Traveling - it leaves you speechless, then turns you into a storyteller.

USA: Southwest Ilona USA: Southwest Ilona

2014.12.28 Coyote Buttes North, The Wave, AZ (dzień 3)

W końcu nadszedł dzień na tak długo oczekiwany hike do Wave. To właśnie od Wave pojawił się cały pomysł wycieczki i wszystkie przygotowania. Nastawiamy się, że będzie to najładniejsze miejsce na całej wycieczce. Wkrótce się przekonamy. Swoją unikatowością i niedostępnością może nawet pobić Bryce, Grand Canyon czy inne piękne miejsca na ziemi.

wave  (1).JPG

Nie tracąc ani minuty światła dziennego wyjechaliśmy z naszego hotelu w Kanab dosyć wcześnie, jeszcze była szarówka. Po drodze widzieliśmy cudowny wschód słońca nad pustyniami południowego Utah. Po około 40 minutach jazdy drogą 89 na wschód dotarliśmy do drogi House Rock Road i nią kontynuowaliśmy naszą podróz w kierunku południowym. Droga oczywiście już nie była asfaltowa, ale nasz Jeep Cherokee bardzo dobrze sobie na niej radził. Darek miał wstępne przygotowanie do tego co ponoć ma być za parę dni w Połudnowej części parku Coyote Buttes. Mamy jechać o wiele gorszymi drogami, gdzie napęd na cztery koła, wysokie zawieszenie i doświadczenie kierowcy są podstawą....​

wave  (3).JPG

Po 8.3 mili dotarliśmy na parking Wire Pass. Niestety nie byliśmy pierwsi, a wręcz przeciwnie, byliśmy jednym z ostatnich samochodów jakie tam dotarły. Nie dziwimy się, że ludzie rozpoczynają odkrywanie tego rejonu wcześnie rano. Jak się później przekonaliśmy jest tam tyle pięknych miejsc, że aby odkryć wszystko to i tak brakuje jednego dnia. Więc lepiej zacząć wcześniej i spokojnie podziwiać widoki, formacje skalne i wszystko co natura stworzyła. Z tego parkingu są dwie trasy. Jedna prowadzi właśnie do Wave, druga natomiast to szlak Buckskin Gulch – tam wybieramy się za 3 dni. Do żadnego z tych miejsc nie prowadzi oznakowany szlak. Można chodzić gdzie się chce, trzeba tylko zapamiętać jak wrócić do samochodu, zalecany jest oczywiście GPS. Jest to bardzo ważne, bo w nocy temperatury tam spadają bardzo nisko, prawie nie ma żadnych drzew na rozpalenie ogniska, a wygłodniałe zwierzęta pustynne tylko czekają na łatwą ofiarę.

wave  (37).JPG

Wraz z permitem (pozwoleniem) dostaliśmy mapkę a raczej zdjęcia formacji skalnych, które powinny nam wskazać drogę do Wave. Opis ten jednak jest słabej jakości. Idąc do Wave można jeszcze obrać azymunt na dużą szczelinę skalną, która jest widoczna na kilometr ale powrót już może być gorszy. Darek dodatkowo znalazł wiele ciekawych miejsc poza samym punktem docelowym, które warto zobaczyć. Zdecydowanie warto czasem zboczyć z drogi aby zobaczyć coś poza Wave. Cały obszar jest piękny i pełen ukrytych niespodzianek i pięknych widoków za każdym rogiem. Będąc jeszcze w NY, Darek poświęcił dużo czasu na czytanie blogów innych ludzi, którzy tam byli. Przy pomocy Google Earth i przeczytanych informacji udało mu się zlokalizować wiele ciekawych miejsc i zapisać ich dokładne współrzędne GPS. Przydały się....

