Traveling - it leaves you speechless, then turns you into a storyteller.

USA: Southeast Darek USA: Southeast Darek

2017.09.02 Louisville, KY (dzień 1)

Ostatni długi weekend w lato. Mimo, że 5 dni temu wróciliśmy z Ameryki Południowej to i tak chcieliśmy gdzieś pojechać. Wybór padł na stan Kentucky. Dlaczego tam? Po pierwsze, tam nas jeszcze nie było. A chyba każdy słyszał o Bourbonie i Kentucky Derby. Po drugie, ponad 95% Bourbon'u jest tam produkowane, a ja, mając najlepszy sklep z tym produktem muszę się dokształcać w tej dziedzinie.

Po trzecie, obok jest Nashville w stanie Tennessee, miasto gdzie muzyka country miała swoje początki. Tam też mamy na parę wieczorów podjechać.

Chyba jeszcze nigdy w 20 minut nie dostaliśmy się do naszej bramki. Dokładnie, to jest czas jaki potrzebowaliśmy żeby dojechać na lotnisko i przejść wszystkie odprawy. Na drodze nie było żadnego korku, nie mamy żadnego bagażu do nadania, a że posiadamy TSA-pre (możliwość szybkiej odprawy), to w błyskawicznym tempie wszystko załatwiliśmy i mogliśmy w spokoju zjeść na lotnisku śniadanie.

Lot trwa tylko dwie godziny, więc samolot na tak krótki lot też był odpowiedni. Malutki ale nie ciaśniutki. To są te stare samoloty, gdzie jeszcze miejsca było dużo. Prawie cały lot przespaliśmy i obudziliśmy się podczas lądowania w Louisville. Wypożyczyliśmy samochód i w godzinę dojechaliśmy do pierwszej destylarni. Pierwszy punkt podróży, najbardziej słynna i najdłużej działająca destylarnia w Stanach. Buffalo Trace.

Buffalo Trace produkuje 18 różnego rodzaju whiskey. Od w miarę łatwych do zdobycia do super limitowanych edycji, które raczej nie można nigdzie kupić. Ja, jako właściciel sklepu mam lepsze możliwości niż większość ludzi, ale i tak niektóre bourbony jest mi ciężko dostać.

Wielu z was na pewno słyszało o Pappy Van Winkle's bourbon, którego raczej nigdzie się nie kupi. Albo W.L. Weller, czy Blanton's lub E.H. Taylor. Wszystko to robią w Buffalo Trace destylarni. Widzieliśmy wiele z tych beczek, ale oczywiście nic nie można było kupić.

Załapaliśmy się na wycieczkę po destylarni. Trwała ona gdzieś 1.5h i można było się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. Żeby wyprodukować burbon, potrzebne są tylko 3 składniki: kukurydza, woda i drożdże. Do kukurydzy można dodawać inne ziarna jak pszenica, żyto i jęczmień. Kukurydza musi jednak przeważać i musi jej być min. 51%.

Kentucky słynie z burbon'u i koni ze względu na wodę. Ich woda nie ma żelaza, natomiast ma dużo wapnia i magnezu. Daje to dobry smak burbon'u a jednocześnie wzmacnia kości lokalnych koni. ​

Buffalo Trace jest najdłużej operującą destylarnią w stanach. Działa ona nie przerwanie od 1771 roku. Nawet w czasach prohibicji, produkowała ona alkohol. W czasach prohibicji tylko 4 desylarnie działały w stanach i produkowały alkohol dla celów leczniczych. Buffalo Trace było jedną z nich. W tamtych czasach bardzo dużo ludzi "chorowało"i zostało wypisane ponad 6 mln. recept w samym stanie Kentucky. Wówczas nie było komputerów więc pacjencji chodzili do rożnych lekarzy i aptek aby tylko zdobyć trochę alkoholu.

Setki lat temu bardzo dużo amerykańskich bawołów migrowało z południa na północ przechodząc przez te rejony. Mówimy tu o setkach tysięcy zwierząt. Wydeptały one szlaki, którymi później człowiek się poruszał. W późniejszych czasach, niektóre z nich zostały przekształcone na autostrady. Stąd wzięła się nazwa destylarni - Buffalo Trace.

Co to w ogóle jest burbon? Burbon to jest whiskey, tak samo jak koniak to jest brandy. Żeby na butelce było napisane burbon musi być spełnione parę warunków. Po pierwsze, whiskey musi być zrobione w Stanach. Po drugie, musi być zrobione z co najmniej 51% kukurydzy. Nie ma znaczenia jakie jest drugie czy trzecie ziarno. Po trzecie, musi leżakować minimum dwa lata w nowej wypalonej beczce. I musi mieć minimum 40% alkoholu jak jest zlewane do butelek.

Wszystkie beczki dla burbonów robione są z amerykańskiego białego dębu i nie mogą być ponownie użyte do przechowywania burbon'u. W większości są one wykorzystywane później do przechowywania szkockiego whiskey. Zanim whiskey zostanie wlane do beczki, beczka jest wypalana między 40 a 60 sekund. Zabieg ten wykonuje się w celu poprawienia smaku tego cudownego nektaru.

