bardzo ładny park koło Muzeum Sztuki - Bass, Espanola Way z dużą ilością knajpek, nie mówiąc o Ocean Drive które najlepiej zobaczyć na nogach, rowerem albo segways. Ocean Drive jest najsłynniejszą ulicą w Miami Beach. Słynie ona z architektury Art Deco, willi Versace w której został zamordowany oraz z dużej ilości bardzo dobrych restauracji i klubów nocnych....tutaj po prostu toczy się życie nie tylko nocne...

610704108.jpg

Wieczorkiem standardowo relaksowaliśmy się w apartamencie rodziców. Przed kolacją tenisik, potem kolacja, drinki na balkonie i podziwianie widoków nocą. Z balkonu rodziców jest bardzo ładny widok na Miami jak i na port tego miasta.

995228786.jpg

Tak więc dodatkową atrakcją są przypływające statki pasażerskie jak i kontenerowce. Patrząc na takie statki wpadliśmy na kolejny pomysł....właściwie to dlaczego nie pojechać na Bahamy. Z Miami na Bahamy statki pływają dość często tak więc mam wrażenie, że następnym razem jak tu przylecimy weźmiemy sobie 2-3 dniowy rejs statkiem....w końcu trzeba wbić kolejną pinezkę na naszą mapę świata.

276055328.jpg

I tak minęła nam sobota....bardzo relaksacyjna sobota....
Kolejny dzień, kolejny dzień odpoczynku i regeneracji sił przed ciężkim tygodniem pracy.
Standardowo rano mecz w tenisa....pomimo, że set był bardziej wyrównany, znów wygrał Darek...ale to nic w końcu ma urodziny to muszę być dla niego miła ;)
Po tenisie śniadanko i czas na kolejną wycieczkę....jak to mój teść mówi...najładniejsza plaża w Miami jest na Virginia Key.....popieram...bardzo ładna wysepka. Cała wyspa to jeden wielki park z plażami. To co szczególnie przykuło moją uwagę to Mountain Bike park. Park przeznaczony tylko do jazdy na rowerach górskich. Fajnie wytyczone trasy, część w lesie, część po plaży daje możliwość poszalenia. My niestety nie mieliśmy ze sobą rowerków i musieliśmy się ograniczyć tylko do spacerku. Plaża jest dość duża, zagospodarowana tak, że można przyjechać na cały dzień, zrobić sobie grilla, spalić trochę kalorii na desce Windsurfingowej albo po prostu tak jak my przejść się i na końcu wypić piwko podziwiając fale, widoki i....modelki, które akurat miały sesję zdjęciową na plaży....Darek już nie miał piwa ale pił wodę byle tylko nie musieć wracać do samochodu.

818127742.jpg

Świętowanie Darka urodzin pomału dobiega końca a nie ma nic lepszego niż zakończyć je pysznym Cabernet Sauvignion (Cannonball 2011) i steakami......bon apetit....

551952146.jpg

Po wspaniałej kolacji trzeba było zrzucić kalorie. Jak to kiedyś powiedziała moja koleżanka "ja ćwiczę, żeby delektować się jedzeniem". Popieram to w 100%....no bo przecież nie można zrezygnować z dobrej wieprzowinki. Tak więc wybraliśmy się na spacerek po Miami Beach. Chcieliśmy dojść na koniec mola South Pointe Park Pier. Niestety byliśmy tam już po zmierzchu i brama była zamknięta.....ale obok jest drugie "molo" to znaczy wał ubity z piasku i utwardzony betonem i kamieniami. Krótki spacerek w głąb oceanu był idealnym zakończeniem wspaniałego weekendu w ciepłym (choć wiecznym) Miami Beach.

413708352.jpg

Mamy nadzieję, że w lutym znów tu wrócimy....miejmy nadzieję, że w końcu uda nam się odwiedzić Bahamy. Trzymajcie kciuki.

Read More