wave  (20).JPG

Pierwsze pół mili idzie się na wschód wyschniętym korytem rzeki. Następnie jest ostry zakret w prawo, ostro do góry i już się jest na pustynnym terenie, który jest porośniety pustynną trawą (ostrokrzewy) i gdzie niegdzie leżą płaty śniegu. Tutaj się jeszce łatwo idzie bo wszędzie jest piasek i jest dużo śladów ludzkich, które wytyczaja kierunek drogi. Mimo, że maksymalnie może tam wejść 20 osób dziennie, to nawet dużo śladów było na piasku. Wygląda, że są tu rzadkie opady i ślady się jednak utrzymują dość długo. Po około 1 mili trasa skręca ostro w prawo i prowadzi już sakałami. Skały są suche więc nie ma problemów z przyczepnością. Łupkowa struktura skał dodatkowo ułatwia wspinaczkę tworząc swojego rodzaju schodki. Na skałach pojawia się jednak problem gdzie iść. Jak już wspominałam trasa nie jest oznaczona i na całej 3 milowej trasie do Wave spotkaliśmy tylko dwa słupki wskazujące drogę. Jeden z tych słupków jest zaraz po wspomnianej formacji skalnej i tu należy skręcić ostro w prawo. Potem idzie się w miarę prosto, omijając większe górki i kierując się na wspomnianą szczelinę w skałach. My jednak zboczyliśmy z trasy i poszliśmy oglądać Pool Cove, White Castle, Saddle, Brain Rock.

wave  (41).JPG

White Castle jest formacją skalną, która na szczytach ma białe skały. Początkowo skały te nie przypominały mi zamku. Dopiero jak weszłam pomiędzy te skały, do miejsca zwanego Pool Cove skąd ma się wraźenie jakby się było otoczonym murem obronnym z wieżyczkami. Później z góry Wave widać było idealnie, że te skały naprawdę tworzą formację przypominającą zamek.

wave  (43).JPG

Dla odważnych parę metrów dalej jest wyjście na Raven, które sobie odpuściliśmy ale wybraliśmy nie wiele ławiejszą trasę na Saddle. Wyjście na górę jest po skałach ale dość stromych więc napęd na 4 ręce jest miejscami wskazany. Ponieważ, wychodzi się dość wysoko to widok jest oszałamiający i widać całą przestrzeń pustynną z różnymi formacjami skalnymi.

wave  (53).JPG

Zejście jak to bywa jest trudniejsze niż wyjście i schodziliśmy prawie na tyłku. Po bezpiecznym zejściu parę metrów dalej zobaczyliśmy Brain Rack. Skały przypominające mózg...nie do końca jesteśmy pewni czy ludzki czy dinozaura.

wave  (59).JPG

Wreście nadszedł czas na Wave...wróciliśmy z powrotem na najkrótszą trasę i ruszyliśmy przed siebie. Na szczęście Darek wcześniej załadował mapy, które miały narysowany szlak na Wave (duże ułatwienie). Oczywiście po drodze nadal mijaliśmy ciekawe formacje skalne i nazywaliśmy je po swojemu, były Żebra Dinozaura, Rysunki Indian (stworzone przez wiatr i wodę), Satelity, Sfinx czy Neony itp.

wave  (71).JPG

Po kolejnym odcinku nasz GPS powiedział nam, że właśnie zmieniliśmy stan i weszliśmy do Arizony. Trasa do Wave nadal prowadziła po skałach i piasku, aż do ostatnich paru metrów gdzie zaczęła ostro iść do góry. Początkowo po piasku a potem po skałach.

wave  (80).JPG

Wow...wow...wow...i jeszcze raz wow...

wave  (112).JPG

Taka była nasza reakcja jak wreszcie dotarliśmy do Wave. Od razu wiedzieliśmy, że to jest to miejsce. Idealne warstwy skalne tworzące Falę. W tym momencie ziściło się moje marzenie. Rok może dwa lata temu zobaczyłam zdjęcie Wave. Dowiedziałam się wtedy gdzie to jest i, że trzeba starać się o pozwolenie wejścia. Od tego momentu miejsce to siedziało w mojej głowie ale nigdy nie sądziłam, że tak szybko ziści się moje marzenie. Dziękuję Mami, że wygrałaś permit.

wave  (113).JPG

Wave jest to obszar gdzie woda i wiatr wyrzeźbiły w skałach formę idealnie przypominającą falę oceanu. Bardzo cieszymy się, że limitują tam wejścia i dziennie może tam iść tylko 20 ludzi. Po pierwsze w spokoju można podziwiać piękno a po drugie Wave nadal jest Wavem. Skały, które to tworzą są bardzo kruche i czasem się łamały pod naszymi butami. Wydaje nam się, że jest to piaskowiec i dlatego formacja ta jest dość krucha.

