Traveling - it leaves you speechless, then turns you into a storyteller.
Destynacje
- Anglia 7
- Argentyna 1
- Austria 4
- Belgia 4
- Bermuda 2
- Canada 19
- Chile 9
- Czechy 2
- Ekwador 12
- Francja 28
- Gibraltar 1
- Grecja 4
- Hiszpania 13
- Holandia 5
- Hong Kong 2
- Indonezja 4
- Islandia 14
- Korea Południowa 6
- Macau 2
- Malezja 9
- Maroko 7
- Niemcy 4
- Nowa Zelandia 26
- Polska 17
- Portugalia 9
- Qatar 1
- Singapur 7
- Szwajcaria 17
- Słowenia 6
- UAE 3
- USA - Alaska 19
- USA - Colorado 61
- USA - DC 2
- USA - Nowy Jork 38
- USA - Pennsylvania 2
- USA: New England 50
- USA: Northwest 24
- USA: Southeast 17
- USA: Southwest 66
- Włochy 7
- _NY - Adirondacks 46er 20
- _Parki Narodowe USA 38
2020.12.31-2021.01.01 Saratoga Springs, NY (dzień 1-2)
Ludzie są różni i różnie świętują Nowy Roku. Piękno jest w tym, że każdy z nas jest inny i dlatego nie wszyscy nagle idą na Times Square. Choć czasem może się wydawać, że jednak tak jest. Piękne jest to, że są ludzie, którzy witają Nowy Rok w pracy, są tacy którzy prześpią północ i obudzą się jakby nigdy nic w Nowym Roku, są ludzie, którzy za wszelką cenę będą chcieli przetańczyć całą noc a są tacy co po prostu wykorzystują dni wolne i gdzieś pojadą. Dla mnie Sylwester jest chyba najważniejszym świętem w roku. Do urodzin podchodzę tak sobie, Święta Bożego Narodzenia są fajne ale zawsze jakoś tak w za dużym pośpiechu a Nowy Rok jest tym okresem kiedy mogę podziękować za wspaniały rok. Gdzie patrząc wstecz wspominam wszystkie dobre chwile a na koniec wznoszę toast szampanem - nie ważne jakim ale ważne z kim i ważne, że o północy.
Dużo ludzi wspomina zeszły rok mówiąc, że był makabryczny, najgorszy, stracony itp. Na Pewno nie był to łatwy rok dla każdego z nas. Na pewno każdy z nas odczuł go inaczej i zapamięta na wiele lat. Na pewno jest to rok w którym patrzyliśmy na różne rzeczy z innej perspektywy. Ten blog jest o podróżach więc nie będę was zanudzać własnymi przemyśleniami ale wspomnę tylko, że jestem wdzięczna za wiele rzeczy o których nie będę publicznie pisać ale też jestem wdzięczna za piękne podróże jakie udało nam się zrealizować w zeszłym roku.
32 wpisy na bloga to nie tak źle biorąc pod uwagę wszystkie restrykcje i fakt, że nie pisaliśmy o każdym wypadzie za miasto. Zeszły rok to kilka cudownych wyjazdów jak narty w Squaw Valley, Sugarbush czy Zermatt. Zwiedzanie wschodniego wybrzeża (Vermont) i zdobycie pięciu kolejnych szczytów w słynnym Adirondacks. No i przede wszystkim najlepsze wakacje roku czyli Wyoming z pięknymi parkami narodowymi (Grand Teton i Yellowstone). A wisienką na torcie było samo zakończenie roku. Po dwóch latach spędzania zwariowanych sylwestrów w mieście i kończeniu pracy na ostatnią minutę udało nam się w tym roku wyjechać z miasta. Tym razem padło na Saratoga Springs.
Dlaczego Saratoga? Bo nadal jest mnóstwo obostrzeń i wymagana jest kwarantanna jak się wraca z innych stanów. Do tego Saratoga Springs jest kameralnym miasteczkiem przez które przejeżdżaliśmy ale tak naprawdę nigdy nie odkryliśmy do końca a po trzecie jest położona dość strategicznie pomiędzy NY a górami.
W czwartek po pracy zapakowaliśmy się do (jak zwykle wypożyczonego) Infinity i ruszyliśmy w drogę. Plan na sylwestra był prosty - otworzyć szampana dokładnie o północy. Gdzie? To zależało tylko i wyłącznie od drogi. Ja w torebce miałam kieliszki, w lodówce przenośnej chłodził się szampan. Więc wszystkie opcje wchodziły w grę: parking przy autostradzie, parking przy hotelu albo w idealnym scenariuszu pokój w hotelu. Udało nam się - 10 minut przed północą wpadliśmy na recepcję hotelu, szybko dostaliśmy klucze bo w Mariotach już nas znają, i nie rozpakowując auta udaliśmy się do pokoju. Szampan w rękach, telewizor włączony na nadawanie programu z Times Square i odliczamy… 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1… Happy New Year!!! Aby w tym nowym roku było troszkę więcej latania samolotami...bo już trochę się za tym stęskniłam.
To był fajny sylwester, bez kaca na drugi dzień, w wyborowym towarzystwie,w hotelu pośrodku niczego i z przepysznym szampanem i “trochę” za ostrym bigosem… tak trochę mi się od serca sypnęło papryki.
W piątek odsypialiśmy wszystkie zaległości, poprzednią noc, zapracowane święta i wszystkie inne zaległości. Bo grudzień zawsze jest takim miesiącem co mało sypiamy a zdecydowanie za dużo pracujemy. Jak już wstaliśmy, ogarnęliśmy się, zjedliśmy śniadanko, podzwoniliśmy do wszystkich z życzeniami to ruszyliśmy na miasto. Pierwszy przystanek? Browar!
W dzisiejszych czasach nigdy nie wiadomo co jest otwarte i jakie przepisy są w danym mieście. My przyzwyczajeni do NYC gdzie nic nie wolno nie spodziewaliśmy się wiele. Chcieliśmy się przejść główną ulicą miasteczka a, że browar jest w centrum to uznaliśmy, że sprawdzimy co się tam dzieje. Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że jest otwarty i że można wejść do środka i napić się piwka. Wow - ostatnio tak żebyśmy siedzieli przy piwku to chyba było w listopadzie jak Baiden wygrał i cała Astoria wyszła na ulice świętować. Dwa miesiące później też świętowaliśmy tym razem zakończenie dobrego roku.
Saratoga Springs jest niedużym miasteczkiem, które słynie głównie z wyścigów koni. Na wyścigach nigdy tu nie byliśmy ale może kiedyś się przejedziemy - w końcu trzeba wszystkiego doświadczyć w życiu. Póki co pokręciliśmy się po miasteczku, pozytywnie zaskoczyliśmy się ilością ciekawych knajpek, kawiarenek i restauracji. Chyba będziemy tu częściej przyjeżdżać. Robiło się zimno więc wróciliśmy do hotelu. Szybka partia w Ryzyko (nasza ulubiona gra planszowa), kolacja i do spania bo jutro idziemy zdobywać góry - a właściwie to jedną górę zwaną Equinox w Green Mountains (Zielone Góry).