Pusta beczka waży 120 lb a pełna 530 lb. Przeturlane one są do magazynów za pomocą mini torów kolejowych. Wszystko robione jest ręcznie i sztuką jest tak turlać, żeby korek beczki był na górze. W magazynach znajdują się tysiące beczek. Magazyny z reguły mają wiele pięter, a ponieważ nie są ogrzewane ani klimatyzowane to temperatura w różnych częściach magazynu jest różna.

Kentucky nie dość, że ma idealną wodę to jeszcze ma odpowiedni klimat do leżakowania burbonów. 4 pory roku a także różnice temperatur między dniem a nocą powoduje, że drzewo beczek pracuje i wydziela aromat, który miesza się z burbonem. Również ukształtowanie dachu, ilość okien, nasłonecznienie budynku, kolor murów - to wszystko wpływa na temperaturę a co za tym idzie smak burbona.

Podczas zwiedzania, mogliśmy wejść do wielu magazynów i się o tym wszystkim na własne oczy przekonać. Pierwsze co nas uderzyło to zapach. Ciekawe czy będąc godzinę w środku można się opić zapachem. Do każdej wlewa się ok. 50 galonów whiskey. Po pierwszym roku ubywa jej 10%. A po 20 latach zostaje 5-10 galonów. Kto to wszystko wypija? Aniołki. Dokładnie, aniołki wypijają dużo więcej burbon'u niż ludzie. W biznesie mówi się na to "Angel Share" czyli przydział dla Aniołków. Aż taka ilość whiskey wyparowywuje przez szerkie pory białego, amerykańskiego dębu. Dlatego whiskey 20 paroletnie jest tak drogie i ilość butelek jest limitowana.

Niestety ciężko jest przewidzieć w tym biznesie jaka będzie konsumpcja za kilkanaście lub więcej lat. Dlatego, teraz tak ciężko jest dostać wieloletnie whiskey bo kiedyś produkowali głównie tańsze whiskey które nie wymaga długiego leżakowania. Teraz prognozy są, że konsumpcja whiskey nadal będzie wzrastać więc produkuje się znacznie więcej whiskey przeznaczonej na długo letnie leżakowanie. Ciekawe czy prognozy się sprawdzą czy konsumpcja spadnie i ceny też.

Dla porównania odwiedziliśmy sąsiednią destylarnię Woodford Reserve. Droga do tej destylarni, prowadzi bajecznie pięknymi krainami z olbrzymimi ranchami i wybiegami dla konii. Widać, że nie są to konie jakie widywałem w Radziszowie, bo nie są to konie pociągowe. Tutejsze konie są zadbane, wysportowane, umięśnione i zdrowe, no bo przecież wygrywają one największe wyścigi na świecie. Takie jak słynne Kentucky Derby. Ludzie robią zakłady w dziesiątkach tysięcy dolarów na swojego ulubionego konia. Więc te konie mają lepiej niż nie jeden człowiek Ich stajnie wyglądają dużo lepiej niż nie jeden budynek mieszkalny w NY.

Myśmy tu nie przyjechali oglądać konie tylko pić burbon więc skręciliśmy w prawo i dojechaliśmy do Woodford Reserve. Każda destylarnia jest inna więc i tutaj wzięliśmy wycieczkę z przewodnikiem. ​

Każde whiskey jest unikatowe, każdy producent używa innych proporcji ziaren, innego systemu destylacji, innego czasu wypalania czy innego czasu i miejsca leżakowania. To co Woodford Reserve wyróżnia od innych producentów jest przede wszystkim potrójny proces destylacji w miedzianych kadziach.

System ten zakupili od Irlandczykow i również kadzie zostały specjalnie zamówione na wyspach. Dzięki temu alkohol w burbonie jest mniej wyczówalny. Nie oznacza to, że jest mniej procent - po prostu jest delikatniejszy.

Mieliśmy szczęście i nasz tasting był w pomieszczeniu gdzie przechowywane są beczki. Przy świecach, w półmroku i zapachu parującego whiskey nasze zmysły się wyostrzyły. Co zrobili jeszcze unikatowego to połączyli burbon z czekoladą i nawet Ilonka po ugryzieniu czekolady wypiła burbon i się nie skrzywiła.

Jak się można domyśleć, żadna z destylarni nie jest w mieście więc i nasz hotel był na obrzeżach W związku z tym nie mieliśmy dużego wyboru restauracji a nie chcieliśmy jechać samochodem. Ku naszemu zaskoczeniu, koło hotelu był Steakhouse Longhorn. Trochę sceptycznie podeszliśmy do tej restauracji, myśląc, że oni nie potrafią zrobić dobrego steak'a. Ja jednak zaryzykowałem i dzięki namowie kelnerki wziąłem ich specjalność zakładu - filet mignon oczywiście w sosie z burbona. ​

Mięsko było delikatne, tylko lekko wypieczone (mid-rare) a sos z burbona dodawał kolejnych aromatów. O dziwo piwo do tego całkiem dobrze pasowało pewnie dlatego, że było to Kentucky Burbon Barrel Ale czyli piwo leżakowane w beczkach po burbonie. Ciężkie, pełne, ciemne...i przede wszystkim dobre.

Read More