wave  (95).JPG

Na Wave można spędzić godziny. Ja nie miałam ochoty opuszczać tego miejsca w ogóle. Mogłabym tak siedzieć godzinami, pstrykać zdjęcia, podziwiać co natura może zrobić i po prostu być w tym miejscu.

wave  (115).JPG

Ale Wave to też skały obok. Po krótkim lunchu na „Fali” poskakaliśmy po skałkach aby zobaczyć widok z góry. Latając tak z aparatem po okolicy znaleźliśmy jeszcze więcej skał przypominających mózg ale też „Neony”. Neony są to skały (kolumny skalne) których prawie każda warstwa skalna ma inny odcień. Rzeczywiście poprzez swoje kolory przypominają Neony. A cały krajobraz przypomina planetę Mars, przynajmniej tą co znamy z filmów.

wave  (91).JPG

Podobno za Wavem jest drugi Wave. Oczywiście nie bylibyśmy sobą jakbyśmy nie poszli tego sprawdzić. Znów GPS się nam przydał i wskazał nam drogę. Wave II jest równie ciekawy choć totalnie inny....ogólnie obszar, który zajmuje jest mniejszy ale długość „fali” jest chyba większa.

wave  (107).JPG

Inne, ciekawe i zdecydowanie warte zobaczenia miejsce. Wybiła godzina 15 i pomału pasowało się wracać. Darek bardzo chciał jeszcze zobaczyć ślady dinozaurów więc znów zboczył z drogi a ja z mamą zaczęłyśmy się kierować po szlaku z powrotem do samochodu. Darek miał nas dogonić. Bardzo łatwo wracało się po piasku gdzie były ślady ludzkie. Niestety kiedy weszłyśmy na skały to do pewnego momentu wiedziałyśmy jak iść....było to mniej więcej do momentu w którym weszliśmy z powrotem na szlak po naszym małym zboczeniu z drogi w drodze do Wave. Na szczęście mamy Walkie-talkie (następna zabawka ratująca życie) i w miarę szybko dołączyliśmy do Darka który miał GPS. Naprawdę, bez GPSa nie radzę się tam wybierać. Chyba, że chcecie sobie rozkładać sznureczek.

wave  (102).JPG

Natomiast co do śladów Dinozaurów to zobaczysz je tylko jeśli będziesz wiedział dokładnie gdzie szukać. Po raz kolejny GPS – dobra robota. Droga do Dinozaurów prowadzi bardzo wąskim kanionem, znajdującym się po lewej stronie wracając od Wave. Po wyjściu z kanionu na wyschnięte koryto rzeki trzeba się troszkę po wspinać po skałkach kilkaset metrów aż do śladów Dinozaurów. Darek je znalazł i stwierdził, że to mogą być ślady dinozaurów, które tu rządziły 160 milionów lat temu. Zejść można już górami które po krótkiej chwili łączą się ze szlakiem Wave.
Powrót zajął nam już zdecydowanie mniej czasu niż droga do Wave. Po pierwsze się ściemniało a my chcieliśmy zdążyć przed zmierzchem, przed wyjściem zwierzątek a po drugie nie robiliśmy już tylu zdjęć, chyba, że zachodów słońca.

wave  (119).JPG

Wraz ze zmierzchem nastąpił koniec naszego hiku ale nie naszych przygód. W drodze powrotnej spotkaliśmy Panią, która szukała własnego syna....upppsss.....było już ciemno a ona szukała syna bo umówili się, że go odbierze z parkingu. Niestety myśmy nie spotkali na naszej trasie żadnej samotnej osoby. Mamy nadzieję, że Pani szczęśliwie odnalazła syna. Drugą przygodą było stado jelonków i sarenek, które weszło nam na drogę. Darek żałował, że nie były to wilki ale ja tam wolę jelonki.

wave  (121).JPG

I na tym miłym spotkaniu skończył nam się dzień....potem tylko hotel tym razem Marriott Courtyard w Page, spotkanie z reszta załogi i wymienienie się wrażeniami. Grzesiów czeka Wave za 3 dni....wiemy, że wrócą wtedy z wycieczki z jednym słowem na ustach WOW. No bo jak tu się nie zachwycać.

wave  (122).JPG
Read More