Traveling - it leaves you speechless, then turns you into a storyteller.
Destynacje
- Anglia 7
- Argentyna 1
- Austria 4
- Belgia 4
- Bermuda 2
- Canada 19
- Chile 9
- Czechy 2
- Ekwador 12
- Francja 28
- Gibraltar 1
- Grecja 4
- Hiszpania 13
- Holandia 5
- Hong Kong 2
- Indonezja 4
- Islandia 14
- Korea Południowa 6
- Macau 2
- Malezja 9
- Maroko 7
- Niemcy 4
- Nowa Zelandia 26
- Polska 17
- Portugalia 9
- Qatar 1
- Singapur 7
- Szwajcaria 17
- Słowenia 6
- UAE 3
- USA - Alaska 19
- USA - Colorado 61
- USA - DC 2
- USA - Nowy Jork 38
- USA - Pennsylvania 2
- USA: New England 50
- USA: Northwest 24
- USA: Southeast 17
- USA: Southwest 66
- Włochy 7
- _NY - Adirondacks 46er 20
- _Parki Narodowe USA 38
2014.12.29 kanion Antylop, tama Glen, jezioro Powell, zakole Horshoe, AZ (dzień 4)
Dzisiejszy dzień należał do lżejszych i spokojniejszych dni. Mieliśmy komfort wyspania się do 7 rano. W hotelu Marriott nie mają wliczonych śniadań, więc mogliśmy w końcu zjeść pyszną makrelę wędzoną w sosie węgierskim. Na dzisiaj mieliśmy zaplanowane dwa kaniony, dolny i górny kanion Antylop, tamę w Glen Canyon, przejażdżka nad jezioro Powell i oglądnąć zachód słońca nad Horseshoe Bend.
Kanion Antylop należy do najpiękniejszych kanionów szczelinowych na świecie. Dzieli się on na dwie części, górny i dolny. Który jest piękniejszy? Trudno stwierdzić, one są po prostu różne. Obydwa powstały 1.6 miliarda lat temu (dla porównania Grand Canyon powstał 1.3 miliarda lat temu). Przewodniki, blogi opisywały, że górny kanion jest ciekawszy, piękniejszy od dolnego. Proponują zwiedzać dolny rano a górny w samo południe, kiedy jest najlepszeświatło. Taki też był nasz plan. Kaniony są położone na terenie rezerwatu Indian Navajo, więc nie można ich zwiedzać indywidualnie. Wymagany jest przewodnik, oczywiście płatny. Po 10 minutach jazdy samochodem na wschód od miasteczka Page zajechaliśmy na parking dolnego kanionu. I w tym momencie piękno i czar kanionu prysnął. Byliśmy 15 minut przed otwarciem i już była kolejka.
Wiadomo, blisko miasteczka, bardzo łatwy dojazd samochodem, więc tłumy ludzi się tam zjeżdżają. Nie trzeba dużo chodzić..... nie tak jak wczoraj w Wave, że prawie nie było nikogo! My niestety nie załapaliśmy się na pierwszą turę. Poszliśmy jako trzecia tura o 9:30. Tak jak wspomniałem wyżej kaniony znajdują się w rezerwacie Indian i niestety oni potrafią zdzierać kasę z turystów. Za wejście na 1,5h do kanionu trzeba było zapłacić $28 i to tylko do dolnej części. Dla porównania Grand Canyon kosztuje $25 za cały samochód ludzi na tydzień czy Buckskin Gulch, który jest za darmo. Jak turysta chce zwiedzićrównież górną część musi uiścić kolejną opłatę $25 (a w południe nawet $40 za osobę). Oczywiście zapłaciliśmy wymagane pieniądze bo chcemy zobaczyćto cudo natury. Punktualnie o 9:30 rano nasz przewodnik wraz z całą grupą (25 osób) wprowadził nas w głąb kanionu. Wow...zdjęcia które widzieliśmy wcześniej nie oddawały tego co zobaczyły nasze oczy. Zeszliśmy 20 metrów w głąb ziemi i nie mogliśmy się nadziwić temu co szybko płynąca woda z piaskiem potrafi zrobić ze skałą. Faliste kształty skał przypominały nam korkociąg. Nie wiemy dokładnie jak długi jest kanion, my szliśmy nim 1.2 km robiąc setki zdjęć. Pomimo dużej grupy nie odczuliśmy presji pośpiechu i mogliśmy przystawać w wielu miejscach i robić sobie zdjęcia bez innych ludzi.
Spędziliśmy tam 1,5h, wspinaliśmy się na ściany kanionu, bawiliśmy się ustawieniami w aparatach, robiliśmy wiele zdjęć. Po 1.5h kanion stawał się coraz to jaśniejszy i widać było, że się podnosimy do góry. W końcu po kolejnych paru minutach zobaczyliśmy słonce i wyszliśmy na zewnątrz. Z góry prawie nie widać, że obok ciebie jest potężna, długa dziura w ziemi. Idąc tam nocą można łatwo wpaść i raczej szanse na przeżycie są niewielkie.
Po wyjściu przewodnik nam jeszcze pokazał ślady dinozaura, który przechodził tamtędy jakiś czas temu.
Opowiedział również parę ciekawostek. Jedną z nich była powódź jaką mieli w lato 2013. Była tak potężna, że kanion był zamknięty na dwa tygodnie, a woda płynęła z potężną prędkością zalewając cały kanion. Wyszliśmy koło 11 rano, bilety na górny kanion mieliśmy na 14 (na 12 były już wykupione), więc pojechaliśmy zobaczyć tamę na rzece Colorado. Najlepszy punkt do oglądania nie jest koło samej tamy, a gdzieś kilometr w dół rzeki Colorado z Scenic View Rd. Robi wrażenie, stoi się na krawędzi nad rzeką, pod tobą prawie 1000 ft w pionie do wody, a w oddali widać tego olbrzyma.
Później pojechaliśmy oglądnąć Powell Lake, które powstało jak zbudowali tamę. Jezioro można oglądać z wielu miejsc, jest bardzo duże, długość brzegu jest ponad 3,000 kilometrów. Myśmy wybrali punkt Lone Rock, który już jest w stanie Utah. Nazwa pochodzi od samotnej skały, która znajduje się na środku jeziora.
To miejsce jest bardzo popularnym miejscem wypoczynkowym okolicznych mieszkańców. Znajduje się tam camping a także baza wypadowa na off-road. Po śladach na pustynnych piaskach widać, że lokalni maja fajne zabawki. Jednak jest zima, więc ostro tam wiało, przenikliwym, zimnym wiatrem. Prawie nikogo nie było, paru lokalnych i jakaś firma miała sesję zdjęciową jakiś kosmetyków. W lato pewnie jest zupełnie inaczej, jak ludzie chcą uciec od gorącego, pustynnego upału i się zanurzyć w zimnej, orzeźwiającej wodzie.
Nadszedł czas na górny kanion. Punktualnie o 14 zapakowali nas do odkrytego pick-upa, kazali się mocno trzymać i ruszyliśmy. Jechaliśmy 10-12 minut po głębokich piaskach wyschniętej rzeki Antelope. Tak jak wspomniałem, był to odkryty pick-up więc ludzie, którzy nie mieli żadnego ubrania od wiatru, po prostu dobrze zmarzli. 10 minut szybko zleciało i dojechaliśmy na północną część górnego kanionu Antelope. I tu dostaliśmy szoku, na miejscu już było takich samochodów jak nasz kilkanaście. Jak w każdym na samochodzie jest 14 osób to pewnie w kanionie który ma 400 metrów jest już 200 osób. Ale nic, myślimy pozytywnie i z uśmiechem na ustach idziemy jak gęsi za przewodnikiem do „wrót” kanionu. Przed wejściem dostaliśmy parę zakazów, czego nie wolno nam robić w kanionie. Nie wolno chodzić po ścianach, nie wolno malować nic na ścianach (naprawdę?), nie wolno używać lampy błyskowej, nie wolno się zatrzymywać jak przewodnik nie pozwoli, nie wolno głośno mówić, nie wolno..........!!!
Weszliśmy...... kanion piękny, głębszy od dolnego, więc dosyć ciemny. Idziemy parę kroków, przewodnik mówi stój, pokaż aparat zrobię ci fajne zdjęcie. Znowu idziemy parę kroków, znowu stój, pokaż aparat...... Bardzo wąski kanion, a co najgorsze jest dwu kierunkowy. Idziesz 400 metrów i wychodzisz z niego, żeby się wrócić do samochodu to musisz się znowu wracać kanionem. Nie tak jak dolny kanion. Wchodzisz z jednej strony a wychodzisz z drugiej, przewodnik idzie i więcej go nie widzisz.
Po pół godziny przepychanki wyszliśmy na zewnątrz ogrzać się w słoneczku. W kanionach szczelinowych zawsze jest chłodniej w środku niż na zewnątrz. Szybkie zdjęcie na zewnątrz i szybko wracamy.... Przewodnik powiedział, żeby się już nie zatrzymywać na zdjęcia tylko szybciutko iść do samochodu. On pójdzie ostatni i będzie nas pilnował. Naprawdę?
Kanion sam w sobie jest piękny, może nawet ładniejszy od dolnego ale ta presja pospiechu i setki ludzi przepychających się między tobą powodują, że nie masz ochoty już dłużej w nim przebywać. On jest głęboki, więc jest mało światła na dole i chcąc zrobić ciekawe zdjęcia musisz się trochę aparatem pobawić, zmieniać wiele parametrów w zależności od oświetlenia. Już nie wspomnę o rozłożeniu statywu. Niestety nie da się tego robić bo co chwilę słyszysz przewodnika, że musimy już iść, albo jakiś inny człowiek w tenisówkach mówi „excuse me”.
Po paru minutach wróciliśmy do naszego pick-upa i w kilkanaście minut przyjechaliśmy na parking gdzie już czekał nasz samochód.
Jednym słowem, piękny kanion, ale za dużo ludzi. Dolny kanion też bardzo piękny, a znacznie lepsze warunki do zwiedzania i robienia zdjęć.
Następny punkt dnia, Horseshoe Bend. Jest to bardzo widokowe miejsce, położone zaledwie parę minut samochodem na południe od Page. Miejsce gdzie rzeka Colorado zakręca o 270 stopni tworząc malowniczy kanion, głęboki na 300 metrów (1000 ft.). Miejsce to swoją nazwę zyskało dzięki kształtowi przypominającemu podkowę (Hoseshoe). Tak jak spodziewaliśmy się to miejsce również jest za blisko miasteczka, więc parking na samochody był jużprawie pełny. Z parkingu do punktu widokowego trzeba przejść około 800 m (0.5 mili) w kierunku zachodnim. Idzie się dosyć łatwo, część po piasku częśćpo skałach i zajmuje to nie więcej niż 20 minut. Cały brzeg klifu to jeden wielki punkt widokowy załadowany ludźmi. Trzeba bardzo uważać bo nie mażadnych barierek i bardzo łatwo spaść w dół.
Bliskość parkingu i w miarę łatwe dojście do klifów sprawiło, że miejsce to wybraliśmy na przywitanie Nowego Roku. Mamy nadzieję, że będzie piękne i gwiaździste niebo.